Witek Sułek – Plantacja

Nazywam się Witold Sułek [ur. 1970 w Ozimku, poeta, księgarz, eseista.
Szkice krytyczne i artystyczne drukowałem min. na łamach “Stron”, “Gazety Wyborczej”, “red”]


Pięć wierszy z wydanego tomu:


Korytarz

życie to taki korytarz, córko

czasem wydaje się nieskończenie długi
a czasem tak krótki, jakby wcale nie był korytarzem

bywa tak wąski, że trudno zrobić w nim nawet jeden krok
a czasem tak szeroki, że nie sposób dosięgnąć, ani nawet zobaczyć ścian

bywa wysoki, bez sklepienia, albo niski, prawie tak płaski jak kartka papieru
jakby wcale…

a gdy spotykają się dwa korytarze mogą połączyć się
a gdy spotka się ich więcej, może powstać labirynt

gubią się w nim pątnicy i karawany
nawołują matki

i czasem zatrzymuje się w nim czas



Biedronki

dusze mają doskonale kulisty kształt
kiedy spadają z nieba
co wygląda jak deszcz

wchodząc z impetem w atmosferę
deformują się ale nie cierpią
– przynajmniej te,
które wpadają do ust tym dzieciom
oniemiałym w zachwycie co stoją
nieświadome cudu wzajemnej komunii
zamiast się kryć

ale większość spada na ziemię

idąca do nieba mgła
wraz z biedronkami,
które lecą po kawałek chleba właśnie dla nich



***

nie ma sensu wpatrywać się dzisiaj w niebo
wiatr rozpędził baranki
tylko oślepnąć można

i nie pomoże czarne szkiełko
to nie zaćmienie, ale bardziej koniec świata
przynajmniej tego jego kawałka pod nogami

owieczki




***

splecione korzenie drzew
jak pieszczota ckliwie czuła
lub śmiertelny uścisk odbierający oddech

gdyby w tej ciszy padł chociaż jeden dźwięk
pozwoliłby nam to być może rozpoznać
ale my też milczymy

i coraz wyraźniej wyrzynają się kolejne słoje





Tabor

pety w popielniczce ułożyły się w kształt konia
bohatera potrawy cynowej czarnej patelni
– obracam ją, potrząsam

w opadającej chmurze popiołu nie widać jak tabor odjeżdża

w usta wkładam spalony ziemniak, któremu udało się ukryć