Sławomir Studniarz – Aforyzmy metafizyczne i inne wiersze

Wiersze Sławomira Studniarza są wyjątkowe. Wydaje się, że ułożył je poeta pochodzący z minionych dziesięcioleci. To mylne wrażenie wynika stąd, że przypominają one, że poezja nie jest tylko komunikatem o sytuacji, o banalnym zdarzeniu czy o zniesmaczeniu życiem. Wiersze te z jednej strony są wizyjne i plastyczne, a z drugiej misterne językowo. Mają swój rytm i nerw.

Lektura poezji jest obcowaniem z tajemniczymi obrazami. Czytasz, więc zapoznajesz się z szyfrem. Przypominasz sobie, że wiersz jest dziełem sztuki, a nie skowytem czy brutalnym gestem, którego podstawowym celem jest nachalne zawracanie głowy.

Każdy utwór ma sobie właściwą dramaturgię. Jest zapisem skoncentrowania się na formie przekazu, który niesie artystycznie przetworzone głęboko osobiste sprawy. Poetę cechuje wysoka kultura literacka i zarówno wrażliwość duchowa, jak też estetyczna. Dzięki swoim uzdolnieniom mówi oryginalnie o tragicznym pięknie istnienia, a nigdy nie tylko o sobie samym. Powaga istnienia łączy się tu z ludycznością, która podnosi rangę przenoszonych w słowach kwestii.

Gorąco polecam twórczość Sławomira Studniarza — takich wierszy jak on nie pisze nikt poza nim.

Prof. Zbigniew Chojnowski


Pejzaż—nieobecny
Pola przysypane świeżym śnieżnym puchem
Biała gładź bez kresu i bez początku
Zatarte znaki skazane na zatracenie
Czysta nieskazitelna płaszczyzna pustki

Otchłań Absolutu wchłania poszczególny byt
Różnorodne postaci topią się w wiecznym tyglu
Lecz nie ustaje kosmiczny taniec cząstek
Stała jest tylko powszechna płynność rzeczy
Wciąż inna treść zastyga w znajomym kształcie
Z pierwotnej Jedni wyłaniają się odrębne twory
Co raz na kanwie rysuje się pstrokaty wzór
I na powrót tonie w monotonii tożsamości
Parada pozornej rozmaitości nie ma końca
Złudna wielorakość wypełnia czas

Osobista strata nie zdoła poruszyć wszechświata
Pojedyncza śmierć nie wpływa na ogólny porządek
Nieobecność nie zaznacza się w pejzażu
Nie zachował się ślad po tym, co tu zginął
Ukołysany do snu przez zmarzłe źdźbła i sitowie
Zelżał zabójczy uścisk bezlitosnego mrozu
Zmiękło nieustępliwe wcześniej podłoże
Odciśnięty w ziemi zarys nieubłaganie zanikł
Świadectwa obecności rozwiały się jak mgła
Próżno jej szukać w obojętnym krajobrazie
Lecz na przekór żywiołom trwa wyryta w pamięci
Tej ostatniej najdroższej ostoi przeciw przemijaniu

Landscape of absence

A field covered in the freshly driven snow
An immaculate blanket of blankness
The surface of the sea unruffled by the ripples
Markings on the sand obliterated into oblivion

The abyss of the absolute swallows all things
Singular patterns dissolve into indifference
Yet particles cannot stop their cosmic dance
Fundamental flow is the only constant
New stuff is molded into familiar shapes
A motley design rises from pure identity
And melts into monotony of sameness again
The play of appearances fills the time
An endless spectacle of seeming variety

An individual loss cannot disturb the universe
The general scheme is not affected by a single death
The landscape does not show the absence
No sign remains of him that perished in its embrace
The human deposit its once vital element
The merciless cold released its pernicious grip
The frozen crust then so unyielding softened
The outline imprinted in the ground vanished
All traces of the presence are irreversibly eroded
But absent in the view, it is seared in memory
Our last desperate stand against impermanence

Jej umysł nastrojony jest na nieszczęścia

Jej umysł nastrojony jest na nieszczęścia
Wyczuwa z oddali podstępne podchody
Z precyzją sejsmografu rejestruje
Nieśmiałe drżenia w trzewiach bestii

Jak skaner – ujawnia ukryte pęknięcia
Wewnętrzny radar wyświetla widmo zagłady
I gdy już zawali się świat
Nagły krach nie zdoła jej zaskoczyć

A ja mam w głowie maje
Cieniste, rzeźwe gaje
Świergotliwe ptasie raje
Letnich polnych dróg rozstaje
Ukwieconych łąk kobierce –
Do nich rwie się moje serce

Cisza przed burzą nie uśpi jej czujności
Jasne niebo to zapowiedź gromu
Szósty zmysł uprzedza wypadki
Przyszłość rysuje się jej w czarnych barwach

A ja mam w głowie maje

She has a mind attuned to disasters

She has a mind attuned to disasters
It detects insidious onslaughts at a distance
Like a seismographic instrument
It registers tentative tremors in the bowels of the beast

Her mental scanner detects hidden cracks
The specter of doom flashes on her internal radar screen
So when the world finally collapses
A sudden blast cannot take her by surprise

While I dwell in endless summer
All aglow with sunlit glamour
Meadows richly strewn with flowers
Shady, soothing leafy bowers,
Birds’ intoxicating songs –
For them my heart longs

She is not fooled by a lull before the storm
The blue sky forebodes a bolt
Her sixth sense spots impending calamities
Tomorrow holds a promise of extinction

While I dwell in endless summer


Sławomir Studniarz (ur. 1965), doktor habilitowany w dziedzinie literaturoznawstwa, pracuje na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W pracy naukowej zajmuje się między innymi relacją między brzmieniem a znaczeniem w poezji anglojęzycznej. Główny obszar jego zainteresowań stanowi jednak twórczość Edgara Allana Poego, której poświęcił wiele artykułów i trzy książki, dwie wydane w Polsce, jedną w USA. W swoim dorobku ma także liczne artykuły w prestiżowych czasopismach naukowych, takich jak The Edgar Allan Poe Review, Poe Studies, The Journal of Beckett Studies. W roku 2020 został wybrany na członka zarządu amerykańskiego towarzystwa naukowego Poe Studies Association. Funkcję tę sprawował przez 2 lata.

Jest również tłumaczem literatury anglojęzycznej i przełożył ponad 40 książek. Największą popularnością wśród czytelników cieszą się jego przekłady opowiadań Poego, kilkakrotnie wznawiane od 2003 roku. W roku 2022 nakładem wydawnictwa Marginesy ukazał się nowy, poszerzony zbiór zatytułowany Opowiadania prawie wszystkie. Wiersze zaczął pisać niedawno i tworzy zarówno w języku polskim jak i angielskim, stąd obecność w tomiku również wierszy anglojęzycznych.