[…] Robert Utkowski napisał własną – bardzo prywatną, bardzo radomską – Antologię Spoon River. Zrobił to po swojemu, przemyślnie komponując ten niewielki tom jak rozmowę domowników, którzy wchodzą sobie w słowo, prostują opowieści poprzedników, spierają się i dopowiadają to, co przed chwilą usłyszeli. Każdy tekst nawiązuje do wcześniejszego jako glosa lub kontrapunkt, autocytaty i parafrazy budują system odniesień kumulujących się zwłaszcza w kilku litanijnych wierszach (Mieczysław, Czas męczy wszystkich). Powracają te same ulice „w kwadracie giserska promyka odrodzenia” (Odrodzenia), rynsztok, prawie rajski ogród podwórka, podmiejskie łąki, tory kolejowe, przywoływane ponawianym wysiłkiem wspominającego. […]
Z posłowia Anny Spólnej
ARTYKUŁY POCHODZENIA ZAGRANICZNEGO
tu wszystko wokół wyrasta ze skaryszewa, przychodzi, przyjeżdża
wpada i wypada dziad utkowski też tak wpadł, był rok
gdzieś tak tysiąc dziewięćset dziesiąty, coś sprzedał, z kimś się pokłócił
i teraz (nadal mamy gdzieś tak tysiąc dziewięćset dziesiąty)
prowadzi sklep kolonialny na wprost dworca. odnotujmy
dla porządku: kamienica zniknie po wojnie. ale na razie jest i jest
przełom wieków. za kilka lat tzara będzie piał jak kogut, ten głos
tu nie doleci, usłyszę go wiele lat później
zanim artykuły pochodzenia zagranicznego
przestaną być w cenie, pomiesza się z herbatą
berrymana, krzykiem lowella, sardynkami o’hary (dlatego jednak
nie jestem malarzem). właściwie nie mogę sobie przypomnieć
jego imienia, leży pod samym murem, tam gdzie julia
z nosowskich utkowska, za nic nie mogę sobie przypomnieć, za to
widzę wyraźnie jak handluje kawą, czekoladą, cukierkami
czekając aż ktoś wpadnie na jego ślad
GISERSKA
powietrze przy torach, niteczko, jeszcze pachnie tamtym ciastem
tu był strumień, tu pole, tędy wiodły ścieżki
pole było duże, tory niebezpieczne, strumień z roku na rok
coraz węższy
traszki i motyle porzuciły go, zapomniały
asfalt przykrył wszystko i granit
w nawiasach dat zapisana czyjaś niekończąca się
historia
święta maria magdalena, bernadetta spod jedenastego
zmieniła się bardzo, bardzo nas wtedy
wodziła za nos, małych, trzymających się trzepaka
w kwadracie giserska promyka odrodzenia
skarbem były kamienie, metalowe śruby
wagony na bocznym torze powoli
ulegały rozkładowi – dla nas były
zamkiem, więzieniem i dzikim zachodem
karbid wrzucaliśmy do wody i do góry
wyrzucaliśmy ręce patrząc
jak po kawałek chleba
odlatują biedronki, boże krówki, petronelki
Robert Utkowski
Absolwent filologii polskiej, doktor w dyscyplinie Literaturoznawstwo. Teksty artystyczne publikował m.in. w „Kresach”, „Brulionie”, „Kartkach”, „Frazie”. Wydał cztery książki poetyckie: Najdłuższa noc pod słońcem (1999), Fluktuacje (2003), Czarna taksówka (2011), Katalog wystawy (2013).
Był dziennikarzem telewizyjnym, redaktorem naczelnym lokalnych i regionalnych mediów, wykładowcą akademickim. Pracuje w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli o. Muzeum Literatury w Warszawie. Mieszka w Radomiu.