Milczał przez niemal trzy dekady. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wydał dwie książki poetyckie i wydawało się, że na tym koniec jego poetyckiej działalności. Ot, taki szybki i krótkotrwały romans z Euterpe, aby zobaczyć, jak to jest być poetą z dwoma tomikami na koncie. Wszystko wskazywało na to, że takie postrzeganie Artura Roberta Pluszczewskiego – bo o nim mowa – jest jak najbardziej uzasadnione. Okazało się jednak, że Pluszczewskiego ogarnęła swoista forma letargu, gdyż po ćwierćwiekowym niebycie na niwie literackiej pokazał, że żyje, ma się całkiem dobrze i znowu zaczął uprawiać poletko z wierszami. Z jaką zatem propozycją wychodzi świdnicki poeta do czytelnika po tak długiej nieobecności?
„Do światła na wodzie” – taki tytuł nosi kolejny, trzeci zbiór jego wierszy wydany jesienią 2024 roku. Już sam tytuł intryguje i każe zastanowić się nad jego znaczeniem, zakresem semantycznym, a tym samym możliwościami interpretacyjnymi. Autor wyraźnie ukierunkowuje swoją perspektywę patrzenia, bo w tytule mamy do czynienia z dwoma elementami wzajemnie się uzupełniającymi, ale jednocześnie będącymi w pełnej zależności od siebie. Swoje liryczne wrażenia wynikające z oglądu świata kieruje nie tylko do czytelnika, ale także (a może nawet przede wszystkim) do tych dwóch pierwiastków, jakimi są światło i woda. Stanowią one rolę niejako pośrednika między autorem a czytelnikiem. Głównym nośnikiem treści jest światło, woda zaś pełni funkcję fundamentu, podstawy, na której owo światło może pełnić swoją rolę. Symbolika światła i wody jest tak pojemna, że sposób interpretacji jest wielowymiarowy, a to daje niezwykle szerokie spektrum odbioru. Można rozpatrywać te symbole przy użyciu narzędzi wypracowanych przez literaturoznawców, filozofów, teologów i wielu innych specjalistów. I z pewnością o to właśnie chodzi. Każdy czytelnik ma prawo interpretować tekst na swój sposób wedle swojej wiedzy i życiowego doświadczenia. Jakie zatem treści zawierają się w omawianym tomie liryków?
„Do światła na wodzie” to 45 tekstów poetyckich, w których autor dokonuje próby opisania świata, w jakim przyszło mu żyć. Nie jest to widzenie rzeczywistości w wymiarze uniwersalnym, ale jednoznacznie subiektywnym, jako że wiersze pisane są w pierwszej osobie. Już tekst otwierający tomik pt. „Woda” informuje odbiorcę, że autor nie powstał z prochu i w proch się nie obróci, ale z wody i w nią ponownie się zamieni, kiedy przyjdzie właściwy na to czas. Jakże wyraźnie czuć tu ducha teorii Darwina, bo według niego początek życia na ziemi (lądzie) wziął się z wody właśnie. Poeta mówi o sobie wprost: Z wody powstałem / i w wodę się przemienię (…). A więc jesteśmy świadkami narodzin autora, by w następnym liryku – z zachowaniem logicznej konsekwencji – dowiedzieć się, iż Ze światłem w oczach zaczynam życie („Lumen naturale”). Dalej zaczyna się wędrówka przez życie, które to nie zawsze jest posłuszne oczekiwaniom autora. Poeta doświadcza różnych sytuacji: gubi się, czuje się obco wśród swoich, wątpi, ociera o szaleństwo. Uważna lektura tekstów Pluszczewskiego pozwala na zapoznanie się ze sposobem widzenia rzeczywistości okiem poety. Wiersze mają charakter iście refleksyjny. To prezentacja świata przez pryzmat solipsyzmu. Poeta jest tu zarazem filozofem, który próbuje obnażyć jedną z wielu składowych rzeczywistości. Patrzy. Analizuje. Zapisuje.
W wielu utworach, a w sumie w prawie wszystkich, wyraźnie daje się zauważyć, że autor stosuje liczne powtórzenia, jakby chciał zwrócić szczególną uwagę na te – jego zdaniem – najważniejsze elementy, jakby obawiał się, że czytającemu może umknąć ten jakże istotny element i wówczas tekst będzie niewłaściwie, w sposób niepełny odczytany i zrozumiany. A może te powtórzenia to zabieg czysto techniczny (ilościowy), który miał na celu jedynie „napompować” wiersze, żeby nie były zbyt krótkie i nie sugerowały tym samym, że twórca nie ma zbyt wiele do powiedzenia? Taki odczyt też jest możliwy i dopuszczalny, choć mało prawdopodobny. Brak znaków interpunkcyjnych zdecydowanie poszerza zakres interpretacyjny wierszy, dzięki temu semantyka treści wychodzi poza ramy określone przecinkami i kropkami.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o ilustracjach, które uatrakcyjniają kontakt z czytanymi tekstami. Ich autorką jest żona poety Iwona Machoń-Pluszczewska. Jej barwne grafiki wraz z tekstami męża dobrze się uzupełniają, prowokują i zmuszają do konfrontacji słowa z obrazem. Wiersze Artura Roberta Pluszczewskiego pomieszczone w omawianym tomie są jak elementy garderoby: na jednego pasują, na drugiego mogą być mocno przyciasne lub zbyt obszerne – albo fason nie taki, albo kolor nieodpowiedni. Są to teksty skrojone pod konkretnego odbiorcę o określonej wrażliwości na słowo i język, pod konkretny gust, o którym rzekomo się nie dyskutuje.
Artur Robert Pluszczewski, Do światła na wodzie, Nowa Ruda 2024, s. 70.
Tamara Hebes