Czasem poezja jest niczym płacz przy nagrobku ukochanej osoby. “Ziemia”, od której wszystko się zaczyna i kończy, właśnie taka jest. Nie jest to pisanie z użyciem słów czy liter, tylko rozdzieranie bólu, który utkwił głęboko niczym zatrute ostrze. Jednak w tych “trenach” nie odczujemy tylko terapeutycznego przechodzenia kolejnych stadiów żałoby. Usłyszymy także krzyk odwiecznej niezgody na śmiertelność, której nie ukoi nawet czuła relacja z siłą wyższą. Spróbujcie tej poezji, jeśli nie boicie się, że grudki “Ziemi” będą bębnić Wam o skroń. Jesień Szelest liściPrzypomina miChrzęst kościZupełnie jakbymSzedł drogą śmierciDepcząc święte szczątkiLedwie przysypane ziemiąRozrzucone jak nawózRozrzucone jak sólIlu potrzeba byłoZłamanych kręgosłupówZwyrodniałych stawówPołamanych rąk i nógBym mógłRead More →