Michał Tabaczyński – szkolny atlas apokalipsy – wiersze z lat 1997-2006

Michał Tabaczyński (1976) – tłumacz literatury amerykańskiej i czeskiej, autor esejów i szkiców krytycznych. Opublikował arkusz Wiersz (Toruń 2004) i antologię współczesnej poezji amerykańskiej Parada równości (Kraków 2005). Współautor słownika młodej kultury Tekstualia bis (Kraków 2006).


W lipcu 2007 r. w wydawnictwie Mamiko wydał “szkolny atlas apokalipsy”


Trzy wiersze z wydanego tomiku:


Na drogę

        „Takie ognisko tutaj uczyniło
        Ranek, tam wieczór, i już jedna strona
        Tonęła w bieli, w tamtej ciemno było…;„
                  Dante


Najdroższa, pomóż; wśród błahych inwokacji –
ja – wciąż na parkingu, czekam w samochodzie,
ty – w szale zakupów (rząd kas, na podłodze
walają się drobne, ktoś przed tobą płaci

złotym mastercardem – nieziemskie transakcje;
zachodzące słońce znów tka przez żaluzje
żałosne widziadła…). Wcale nie żałuję,
że wreszcie wracamy. Prędzej, nasze akcje,

niezbywalny ciężar, brawurowo tracą
na wartości, teraz, tu, w przedsionku nieba.
Lotne dywidendy, których nie potrzeba
przedstawiać – śmieszą nas swoją mrówczą pracą.

A pracują na nas, zresztą – ostatkiem sił.
Wypada wciąż wierzyć w wartościowy papier,
ten ostateczny trust. Stylowy ochłapie,
ekstatyczny wersie, resztko starta na pył,

błaha inwokacjo, najmniejsza podaży –
jeszcze nam zależy. Ciężki krok metrycznych
stóp, tych jedynych stóp zysku – wbrew wytycznym
opowie o wszystkim, cokolwiek się zdarzy.

Wbrew wytycznym (prosto! jasno! beznamiętnie!)
odtańczy znów swoje na tych wysokościach,
gdzie niestały promyk, przesadnie nieznośna
formalna brawura – tłumaczą się mętniej

i mętniej. Jedźmy już, szczęśliwie za rogiem
otwiera się niebo: obfita recesja,
natchniona prowizja, paniczna, przedwczesna
wyprzedaż. Powiedz, co kupiłaś na drogę.


2004



Uwikłana w nicość niewygodo…


Uwikłana w nicość niewygodo – podróży?
gonitwy? ucieczki? Kurczący się dystansie,
co to za ucieczka, która się tak dłuży?
Ty, letni przeboju, niepowstrzymany transie,
wyśpiewujesz piękno, które – kogoś tu wzruszy?


1999



Wcale mi nie zależało na tym…


Wcale mi nie zależało na tym, na czym powinno
było zależeć najbardziej, chociaż jawnym petitem
pisały o tym gazety, o tym nadawał płynną
polszczyzną radiowy spiker i z banalnym zachwytem

mówili o tym na wizji, ja jeszcze nie wiedziałem,
że mowa to jest atrament w kolorze ciemny szafir,
który wysycha na popiół, że komicznym widziadłem
bywa jątrząca się fikcja – zadrukowany papier,

że świat przykłada do nas obce zupełnie miary,
droczy się, nieustępliwy, ale wytrawny handlarz,
bez końca winduje ceny, w przecenie ma koszmary,
że i te idą jak woda – ta, w której ty się taplasz.


2005