Byłem kiedyś na pobraniu krwi w tej samej przychodni, co bohaterka jednego z opowiadań Wojciecha Karpińskiego, zebranych w niedawno wydanym tomie “Znajomy z winnicy”. Może takie skojarzenia nie mają wiele wspólnego z poważnym literaturoznawstwem, ale za to dają mi poczucie, że ja również w jakimś sensie okazuję się kimś w rodzaju tytułowego znajomego, wkraczając w ten sposób na karty książki, która przypomina nam perspektywę niespiesznego obcowania ze światem. Zamiast charakterystycznego dla współczesnych czasów pędu, wykluczającego skupienie się na z pozoru nieistotnych szczegółach, pozostawia nam miejsce na zadumę. Być może młodsi czytelnicy złośliwie określą “Znajomego…” pozycją niejako “niedzisiejszą”, na tym jednak również polega jej urok. KarpińskiRead More →

Policzmy: w roku 2014 ukazał się debiutancki tom wierszy Moniki Telki „Sezon na muchy”, po czym nastała długa cisza. Na kolejną książkę „Drzazgi” trzeba było czekać 10 lat, po czym wiosną roku 2025 otrzymaliśmy „Ekspozycje”, a latem „Struktury”. Jeżeli czekanie ma sens, warto było czekać. Siła tej poezji narastająca latami wezbrała wielką falą i to, co jedynie dalekim echem i niepewnym, choć już własnym głosem zapowiadał debiut, kulminowało w trzech tomach opublikowanych na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Każdy dojrzały, każdy inny, każdy niezmiernie ważny. „Drzazgi” i „Ekspozycje” zostawiam sobie na później, po to, aby pochylić się nad gorącymi „Strukturami”. Nie unikniemy całkowicie odniesień do poprzednich książek,Read More →

Magdalenki to kruche, słodkie ciasteczka w kształcie muszelek. Takie ciasteczka w formach ludzkich i nie-ludzkich uśmiechają się do nas z okładki książki. Niby sielskie, a jakieś dziwnie niepokojące w swoim wyrazie. Niektóre bez oczu, inne bez ust. To tylko ciasteczka, nie ma co brnąć w domysły, a jednak, a przecież… Słodkie, kruche ciasteczka o muszelkowym kształcie, takie są klasyczne magdalenki. Słodkie i kruche są kobiety w naszym „męskim” kodzie kulturowym, a muszla jest jednym z symboli kobiecości, akcentująca jej zmienność (przypływy-odpływy) i uleganie emocjom. Czy poetka zaprasza nas do takiego kobiecego świata? Dziwaczna i niepokojąca forma magdalenek z okładki wprowadza już pierwszą wątpliwość. Potwierdza jąRead More →

To wiersze o miłości. Mój Boże, znowu? Ile napisano już w tym temacie i jeszcze napisane będzie. Czy kolejna melodia potrafi potrącić o nowe struny, może dać inspirację do odkrywczych refleksji? Ewa Kaca w swoim tomie „Ten garnek to mój bóg” udowadnia, że można tak ustawić promień obserwacji, aby oświetlił te miejsca, które nadal pozostają osłonięte cieniem niedopowiedzenia. Wyjątkowością jest tutaj fakt, że poetka używa nie światła, ale właśnie cienia, wydobywa – ukrywając, odsłania przez zasłonę. Paradoks. Sztuka. Wiersze składające się na omawiany tomik są w swojej warstwie werbalnej raczej anty-miłosne, są wręcz pochwałą nie-miłości, są wyzwoleniem się spod jej ciążących okowów. Jak to zatem jestRead More →

Kiedy ukazało się “Inne miasteczko” – debiutancki zbiór opowiadań Michała Kukuły – byłem przekonany, że to forma zamykania za sobą wieka przeszłości. Załatwiania niedomkniętych niemczańskich spraw, wkładania kilku brakujących puzzli do wspomnień, aby ich gotowy obraz powiesić na ścianie i ruszyć dalej. Niemcza miała być trampoliną do fabuł osadzonych we Wrocławiu, Paryżu czy Nowym Jorku. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka lat później Kukuła wyrzeźbił “Granit” – zwartą powieść gatunkową, której fabularnym sercem znów była Niemcza. W tamtej opowieści listonosz Ziemowit Stopka wracał do rodzinnego miasteczka, a społeczna humoreska przeistaczała się w szkatułkową powieść spod znaku Bahdaja i dzikiej fantastyki. Kto myślał, że autor wycisnąłRead More →

Pojawiają się już w pierwszym wierszu. Czterolistne konie – bo o nich mowa – na Muradach, czyli w krainie, gdzie konie są najszczęśliwsze. I nie tylko konie… Murady (które czytam sobie jako murawy rade z naszego po nich stąpania) to bowiem przestrzeń magiczna i mityczna, w której dzieci oswajają patyki-znajdy, sznurki, szkiełka, wyobrażenia przepastnych i niczego… Już lada chwila podmiotka liryczna poczyni zupełnie inne odkrycia. Z jednej strony – dotyczące hipokryzji świata dorosłych (wesołych świąt osacza system wartości), z drugiej – własnej homoseksualności, której przejawy potrafią budzić niezrozumienie (nasza płeć nie jest bez znaczenia / a tak często bywa mylona / (ze staropanieństwem)), a niekiedyRead More →

Milczał przez niemal trzy dekady. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wydał dwie książki poetyckie i wydawało się, że na tym koniec jego poetyckiej działalności. Ot, taki szybki i krótkotrwały romans z Euterpe, aby zobaczyć, jak to jest być poetą z dwoma tomikami na koncie. Wszystko wskazywało na to, że takie postrzeganie Artura Roberta Pluszczewskiego – bo o nim mowa – jest jak najbardziej uzasadnione. Okazało się jednak, że Pluszczewskiego ogarnęła swoista forma letargu, gdyż po ćwierćwiekowym niebycie na niwie literackiej pokazał, że żyje, ma się całkiem dobrze i znowu zaczął uprawiać poletko z wierszami. Z jaką zatem propozycją wychodzi świdnicki poeta do czytelnika poRead More →

Dawno nie czytałem takiej poezji. Tom „A wiatr w polu leży” Marty Basąg to doskonała lektura na okres zimowego przesilenia, na dni krótkie a noce długie, na szarość i smutek za oknem. Wyczytałem, że ulubioną porą roku Autorki jest zima, jednak obawiam się, czy miała ona na myśli zimy, jakie nam się ostatnio przytrafiają. W każdym razie jeżeli kogoś dopada melancholia z powodu aury (lub jakiegokolwiek innego powodu) z całą odpowiedzialnością przepisuję mu w recepcie najnowszy zbiorek wierszy Marty Basąg. Powiedzieć, że to wiersze optymistyczne, radosne, słoneczne, to przecież nic o nich nie powiedzieć. Nie w tym jest siła ich pozytywnej wibracji. Nie wyczytamy wRead More →

„Zawsze fragment” to tytuł ważnego tomu poetyckiego w dorobku Tadeusza Różewicza. Stanowił on również najkrótszą wykładnię lirycznego, a może nie tylko lirycznego świata tego wybitnego poety. Podobnie rzecz ma się z propozycją Szymona Florczyka i spieszę z wyjaśnieniem, że nie chodzi bynajmniej o wtórność, epigonizm, czy choćby twórcze nawiązanie do klasyka polskiej liryki ubiegłego stulecia. Świat Florczyka, podobnie jak świat Różewicza jest mozaiką złożoną z wielu fragmentów. Możemy podejrzewać, że w przypadku autora „Kartoteki” spójność obrazu została strzaskana wojennymi bombami, u krakowskiego poety powód jest zgoła inny. Wydaje się, że monadyczny świat jest światem zastanym, niczym w ziszczonej przepowiedni Witkacego. To wielość niekoniecznie składająca sięRead More →

“Arbuz na gorąco” Maurycego Dudka (a właściwie Moniki Dziuby) to książka, która rzuca śmiałe wyzwanie konwencjonalnym formom literatury podróżniczej. To więcej niż reportaż – to osobista, refleksyjna odyseja przez tysiące kilometrów i wiele krajów, ukazana z perspektywy bohaterów, którzy mierzą się zarówno z pięknem, jak i z absurdami świata. Jest w tej książce coś z przygody życia, coś z melancholijnej pocztówki, ale przede wszystkim – coś głęboko ludzkiego. Dudek zachwyca jako kapitalny obserwator, który potrafi wyłapywać najdrobniejsze detale. Jego opisy są pełne precyzji i plastyczności – dostrzega kształt dachówki w bałkańskich miasteczkach, sposób, w jaki bociany ceremonialnie stawiają nogi, czy absurdalny kontrast między chińską restauracjąRead More →