Co dwie minuty powstaje tyle zdjęć, ile zostało zrobionych przez cały dziewiętnasty wiek. Taśmociąg ujęć, kolorów, filtrów zaciska gardło; prezentacje, odbicia świata rozlewają się niczym kolorowa zupa i musimy czasem podpłynąć w sam róg sufitu, aby nabrać powietrza, wpaść w bezruch i chociaż przez chwilę nie dodawać niczego od siebie. „Kwestia wyboru” Mariusza Ropczyńskiego to tomik zdecydowanie fotograficzny, jest to jednak fotografowanie ze starych dobrych czasów – misterium obserwacji, rytuał migawki, późniejsze powolne przeglądanie odbitek zawiniętych w szary papier. Każdy z wierszy możemy potraktować jako zdjęcie, z którego zrobieniem autor długo się nosił, czekał na odpowiedni nastrój wizualny, rozlanie się światła i cieni, dobry rozkładRead More →

Od zawsze niektórym podróżnikom nie wystarczało samo bycie gdzie indziej, przemieszczanie się, radość czerpana z obcości. Odczuwali także potrzebę zapisu, upamiętnienia, przekazania informacji o dalekim tym ludziom, którzy pozostali na miejscu. Często podróżnicy wybierali jednak dzienniki, reportaże, prozę lub pisanie przewodników po nieznanym. Poezja to rzadszy wybór, a właśnie na taką formę zdecydowała się Jola Gęsicka w swoim „Debucie”. Jesteśmy przez autorkę zabierani w różne przestrzenie – Maroko, Ukraina, Gruzja. Tam, gdzie ciągle ciepło i lepko, piasek wypada spod kartek. Fikcja i prawda miksują się w mocnym słońcu podczas luźnego wylegiwania się na plaży. Dwie postaci obserwują swoje ciała, dotykają się, strzepują z łopatek kropelki potu.Read More →

Czy Piotr Barański w swoim najnowszym zbiorze wierszy nawiązuje do idei miasta-ogrodu, myśli o końcu cywilizacji, gdy rośliny przebiją dywany, obrazy, pożrą pomniki i arterie? A może chodzi o tę niezliczoną ilość zakurzonych paprotek, które oblegają urzędowe kwietniki i parapety w prokuraturze, będąc porzuconym symbolem ujarzmionej natury? Chyba żadna z tych odpowiedzi nie jest prawidłowa. Myślę, że warszawskiemu autorowi chodzi bardziej o namysł nad językiem, narosłym na podstawie odwiecznego ludzkiego przyglądania się przyrodzie, a który teraz rozbija się w niedostosowanym do niego mieście, pełnym murków, skrzyżowań, biurowców, supermarketów, wirujących ulotek i haseł. Poza tym „naturo-gadaniem” czy też „naturo-myśleniem” najważniejszymi tagami „Miasta roślinnego” zdają się byćRead More →

Uniwersalia i materialne, uszczegółowione konkrety to nie tylko pojęcia, okupujące stronice przykurzonych książek, ale także kwestie, które są naturalnym elementem życia. Każdy w pewnym stopniu zawieszony jest pomiędzy ideami a codziennością, w której detale rozgrywają swoją nieubłaganą partię. Ktoś może skupiać się dzień w dzień na przeliczaniu każdej małej kalorii, drobiąc widelcem wśród strączków i kaszy jaglanej, a zupełnie nie interesować się ogólnikami. Ktoś inny chce zupełnie uciec od fizjologii czy spraw przyziemnych i podróżować myślami po tajemniczych zakątkach niczym piłeczka porwana przez kolorową mgławicę. W literaturze można zauważyć podobną dychotomię – zwykle szczegół i ogół tańczą wspólnie, i to nieraz w jednym zdaniu. BywaRead More →

Dla niektórych pisarzy ważne są fabularne wolty, inni dogrywają swoje teksty tak, aby każdy szczegół łączył się z innym, a tekst przypominał kostkę Rubika; jeszcze inni skupiają się na języku i lubią przypominać, że to wszystko nieprawda. Są także tacy, dla których język to medium, dzięki któremu mogą oddać najgłębsze nieuświadomione pokłady własne. Ci, dla których ośmielona wyobraźnia jest wyborem pierwszym, naturalnym. Stanisław Florek ze swoim „Miastem bez przystanków” wpisuje się bez trudu do ostatniej grupy, dla niego proza to zdjęcie rentgenowskie lęków, snów, fantazji i przeczuć. Od pierwszych zdań książki wie się, że nie mamy do czynienia z prozą „robioną”, wytwarzaną fabrycznie, zakrojoną na łatwe znaczenia,Read More →

Tworzenie literatury kojarzy się z działaniem indywidualnym, samodzielnym, skrytym, oddzielonym od reszty świata i mającym swoje czułe sekrety. Na podwalinach, którymi są imię i nazwisko, a najczęściej jednak samo nazwisko, autor stawia wytrwale rusztowania i buduje swoją wieżyczkę z kości słoniowej, aby stać się kiedyś, przy wielkich zasobach szczęścia i samozaparcia, człowiekiem-zaklęciem. Czytelnicy z przyjemnością będą wypluwać z siebie to magiczne słówko, na przykład Bolaño, Bolaño, Bolaño, a działanie uroku spowoduje, że u każdego pojawi się odpowiedni splot obrazów i skojarzeń. Joanny Kocik i Karoliny Deling chyba w ogóle nie interesuje podobna samotna dłubanina, stawiają raczej na kumpelski zapis i wspólne roztopienie się w jednejRead More →

W książce „Powiedz mi swoje imię” Mariola Mikołajczak opowiadała historie z bułgarskich Rodopów. W „Bałkańskim szkicowniku” jej zainteresowania rozszerzają się, fabuły krótkich historii anektują kolejne krainy i kraje. Przemierzamy starymi autobusami, busami, pociągami i zdezelowanymi autami Albanię, Macedonię, Czarnogórę, Kosowo, Serbię, Turcję i znów Bułgarię. To właśnie ten kraj oraz Turcja wydają się narratorce najbliższe, opowiada o nich najcieplej, sprawiają wrażenie krain chaotycznie uporządkowanych, wybranych, wartych szacunku i odwiedzenia; chociaż autorka od czasu do czasu wbija Bułgarii szpilki, głównie w kwestii utraty wielowiekowego charakteru oraz zbyt mocnego włączenia się kraju w kapitalistyczny taniec. W całym „Bałkańskim szkicowniku” unosi się przyjemne, wcale nieckliwe, wspominanie „bardziej prawdziwej”Read More →

Czasem tak bywa, że pewne tomiki chce się czytać według klucza biograficznego. “Garda” Sylwestra Gołębia właśnie taka jest, podmiot liryczny wydaje się mocno przylepiony do autora, siedzi mu wręcz na plecach. Czytelnik ma ochotę grzebać w wersach, przy okazji grzebiąc w trzewiach realnej postaci, która gdzieś tam jest i właśnie je kolację. Tomik sprawia wrażenie czułej, sfabularyzowanej spowiedzi, zamknięcia pewnego okresu lub zamknięcia całego dotychczasowego życia w sześćdziesięciu stronach. Z podsumowań wyłania się poezja z miejsc niechcianych, z terenów opuszczonych fabryk, z krzaków, na których powiewają jednorazówki, zza płotu, gdzie kable mieszają się z kapslami i gruzem. Taką przestrzeń, świat przedstawiony, zapowiada już okładka –Read More →

Psychiatra, ksiądz, prostytutki, prokuratorka, pisarze, śpiewaczki, dzieciaki, które kiedyś kimś zostaną oraz jeszcze inni bohaterowie tworzą wspólnie uniwersum „Saudade”. Osobnym wielkim, pochłaniającym wszystko, bohaterem jest Lizbona, miejsce, które się skrzy, przyciąga i często nie chce wypluć swoich małych mieszkańców. Marta Kucharska powoli, w każdym rozdziale, odpala kolejne życiorysy, uruchamia bohaterów, którzy pod koniec książki stworzą wspólnie swojską ferajnę, a każdy okaże się związany z każdym. Ciekawe jest to powolne dokładanie przez autorkę kolejnych puzzli, dopracowywanie świata, oplatanie czytelnika siecią relacji między postaciami. Nie sposób nie zauważyć, że za próbą budowania własnego stylu i historii stoi też chęć przywołania ulubionych autorów, gra z literaturą hiszpańsko iRead More →

„Histeryjki obrazkowe” cechują ujęcia kontrastowe, zderzanie tego, co stare z drobinami współczesności. Powstaje wrażenie, że bohaterka tych wierszy to ktoś, kto dorastał w świecie wyobraźni, nie zaniedbując klasycznej edukacji i kontaktu ze sztuką, lecz teraz musiał wystawić czułki na świat, który jest czymś całkowicie innym niż tamten stworzony w imaginacji, ukształtowanej harmonią, malarstwem, beletrystyką i pięknym mitem. Bohaterka stara się odnaleźć w świecie bez piękna, na ulice wychodzi szczelnie oklejona bandażem i płótnem. Pełna tęsknoty za starymi czasami, za ludźmi, którzy trzymali klasę, dobrze akcentowali słowa, a w kieszeniach mieli róże. Ulica, przystanek, sklep nie mogą być tylko sobą, muszą zostać zderzone z językiem, wyobrażeniemRead More →