Zuzanna Turkiewicz – Świat jaki pamiętam

ZUZANNA TURKIEWICZ ur. w 1978 r. w Nowej Rudzie (Góry Sowie). Absolwentka Liceum Ekonomicznego oraz Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia prawnik. Z zamiłowania podróżnik i fotograf. Obecnie współpracuje z
Uniwersytetem w Marburgu prowadząc prace naukowe z zakresu prawa
międzynarodowego i europejskiego. Pisze od najmłodszych lat.

WSTĘP

Tomik pt. „Świat jaki pamiętam…” to zbiór myśli, które rodziły się w mojej głowie i sercu przez wiele lat. Były przelewane na papier dla mojej duchowej potrzeby dialogu z samą sobą. Przez długie lata wiersze te były zapomniane, aż do momentu, kiedy pewnej deszczowej niedzieli Marta odkryła je w zakurzonym kufrze na strychu. Dzięki jej ciągłym namowom i naleganiu przez prawie dwa lata borykałam się z myślami o opublikowaniu utworów. W wyniku
tego w maju 2006 roku zapadła decyzja, iż wiersze te ujrzą światło
dzienne i podzielone zostaną na dwa tomiki, a drugi z nich nosić będzie
tytuł „Gdyby nie On” Zbiór tych wierszy to nic innego jak przemyślenia dorastającej na wiejskim łonie natury dziewczynki, która drogi swojego życia upatruje w Bogu, rodzinie, szacunku i miłości. Dziewczynki, która wierzy
w prawdę i sprawiedliwość, mimo iż widzi otaczające ją z każdej strony
cierpienie ludzi i zwierząt. Większość wierszy dotyczy miejscowości z której pochodzę, jej cudownych krajobrazów i miejsc, które codziennie odwiedzałam w drodze do szkoły. Miejscowości, która mimo zwiedzenia już tylu innych
zakątków świata, jest dla mnie najpiękniejszym azylem na ziemi. Moim
jedynym prawdziwym domem! Mottem mojego życia jest to, aby stwarzać świat lepszym dla ludzi, i aby perły poezji były ukojeniem dla rozpaczających i być może radą dla szukających w niej pomocy i nadziei…
Z całego serca pragnę tu podziękować mojemu serdecznemu
przyjacielowi księdzu Piotrowi, którego przyjaźń, modlitwa i siła jest
szlachetnością, którą obdarował mnie Bóg. Moim przyjaciołom, którzy
swoją obecnością przez cały czas wspierają mnie, służąc mi przyjacielską
pomocą i radą. Pani Jadwidze Sadowy-Cebula, pani Zofii Klimek i panu Wiesławowi Kowalskiemu za wyznaczenie moich granic zawodowych i za uświadomienie mi tego, że droga, którą idę jest słuszna. Marcie, bez której namowy Tomik ten by nie został wydany. Mojej babci Emmi Bosshammer, której obecność i wieczorne rozmowy będę pamiętać do końca życia. Dziękuję również mojej całej rodzinie i wszystkim innym, których pominęłam ponieważ brakowałoby tu miejsca, aby ich wymienić, a są dla mnie bardzo ważni.
A przede wszystkim dziękuję moim kochanym i cudownym rodzicom
Ewie i Zdzisławowi, za ich ciężką pracę i wkład, który włożyli w moje
wychowanie. Dziękuję za to, że zawsze jesteście, kiedy Was potrzebuję,
i że tak bardzo nas kochacie. To właśnie Wam z wdzięczności i miłości
dedykuję ten Tomik. Z okazji Waszej trzydziestej rocznicy ślubu, życzę
Wam wszystkiego dobrego, dużo zdrowia i nadal tak pięknej miłości,
którą siebie i nas obdarowujecie! A sobie życzę, aby Bóg pozwolił nam
jak najdłużej trwać razem ciesząc się sobą i wiarą w Boga, która tak
umacnia i wiąże naszą rodzinę. Bez Was, Dawida, Grzegorza, Ani,
Adama i „bożego słowa” moje życie nie byłoby takie, jakim jest…

Zuzanna Turkiewicz

LEŚNA SZOSA

Kiedy idę szosą
Gór Sowich
widzę mój raj
upragniony!
Zbocza powleczone
tysiącami barw,
dolinę dziewiczej
Piękności.
Malowany wąwóz
otula me życie schronieniem,
barwami złota
bogactwem obdarza.
To moja niekończąca się
kolorowa Fortuna !!!


WOLIBORSKA JESIEŃ

Jesień okryła mą wioskę,
kolorami życie mieszkańców
otula.
Jest czerwień – miłości,
brąz – zamyślenia,
złoty – bogactwa.
Jesień okryła lasy i łąki,
aleja kasztanów
szarością smutnieje.
Brzozy deszczykiem
złotych listków tańcują,
babie lato kosmyki
mych włosów przeplata.
Złota jesień mą wioskę
ozdabia,
okrywa mój raj tajemniczy.
Jest zając i szpak,
jest promyk słońca
na kocim grzbiecie.
Woliborska jesień
mą wioskę do snu chce utulić,
w ciepłych kolorach zimę zawołać.
Woliborska jesień chce pomóc
wierności nam do niej zachować.

MOJE MIASTO

Szum ulic,
klekot starego autobusu
wiezie mnie do Rudy.
Przejazdem
omijam wioski,
ryba w wodzie
pluskiem mnie wita.
Śmierdząca,
kopalniana hałda,
bólem bezrobocia
uderza,
Nie ma już nic!
Nie ma po co wracać,
Nie ma po co tu żyć!
A ja? Co ze mną?
Dziękuję Bogu,
że znowu tu jestem!
W mojej opustoszałej,
płaczącej Nowej Rudzie…