To wiersze o miłości. Mój Boże, znowu? Ile napisano już w tym temacie i jeszcze napisane będzie. Czy kolejna melodia potrafi potrącić o nowe struny, może dać inspirację do odkrywczych refleksji? Ewa Kaca w swoim tomie „Ten garnek to mój bóg” udowadnia, że można tak ustawić promień obserwacji, aby oświetlił te miejsca, które nadal pozostają osłonięte cieniem niedopowiedzenia. Wyjątkowością jest tutaj fakt, że poetka używa nie światła, ale właśnie cienia, wydobywa – ukrywając, odsłania przez zasłonę. Paradoks. Sztuka. Wiersze składające się na omawiany tomik są w swojej warstwie werbalnej raczej anty-miłosne, są wręcz pochwałą nie-miłości, są wyzwoleniem się spod jej ciążących okowów. Jak to zatem jestRead More →

Kiedy ukazało się “Inne miasteczko” – debiutancki zbiór opowiadań Michała Kukuły – byłem przekonany, że to forma zamykania za sobą wieka przeszłości. Załatwiania niedomkniętych niemczańskich spraw, wkładania kilku brakujących puzzli do wspomnień, aby ich gotowy obraz powiesić na ścianie i ruszyć dalej. Niemcza miała być trampoliną do fabuł osadzonych we Wrocławiu, Paryżu czy Nowym Jorku. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka lat później Kukuła wyrzeźbił “Granit” – zwartą powieść gatunkową, której fabularnym sercem znów była Niemcza. W tamtej opowieści listonosz Ziemowit Stopka wracał do rodzinnego miasteczka, a społeczna humoreska przeistaczała się w szkatułkową powieść spod znaku Bahdaja i dzikiej fantastyki. Kto myślał, że autor wycisnąłRead More →

Pojawiają się już w pierwszym wierszu. Czterolistne konie – bo o nich mowa – na Muradach, czyli w krainie, gdzie konie są najszczęśliwsze. I nie tylko konie… Murady (które czytam sobie jako murawy rade z naszego po nich stąpania) to bowiem przestrzeń magiczna i mityczna, w której dzieci oswajają patyki-znajdy, sznurki, szkiełka, wyobrażenia przepastnych i niczego… Już lada chwila podmiotka liryczna poczyni zupełnie inne odkrycia. Z jednej strony – dotyczące hipokryzji świata dorosłych (wesołych świąt osacza system wartości), z drugiej – własnej homoseksualności, której przejawy potrafią budzić niezrozumienie (nasza płeć nie jest bez znaczenia / a tak często bywa mylona / (ze staropanieństwem)), a niekiedyRead More →

Milczał przez niemal trzy dekady. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wydał dwie książki poetyckie i wydawało się, że na tym koniec jego poetyckiej działalności. Ot, taki szybki i krótkotrwały romans z Euterpe, aby zobaczyć, jak to jest być poetą z dwoma tomikami na koncie. Wszystko wskazywało na to, że takie postrzeganie Artura Roberta Pluszczewskiego – bo o nim mowa – jest jak najbardziej uzasadnione. Okazało się jednak, że Pluszczewskiego ogarnęła swoista forma letargu, gdyż po ćwierćwiekowym niebycie na niwie literackiej pokazał, że żyje, ma się całkiem dobrze i znowu zaczął uprawiać poletko z wierszami. Z jaką zatem propozycją wychodzi świdnicki poeta do czytelnika poRead More →

Dawno nie czytałem takiej poezji. Tom „A wiatr w polu leży” Marty Basąg to doskonała lektura na okres zimowego przesilenia, na dni krótkie a noce długie, na szarość i smutek za oknem. Wyczytałem, że ulubioną porą roku Autorki jest zima, jednak obawiam się, czy miała ona na myśli zimy, jakie nam się ostatnio przytrafiają. W każdym razie jeżeli kogoś dopada melancholia z powodu aury (lub jakiegokolwiek innego powodu) z całą odpowiedzialnością przepisuję mu w recepcie najnowszy zbiorek wierszy Marty Basąg. Powiedzieć, że to wiersze optymistyczne, radosne, słoneczne, to przecież nic o nich nie powiedzieć. Nie w tym jest siła ich pozytywnej wibracji. Nie wyczytamy wRead More →

„Zawsze fragment” to tytuł ważnego tomu poetyckiego w dorobku Tadeusza Różewicza. Stanowił on również najkrótszą wykładnię lirycznego, a może nie tylko lirycznego świata tego wybitnego poety. Podobnie rzecz ma się z propozycją Szymona Florczyka i spieszę z wyjaśnieniem, że nie chodzi bynajmniej o wtórność, epigonizm, czy choćby twórcze nawiązanie do klasyka polskiej liryki ubiegłego stulecia. Świat Florczyka, podobnie jak świat Różewicza jest mozaiką złożoną z wielu fragmentów. Możemy podejrzewać, że w przypadku autora „Kartoteki” spójność obrazu została strzaskana wojennymi bombami, u krakowskiego poety powód jest zgoła inny. Wydaje się, że monadyczny świat jest światem zastanym, niczym w ziszczonej przepowiedni Witkacego. To wielość niekoniecznie składająca sięRead More →

“Arbuz na gorąco” Maurycego Dudka (a właściwie Moniki Dziuby) to książka, która rzuca śmiałe wyzwanie konwencjonalnym formom literatury podróżniczej. To więcej niż reportaż – to osobista, refleksyjna odyseja przez tysiące kilometrów i wiele krajów, ukazana z perspektywy bohaterów, którzy mierzą się zarówno z pięknem, jak i z absurdami świata. Jest w tej książce coś z przygody życia, coś z melancholijnej pocztówki, ale przede wszystkim – coś głęboko ludzkiego. Dudek zachwyca jako kapitalny obserwator, który potrafi wyłapywać najdrobniejsze detale. Jego opisy są pełne precyzji i plastyczności – dostrzega kształt dachówki w bałkańskich miasteczkach, sposób, w jaki bociany ceremonialnie stawiają nogi, czy absurdalny kontrast między chińską restauracjąRead More →

“Każdy sobie” Szymona Brzezińskiego to powieść, która wnika głęboko w tkankę współczesnego życia, ukazując młodych ludzi dryfujących po oceanie niepewności, presji społecznej i pozorów, w których żyjemy. To opowieść o poszukiwaniu sensu w czasach, w których social media i konsumpcyjny styl życia tworzą niekończącą się lustrzaną galerię, w której odbijają się marzenia, kompleksy i porażki bohaterów. Jakub, główny bohater, przypomina człowieka, który biegnie nie po to, by dotrzeć do celu, ale by uciec przed własnymi demonami. Bieganie to jego remedium na stłumienie bólu, który wydaje się nie do uśmierzenia w inny sposób. Jakub codziennie pokonuje kilometry, licząc na to, że każda kolejna kropla potu wypłuczeRead More →

Oddanie wrażeń towarzyszących lekturze tego zbioru nie będzie zadaniem łatwym. Przede wszystkim dlatego, że zawarte w nim wiersze są mi bardzo bliskie. Po pierwsze styl pisania i przyjęta poetyka w jakiś niepojęty sposób reprezentują te wartości, których szukam w poezji oraz staram się sam uskuteczniać. Również metoda obrazowania nadająca szczególny rytm narracji jest mi bardzo dobrze znajoma. Czytając te wiersze miałem nieodparte wrażenie, że napisał je jakiś nieznany mi „brat po piórze”. Jeśli jeszcze dodam, że jesteśmy rówieśnikami (rocznik 1976), to i bardziej zrozumiały wydaje się sposób postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Czyżby znów odezwało się pokoleniowe powinowactwo?  Biorąc to wszystko pod uwagę trudno będzie miRead More →

Jeżeli istotnie podróże kształcą, to warto odbyć także tę do wnętrza samego siebie. Z zaproszeniem do odbycia takiej wędrówki mamy do czynienia podejmując lekturę wierszy Mateusza Macieja Kolbusa. Składają się na nią utwory powstałe na przestrzeni dwóch dekad, jednak nie mamy do czynienia z wyborem lecz tekstami, które ukazują się po raz pierwszy. Wygląda na to, że poeta pozwolił aby słowa osypywały się niespiesznie, tworząc zapis wewnętrznej wędrówki. Ta ostatnia trwała przez całe jego dotychczasowe życie i zaprowadziła do miejsca w którym obecnie się znajduje. To wymagało czasu i czas ten jest elementem zapisu, jako że autor konsekwentnie datuje poszczególne utwory. Niektóre z nich powstawałyRead More →