Krzysztof Bieleń – ur. w 1967; opublikował Roztwór nienasycony, Wiciokrzew przewiercień, Błystki wahadłowe, Pył zawieszony. Ubytki żółtej plamki Diabli nadali i diabli to wezmą, ale wciąż lubię wpatrywać się w rzeczy w zasięgu mojej ręki, na podorędziu, w tym w te rzędy martwych liter, wiecznie, żal się Boże, szeleszczących papierem, nie mając najlichszego dowodu na to, że na wiarę zasługują. Ale to głupstwo; teraz bardziej martwi mnie to, że w strasznym tempie ubywa mi żółtej plamki w oku, stąd, bez względu na resztę, muszę dać oczom odpocząć i wpatrywać się, na terenie otwartym, naturalnie, w dal, w linię horyzontu. A w metropoliach, pośród drapaczy chmur, warto wypatrzeć szczyt wieży, i wzrokiem schodzić z niej powoli w dół, na samą ziemię, po czym ponawiać próby, im częściej, tym lepiej. Długi ciężki biały dzień Jedząc śniadanie (garstkę ryżu z jogurtem i z orzechami), widzę przez okno Wielki Mur, zwany również Długim Miastem, a myślę o tej wyprawie w górę rzeki, przez góry zasnute dziś chmurami, by jutro, a najpóźniej pojutrze dotrzeć do portu, i najchętniej w biały dzień, nim chłód nie nada kształtu parze z moich ust. Będzie ciężko (w ostateczności mogę wybrać łatwiejszą drogę, wiodącą poprzez wioski słynące z zapachu rybich trucheł). Rozgryzając pestki Tyle pomyłek, nieporozumień, zwątpień, a tutaj jeszcze ten nekrolog przede mną, to pustkowie bez wdzięku. I po horyzont droga ze spieczonego błota, drewniana podwójna palisada; step zmarniał, rzeka przyschła. Rozgryzam pestki dyni i słonecznika pod tym bezlistnym drzewem (pestka to pestka, listek to listek, proste). |
2018-07-03