Marcin Gałkowski – Brzydkie wiersze

Marcin Gałkowski (ur. 1988). Aktualnie mieszka i studiuje we Wrocławiu, widywany też w Kłodzku i Gliwicach. Na papierze debiutował w „Antologii Postgeneracji” a swoje wiersze wyśpiewuje w psychodeliczno prog – rockowym Laudanum i elektronicznym Korowiow. Motto? Morrisonowskie „nie jestem szalony, interesuje mnie wolność”.

jesień

wyczuwam jesień ona idzie po mnie w szarym
kitlu z ortalionu i gumiakach a żółć i czerwień
to tylko złudzenie optyczne rozszczepienie dymu
już palą się łąki pękają jabłka i trzeszczą jabłonie

wyczuwam jesień na moim małym balkoniku
ona czeka pod stołem w kuchni bawi się kłębkiem
sadzy strzyże uszami kiedy przemakają szyby

jesień przyjdzie z melancholią i zapachem szronu
otuli nas liśćmi wytnie z filcu poprzekręca karki
i wskazówki w zegarkach a potem zakopie każe

czekać na wiosnę



wódka z pieprzem

nocą wychodzimy na miasto w poszukiwaniu
dźwięków nylonu i satyny a kilka jędrnych
tu i ówdzie kobiet wbija szpilki w asfalt i żółty
karton

kilka jędrnych tu i ówdzie kobiet wbija szpilki
a my stoimy w bramie patrzymy sobie od stóp
do głów i powoli coś w nas się indukuje jest środa
i zimno

powoli coś w nas się indukuje w tajlandii kwitnie
orchidea i handel dziećmi ale tu przejeżdża tylko
nocny autobus wiezie z sobą zapach zgniłych jabłek
i trochę nasienia na tylnym siedzeniu

a za nim jest
ciemno

(8 I 2008)



18 XII

znalazłem ten tekst przy ciele młodego mężczyzny
na przystanku komunikacji miejskiej
musiał czekać na tramwaj i umrzeć z głodu

robi się ciepło wstają pociągi poziom wody
jest niepokojąco wysoki a siarka usztywnia
oddechy

w mediach ogłoszono że jestem schizofrenikiem
dwudziestego pierwszego wieku rozmawiam
z metanolem i tym brunatnym ściekiem w kranie
a potem na rondzie wypływa ze mnie błoto

jutro mam urodzić się od nowa
każda chrząstka strzępek skóry
każde przekleństwo i drut
wszystko jasne jak płonący bazar

—————————————
powietrze wyłamuje dłonie
jest niebezpiecznie podniecająco
wsadzasz mi pończochy do ust
czekamy aż odłączą nam prąd

(W-w; 18 XII 2007)



spandex

będzie już tydzień jak nie napisałem
żadnego wiersza i szczerze mówiąc
dobrze mi z tym

o siódmej rano stęchlizna wytacza się z bram
po Ostrowie Tumskim kręcą się perwersje

siedzę słucham jak szeleścisz rajstopami
i nie muszę już myśleć
o czym
w jakim przypadku
i czy w ogóle ktoś to przeczyta
naturalnie poza tobą butelką czystej i psem
nie muszę penetrować dziur
na planie miasta ani żywić się ambrą purpurą
i wyprzedażami w hipermarkecie

mijał już tydzień jak nie napisałem
żadnego wiersza taki piękny wynik

ale nie
jak zwykle musiałem coś
spieprzyć

(W-w; 22 I 2008)





erotyk wrocławski
Karolinie

otwierają się przed nami nowe horyzonty
nowe dni i pory roku dotąd nieznane
z niejednego pieca będziemy jeszcze
wybierać sadzę i błoto pośniegowe

niejedną noc wypełniać deszczem gdzieś
nieważne namalujesz wielkie dzieło gdzieś
nieważne wypluję parę koncertów i przyjdzie
wiosna zetniemy kominy zasadzimy cegły

ważne będziemy
będzie my

(26 IX 2007, jeszcze K-ko)