Maciej Adamczyk – Możliwość imbiru

Niektórzy poeci to prawdziwi cyrkowcy. Z drobnych strużek atramentu naniesionych na papier potrafią wyczarować dziwaczne światy, które służą raczej do “czucia”, a nie profesorskich robinsonad. Maciej Adamczyk zawsze z nonszalancją żongluje wersami, odwiedzając miejsca i uczucia, o których nie wspomina się za często. Wstydliwe półsłówka, tamten przebłysk w brzoskwiniowym sadzie i odwracanie lęków brzuchem do góry. Z takich cięć wynika “Możliwość imbiru”, czyli książka, dzięki której można zajrzeć za kotarę własnego wesołego miasteczka.


Maciej Adamczyk, poeta

Pewnego razu
jak świeżo po herbacie
wpadła Tosia
i nie zwlekając ani chwili dłużej
z pięknymi oczami rzekła:

Panie Macieju
jest pan paskudnym i plugawym poetą
takim trochę również pizdkiem
i ogólnie bardzo nieprzyjemnym
dla wszelkich ludzi
brzydkim gryzipiórkiem.

I to jest na razie wszystko
co chciałam panu
jak najprędzej
powiedzieć.

Małpia księżniczka

Siedziała przy stole w jasnej sukience
tak jasnej
że można by ją szczypać w ramiączko
a w misce leżały rozgotowane brzoskwinie
całkiem rozpaćkane od nieustannego iskania.

Ogon ładnie odkurzony
na rękach narysowane hałasujące świerszcze
w sam raz świetne do patrzenia na nie
jak się jest smutną i jeszcze
wcale a wcale
niezakochaną.

Tymczasem w szufladzie
proszę bardzo
rozsypane świeczki i plasterki
i mirabelki
i piosenki.

Nic od rana nie widziała
ponieważ ma delikatnie poderżnięte gardło
jednak słonecznik odwraca głowę w jej stronę
a w małpiarni chuje
tak bardzo chciała pokazać
że ręce już czyste

Zastępca owczarka niemieckiego

Poprzysiągł w budzie
że jak otworzy rozporek
to nie wypadną nasiona do zasadzenia drzewka
i dopiero w barbarzyńskim gaju wytropi
wysilając wciąż oko
wiszące na gałęziach zaszczane sukienki.

Ogolony na łyso zapach jesieni z sierści
jej spojrzenie z jabłkiem w dłoni
i cuchnącą kostką w zębach.

Czy widziałaś lisie ścierwo
suszące się z praniem
i jak lisia matka na nie płacze
żeby nigdy nie wyschło?

A jednak przymierzyła
w dobrze zaplanowanym sekrecie
jedną z sukienek
tylko niestety zapomniała
(taka zawsze zapominalska!)
ściągnąć ją z gałęzi.