Fryzjer raz w miesiącu odwiedzał wszystkie regimenty szpitala. W sumie przebywał 3 dni. Na pana fryzjera nikt z nas nie czekał. Nie zauważyłem, żeby jego wizyta była szczególnym dniem. Nic z tych rzeczy. Golibroda był starszym panem. Przypominał referenta z urzędu niż stylistę fryzur. Pojawiał się po śniadaniu. W kącie korytarza, w świetlicy-jadalni mościł warsztacik, czyli prowizorkę, łatwą do rozbiórki. Na stoliku stawiał maszynkę do strzyżenia, ręczną i elektryczną, brzytwy, nożyczki i kilka grzebieni z powyłamywanymi zębami. Do krzesełka przywiązywał długi rzemienny pasek do ostrzenia brzytwy, którą wecował. Nigdy nie przynosił ze sobą lustra. Strzygł, jak to się mówi, na sucho albo pod garnek. PostrzyżynyRead More →

***Pierwszy Biały wierszprzeczytałem wśród Białych ścian,na lekcji języka polskiego. Był bez przecinków,rymów i kropek. Pamiętam, że pletliśmyo nim straszliwe głupstwa,tylko polonista zachowałdo końca lekcji spokój. Minęły lata,niziny pracowałyna chwałę gór i pagórków,oraz depresji. Biały wierszszedł za mną, jakpies za Tobiaszem,choć to nie było takdo końca, jak w sztucepisania, gdzie czasamitrzeba nakłamać, żebyto się dało czytać. A potem – ni stąd, ni zowąd –wystukiwałem pod dyktando sercawiersze, opowiadania i felietony,tak Białe, że dostawały kolorów, izaczęły się sypać słowa, jak z garści,chyba nie muszę pisać, jak się starałem,żeby pisać, ale na swoich warunkach.Read More →