Po “Błędzie Paralaksy” i “Tak myśli-cielsko” Tamara wraca z nowym zbiorem wieszy. “Lunarnik” to zbiór treściwych, trafiających w sedno utworów, umorusanych w melancholii, wyobcowaniu i samotności. Zapraszamy do przeczytania kilku wierszy z tego tomu.Read More →

Wiersze Tamary Hebes są krótkie, treściwe, trafiające w sedno, co podkreślają wyraźne puenty. To dobra, Różewiczowska szkoła. Także w warstwie ideowej, którą określa głęboko doznawany sceptycyzm i melancholijne doświadczenie rzeczywistości. To szary, Kafkowski świat, w którym podmiot jest kimś nieobecnym, wyobcowanym i samotnym. Klimatem tomu “Lunarnik” rządzi przede wszystkim Weltschmerz, który zostaje nazwany w jednym z wierszy „popiołem istnienia”. Podmiot „nie ma gdzie uciec, kiedy / sen śni sam siebie”, zatem „żyje poza życiem”, chce się wycofać i milczeć oraz pozostać na zawsze zapomnianym. Prześladuje go jakieś fatum i poczucie winy, a zdezintegrowany świat, na początku którego był bełkot, trafnie opisuje metafora „rozbitego lustra”. ToRead More →

Ze wstępu autora: KOMU DZISIAJ POTRZEBNA FILOZOFIA? „Żyjemy w czasach, w których zajmowanie się filozofią w jakiejkolwiek postaci koniecznie wymaga usprawiedliwienia.” Tak w Wiedzy obiektywnej pisał Karl Raimund Popper. Po co apologia tego, co ma już wielowiekową tradycję? Jeżeli coś wymaga najmniejszego nawet usprawiedliwienia, znaczyć może to tylko tyle, że sprawa nie jest jednoznaczna i pojmować ją można na bardzo wiele sposobów. Zdecydowana większość ludzi zna słowo „filozofia”, ale termin ten z pewnością budzi różne skojarzenia. Dla jednych jawi się ona jako dyscyplina naukowa zarezerwowana dla umysłów niezwykłych, dziwnych i poruszających się po płaszczyznach oderwanych od ziemskiej rzeczywistości. To nauka pojmowana głównie z obecnością naRead More →

DessousJest taka czerwień, której można dotknąć.Wybija się spod warstwy soczystego nieba,a potem okazuje się, że to odwrotna stronaświatła. Jego brak sprowadza głęboki sen,niespokojny. Za każdym razem taki sam,bo ogień spala krew, która raptem stężała. Jest taka czerwień mistyczna, kołysząca sięjak maki wbite między źdźbła dojrzałego zboża.Ona wymusza prośbę, ale usta są suche, bezradnienieruchome. Tylko oczy błagają czernią źrenic.A czerwień nie ustępuje. Wcina się w twarde mięsozmysłu i zaczyna się podróż przez mosty zwodzone. Jest taka czerwień nabrzmiała delikatnością,wypchana ciepłem, które tylko wzmaga pragnienie.Każda ucieczka zawsze kończy się powrotem do miejsca,gdzie dreszcz porusza niewidzialnym płomieniem.Jeszcze ta przestrzeń oddychająca rytmicznie iruchliwość wciągająca w siebie drobiny czasu. JestRead More →