Dr Jacek Mączka (1965), poeta, literaturoznawca. Autor tomików poezji (najnowsze – Pomyśleć prześwit, Wydawnictwo “Miniatura”, Kraków 2009 oraz Kroisz coraz cieńsze, Wydawnictwo “Miniatura”, Kraków 2009). Napisał obszerną monografię – Powidła dla Tejrezjasza. O poezji Janusza Szubera, Księgarnia Akademicka, Kraków 2008. Publikował, między innymi, w Akcencie, Frazie, Inspiracjach Jungowskich Albo Albo, Kresach, Kwartalniku Artystycznym, Nowej Okolicy Poetów, portalu culture.pl, prowadzonym przez Instytut Adama Mickiewicza, Tyglu Kultury, Tygodniku Powszechnym, Rzeczypospolitej, Studium. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina i Tyskiej Zimy Poetyckiej. Jego książkę Dalsze ciągi zakwalifikowano do drugiego etapu Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS Kilka wierszy z tomu “Bliższe okolice”. Książkę wydano 30 kwietnia 2010 roku. Już raz niosłeś tę opowieść Biała Cerkiew w Międzybrodziu. Komary jak oszalałe. Smak czarnych owoców morus alba. Lepka słodycz, na koniuszkach palców piszący i pisany – tak samo bezradni. Ich niepewny uchwyt nad krawędzią dołem wzburzony San – powtarzalność rzeczy i spraw przyprawia o zawrót głowy pies niesie w pysku śniętą rybę słońce prześwietla kosmyk włosów. Epistola W Międzybrodziu, obok paryi, na wyraju – złotookie jaszczurki grają w berka. Strzępi się z zapadniętej cerkwi ton dzwonów. Senny. O San miedzianołuski (jak żmija). Grzebienie porohów stroszy. Na Horodyszczu w srebrną kołystkę wypłukaną przez deszcze – echem. Listy śle bukwą koślawą. Brązowy enkolpion z pestką meteorytu. Świat Nawet stąd mogę widzieć. Grudniowy wieczór. Ojciec i ja. Mam trzy, może cztery lata. Chrzęst zmrożonego śniegu pod butami. Przód drewnianych sanek i płozy podbite metalową taśmą czasem lekko w górę. Opatulony po czubek nosa kocem w zieloną kratkę – nie dostrzegam otaczających nas ciemności. Mgła tak jakby za najbliższym wzniesieniem kończyło się wszystko głuchy brzęk pustych wiader i szczekanie psa niebo hermetycznie przystaje do ziemi granice zacierają się nikną nie mogąc zmienić nic z tego co miało się wydarzyć zapalasz papierosa Załuż Tyrawa Solna Wujskie – terra incognita – tracą resztki materialności obrócone w mit Deptane po drodze Capsella bursa pastoris – tasznik pospolity. Dla nas, brzdąców – zwyczajnie „chlebek świętojański”. Sercowate łuszczynki pełne złotych nasion, wbrew zakazom dorosłych, miażdżone z błogością zębami. Koźlonogi pies Wielkiej Bogini, grubiański i nieokrzesany, kontent klepał się po owłosionym brzuchu. Teraz, przewertowawszy na próżno liczne leksykony, z obowiązku kronikarza – przywołuję inne imiona: kaletka pasterska, bydełnik, tobołki pastusze, kaszka, boursea pasteur, shepherd’s burse, borsa di pastore. Uznajmy to za przyczynek do poezji zielników albo świadectwo śmiertelności słowa. Tkliwość rozkruszy gołoborza Gładko milkną ptaki, na dnie słoiczka – garstka czubrycy. Szron wokół szczęk, skwar muska białe kamienie. Tętnią zetlałe zgliszcza – łęgami spłoszony San. Pandemonium W lesie leszy straszy. Majki – płaczki zawodzą, dziewonie po runie. W kłosach zboża poświst z sykiem albo latawiec na wielkich skrzypiach gra. Rusawki rano po rosie. Południce na miedzy, mamuny jak lalki malutkie. W stawie nagi topich. Oblepiony błotem. W czerwonej czapeczce. I nie pomoże ubożę pod progiem. Ani stulik, woniej, lastowicznik, gałązki liszkowe (z leszczyny), miodu naparstek pod dziki bez. Ani okadzanie dymem ze świńskiego łajna . Prowcza Potok gada gate gate para gate parasam gate bodhi swaha, owcze dzwonki wtórują, mężczyzna w szelkach ostukuje młotkiem siewnik z rdzy. Dźwięki są wyraźne Czysto rozchodzą się w powietrzu i znikają. |
2010-05-01