W „Ponieważ” świat jest gotowy, przypomina jedną z plansz w pac-manie. Nie ma tutaj jednak zdecydowanej marszruty, wyzwań czy uganiania się za punktacją. Gracz liryczny w tych wersach siada w kącie pod ścianą lub flaneruje leniwie po korytarzach. Duchy tu to nawet nie duchy, można podejść i je sprawdzić – będą zrobione z prześcieradeł, szczotek i wózków na gumowych kółkach. Wszystko w tomiku Majcherczyka jest materialne, nawet słowa jawią się niczym kolorowe klocki produkowane w gardle i strunach. Autor schodzi często do poziomu składni, wadzi się ze zbitką, tak jakby w tej sferze atomowej języka mógł odkryć jego nowe właściwości dzięki pytaniu: kto to rzeczywiście mówi, do kogo należy zaimek? Kto się okaże właścicielem tych wersów, gdy zdejmę z nich prześcieradło?
Rzeczy, rzeczy, rzeczy. „Ponieważ” to mimo wszystko nie anty-konsumpcjonistyczny epos, bohaterowie Majcherczyka nie są przez rzeczy skradzeni jak u Pereca, nie filtrują swojej tożsamości przez to, co można nabyć. Wchodzą z nimi tylko w relacje – siedząc w fotelu, jestem trochę fotelem. Jedząc rosół, jestem trochę rosołem. Nie mówiąc już o cząstkach miasta i innych ludzi, które bezustannie znosimy do siebie do domu, przechowując później w przeciążonej pamięci. Przy jednym z rzeczowierszy z „Ponieważ”, „Poeta w biedronce” przypomina się „Księga grawitacji” Dawida Majera. Gdyński poeta w swoim debiucie przez wymienianie rzeczy, rozdrabnianie się w przedmiotach chciał uciec na chwilę od śmierci matki. Majcherczyk po prostu jest tymi wymienionymi przedmiotami, żyje obok nich, zamienia się w nie, dłubie w materii, aby coś pod nią odkryć. I odkrywa, tak jak wielu, drugiego człowieka, z którym może się udać coś na chwilę, duchowy przebłysk.
W „Ponieważ” poza uwikłaniem w „gotowe”, w którym możemy codziennie funkcjonować, i poza przeczuciami, że nie ma myśli bez materii, mocno zaznacza się wspomniana wyżej relacja „ty i ja”. Na początku cielesna – znów widzialne, a nie niewidzialne – na której będzie można zbudować wspólną sytuację wyjścia poza to, co jest nam znane. Powolne skrobanie, zdzieranie naskórka i kości, aby wreszcie zostało to coś, co zobaczymy tylko przy zamkniętych oczach. „Rozmyślam o tobie i o nas” mówi ta wrażliwa postać, która wyłania się zza wersów Majcherczyka. Bardzo swojski to podmiot liryczny z mądrą, ale leniwą dykcją jąkającego się, który jedzie na rowerze po kostce brukowej. Autor prezentuje niefrasobliwą sprawność poetycką, rzuca wersy lekką ręką. Nie da się nie lubić jego bohatera, bo wiemy, że jest on zdolny do wszystkiego dla drugiej osoby. Przejedzie pół kraju na małym traktorze, pokona pół miasta na wózku widłowym, jak w „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie”, aby się z nią spotkać. Porządny gość, który spalił karton z „ja” na polach za miastem, aby trzeźwiej i czulej wejść w rzeczywistość.
„Ponieważ” to niby komunikatywna, leżąca do góry brzuszkiem, poezja, lecz wgryzając się głębiej w jej tkanki, czytając wiersze po kilka razy, zaczyna wyczuwać się w nich większą ilość poziomów atmosferycznych czy znaczeniowych. Majcherczyk rzuca nam radośnie rękawicę, jego wersy pobudzają głowę i wysyłają nas w różne krainy, nie tylko do widocznych, na pierwszy rzut oka kamiennych, przesiąkniętych materią miejskich korytarzy.
Kornel Maliszewski