Mamy swoje oceany – recenzja “Setek oceanów”
Promotorzy czytelnictwa zapominają często o tym, że inne media nie są konkurencją dla książek, ale partnerami, dzięki którym można pełniej poczuć pulę życiowych doświadczeń i otworzyć się na większe spektrum poznawcze. Katechizujące wojny podjazdowe miłośników książek, którzy sakralizują papier, wąchają go niczym kadziło i obfotografują się w pieleszach, produkując odpustowe święte obrazki pod wezwaniem skarpeteczek, kawki i kota, dążą pewnie do wywyższenia swojego kościoła. Literatura pochłania jednak wszystko, wchodzi w nieoczywiste mariaże, nie boi się mezaliansów, tworzy synkretyczne totemy. Filmy odciążyły literaturę w kontekście detalicznego opisywania świata, pozwalając jej skupić się na językowej materii. Dorzuciły też myślenie o akcji w kategoriach montażowych, dowartościowały scenę jakoRead More →