Sławomir Matusz (ur. 1963 w Sosnowcu) – poeta, eseista, krytyk literacki. Stypendysta Zarządu Województwa Śląskiego w 2008 roku. Jest autorem tomików wierszy Nie podaję nikomu ręki (1985), Mistyka zimą (1990), Szare mydło (1993), Podtrzymanie, podniesienie (1994), Wakacje (1995), Przewrotka aniołów (1999), Elegia transgeniczna/ Transgenische Elegie (2000), Mięśnie twarzy. Wybór wierszy z lat 1983-2001 (2002), Serdeczna mammografia (2003), Cycek Boży (2007), 5.31. Ojciec Konrad (2008) oraz zbiór Narkoeseje (2004), Pieśni odejścia i powrotu. (2010). Przygotowuje do druku tom Licznik Geigera. 20 najważniejszych współczesnych wierszy polskich w interpretacjach – publikowany we fragmentach w „Migotaniach, przejaśnieniach” i „Akcencie” oraz tomik wierszy Piosenka o okienkach. Wiersze, artykuły i szkice publikował m.in. w „Twórczości”, „Toposie”, “Akcenie”, kwartalniku „44”, “Migotaniach, przejaśnieniach”, „Czasie kultury”, „Portrecie”, „Opcjach”, „FA-arcie”, „Kartkach”, Śląsku”, „Undergroucie”, toruńskim kwartalniku „Teka”, „Zeszytach poetyckich”, „Akcencie”, „Pro Arte”, „Kulturze”, magazynie „Teraz” (Filadelfia), „Gościu Niedzielnym”, „Gazecie Wyborczej” i wielu innych. Prezentowany w antologiach „Macie swoich poetów” (1996), „antologia nowej poezji polskiej” (2000), „Zagłębie poetów” (2002) “Zderzenia poetyckie 2009” (2009). O twórczości S. Matusza pisali między innymi: Krystyna Kłosińska, Marian Kisiel, Edyta Antoniak, Karol Maliszewski, Piotr Bratkowski, Janusz Drzewucki, Bożena Budzińska, Grzegorz Olszański, Maciej Szczawiński, Paweł Dunin-Wąsowicz. Stanisław Burkot (UJ) zaliczył trzy tomiki S. Matusza do najważniejszych książek poetyckich lat ’80 i ’90 (St. Burkot Literatura polska po 1939 roku, PWN 2006). Wiersze S. Matusza tłumaczono na niemiecki, angielski, szwedzki, słoweński i czeski. Był Stypendystą Zarządu Województwa Śląskiego w 2008 r. Jest autorem nazwy i formuły Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Przeciw poetom” im. Witolda Gombrowicza. Należy do Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem, Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Strona autorska: www.poezja-slask.webpark.pl Sławomir Matusz Pieśni odejścia i powrotu Druga elegia dla Edyty Będę Cię szukał wszędzie – bo moje szukanie jest pełne prawdy i miłości. Będę błądził, bo błądzenie jest szukaniem Ciebie. Szukał w zapoznanych kątach domu: szufladach ze zdjęciami, na twardym dysku, w zapomnianych ulicach miasta – gdzie koty nie chodzą, miejscach spacerów i spotkań, listach, wspólnie czytanych książkach, szafach z ubraniami, koszulce na oparciu krzesła i niebieskim staniczku pachnącym piersią. Szukał w kwiatach na oknie i ziołach w kuchni, wylizanych garnkach, a pobielonych pleśnią. Będę znajdował Twoje ciepło – w poręczy schodów, poduszce, solniczce, słuchawce telefonu, filiżance z nie dopitą herbatą, łyżeczce którą musnęłaś ustami, pasku od sukienki, odbiciu na obrączce – bo dobry Bóg daje znaleźć szukającym. Będę wertował słowniki, podkreślał zaklęcia i słowa, które słyszałem od Ciebie, głoszone z miłością, nadzieją, dobre słowa, pisane na urodzinowym bileciku: By powoli porządkować kochając; w powieści Nabokowa: Ufając Tobie zawierzam Bogu, że „szach i mat” w grze o tę miłość należy do nas… Na nowe życie z prawdą i miłością. Damy radę. Damy radę. Będę pisał na wodzie, palcem na piasku, na skałach, na murach kościołów, na murach tego miasta – aż do krwi, aż do kości. Żłobił aż miasto zrozumie tę miłość. Damy radę – będę pisał na kamieniach polnych w drodze do Lisowic, szukając Ciebie, prosząc ojca. Moje szukanie jest pełne prawdy i miłości. Będę szukał wszędzie Twoich ust i słów, Twojej rady i śmiechu. Twojej ręki, zawstydzenia, radości i stóp do całowania w zimnej pościeli. Będę rwał zęby smokom, wypalał cegły, nosił wodę, karmił wspólnie łabędzie, całował szyję i oczy, i usta, nosił ciało nadziei – całował pępek świata i strugał kołyskę. Mojaś Ty, Plenna – odbiorę owoc, jaki dasz. Będę Cię szukał w trzewiach i trzewikach, rozłożonych udach, w kwileniu, bólu, odurzeniu sobą, we włosach i duszy, w splątaniu ramion, losów i uczuć, pieśni razem śpiewanych – aż zaplotą się w jedną pieśń, której słowa: damy radę. Będę szukał wszędzie, bo moje szukanie jest pełne prawdy, miłości, zawierzenia i płaczu. Bo moje szukanie jest pieśnią, płaczem, jest życiem. Po śmierci Matki nie płakałem tak, jak teraz płaczę, bo zostawiła mnie z Tobą. 15 i 16 czerwca 2009 r. Zmarła 10 marca 2007 o godz. 5.31 pamięci Matki Chciałem, żeby jeszcze zaznała radości, żeby coś zobaczyła pod koniec życia – zobaczyła jeszcze raz Kraków, pojechała do Pragi, pojechała na południe Europy – nigdy nie była za granicą a zbierała pocztówki; żeby przestała palić i była zdrowsza, mniej się kłóciła, żeby nie jadła tyle białej chemii. Chciałem, by przed śmiercią zobaczyła Barnabę, by zobaczyła, że mnie się zaczyna układać. Cieszyłem się, że zaprzyjaźniły się z Edytą. Że mogą ze sobą gadać po 2-3 godziny – podczas kiedy ostatnie parę lat my ze sobą nie mogliśmy wytrzymać 10 minut. Była harda, w ostatnich latach nieprzystępna. Liczyłem, że pierwszy kryzys chorobowy ją zmieni – że zrozumie i poczuje potrzebę opieki. Że to zauważy i jeszcze raz doceni. Naprawdę tego chciałem – myślałem o tym. Cieszyła się “Cyckiem Bożym” – choć nie wiem czy go czytała – żartowała z Edytą, że sam jestem taki Cycek Boży. Mnie tego nie mówiła. Miałem nadzieję na to, że doczeka jeśli nie jakiejś mojej nagrody, to przynajmniej nominacji do Nike. Że będzie dumna, chociaż przez chwilę. To miało być dla Niej i dla Barnaby. Nawet jej nie zdążyłem o tym powiedzieć. Modlitwa dla Edyty Antoniak Panie Boże pomóż abym nie zmarnował żadnego dnia i jej uczucia. Abym pamiętał o jej dwunastoletniej tułaczce i nie zaniedbał niczego, aby stworzyć jej dom. Abym ręki nie podniósł, nie skrzywdził słowem i ścierpiał gorzkie żale – lepiej ją rozumiał. Aby nie cierpiała biedy i poniżenia ze strony głupich i złych ludzi. Aby mogła być szczęśliwą matką i nie doświadczyła więcej samotności. Bo każdy człowiek złożony jest i prosty zarazem – w czystości serca pragnie prostych rzeczy błądząc często. Tak ja pobłądziłem pragnąc tego, co ona, dla niej. Otoczony chmarą złych ludzi, którzy czynili krzywdę jej i mnie, trwoniłem czas – wdając się w próżne dyskusje z nimi, miast ją ratować – serce szczerze mnie kochające. Sam tułacz, porzuciłem knajpy i tawerny, ale nabrałem złych manier człowieka który śpi z zawiniątkiem pod głową – by w razie niebezpieczeństwa szybko się oddalić. Wiedziałem co to dom – ale prawie go nie zaznałem nosząc swoje rzeczy pół życia na kiju. Uwolnij mnie Panie Boże od koszmarów dzieciństwa i wieku młodego. Uwolnij od pomyłek w wieku dorosłym. Uwolnij od tytoniu. Uwolnij moje oczy od pokus, na które tracę czas. Uwolnij mnie od nieprzyjaciół. Abym mógł okazać wdzięczność Mojej Pani i dać to, na co zasługuje – miłość, bezpieczeństwo dostatek, macierzyństwo, spokój. Aby stał się DOM, o którym oboje marzyliśmy. Aby zdziercy i oszuści, poborcy podatków i komornicy go nie nachodzili, a nasze dzieci rosły szczęśliwe. Abym widział uśmiech, a nie lęk przed kolejnym dniem na jej twarzy. Panie Boże, daj nam miłość w całej krasie i okazałości – pozbawioną leków, lęków i poniżenia. Miłość może być głęboka ale i głodna, zagubiona. Spraw, aby nasza miłość nie była bezdomna i przepełniona trwogą. Panie Boże spraw abym nie zapomniał tej modlitwy, a ona odmawiała ją ze mną codziennie, i nie brakło nam siły, i bym nie zmarnował kawałka kamienia i grudki gliny tak nam potrzebnych, by zbudować dom. Tak mi dopomóż. Jak możesz, dopomóż nam więcej. |
2010-05-01