Marcin Mońka: Jesteś chyba najlepszym poetą wśród polskich oficerów. Praca w służbie więziennej pomaga Ci trzymać rygor podczas pisania wierszy? Jesteś zdyscyplinowanym poetą? Wojciech Brzoska, poeta: Bycie najlepszym poetą wśród oficerów, przy całym szacunku dla tych drugich, chwały mi chyba nie przyniesie (śmiech). A to głównie dlatego, że w branży, z tego co mi przynajmniej wiadomo, nie mam zbyt wielkiej konkurencji. Praca zawodowa pomaga mi przede wszystkim w przyziemnej egzystencji, stanowi tzw. zabezpieczenie finansowe. Poza tym pozwala chyba czasem zachować dystans do siebie i własnych problemów. A co do zdyscyplinowania moich wierszy – ocenę pozostawiam krytykom. Choć nie podajesz w informacjach o sobie, gdzie pracujesz, w Twojej książce pojawiają się jednoznaczne sugestie, jak choćby w wierszu “meldujemy frontujemy wyglądamy tak samo jak się czujemy?”. Twoi koledzy po fachu wiedzą, że piszesz wiersze? – Moja praca, oprócz tego, co powiedziałem przed chwilą, rzadko bywa też inspiracją dla twórczości, jak chociażby w wierszu, którego tytuł przywołałeś. To akurat tekst, który powstał podczas mojego pobytu w szkole oficerskiej. Parę osób, z którymi pracuję, wie, że piszę. Tytuł całego tomu – “sacro casco” pochodzi od jednego z zamieszczonych w książce wierszy. U zmotoryzowanych budzi jednoznaczne skojarzenia. Skądinąd wiadomo, że ten utwór był inspirowany drogową przygodą… A jak z innymi wierszami w tomiku? – Tytuł nawiązuje bezpośrednio do popularnej nazwy ubezpieczenia samochodowego, a więc kwestii czysto finansowych, z drugiej zaś strony odsyła do sfery sacrum, wprowadza w obszar transcendencji. Zderzenie tych dwóch światów daje chyba efekt z lekka ironiczny, no bo jak to może być – ubezpieczenie od święta? Czy może raczej od świętości? Wypadki drogowe zmieniają się w wypadki metafizyczne? Wydaje mi się, że te dwa porządki: ziemski, przyziemny i niebieski, niebiański, metafizyczny i ironiczny, przenikają się nawzajem w tych 36 wierszach. Motto w Twoim tomie to cytat z Lecha Janerki: “Bóg do niczego nie był mi potrzebny”. To zarazem Twoja ideowa manifestacja? – Wiersz “sacro casco” dedykowany jest poecie Wojciechowi Wenclowi i stanowi prześmiewczą polemikę z jego sposobem postrzegania świata i uprawiania poezji. Piotr Sommer, poeta, krytyk literacki, redaktor naczelny “Literatury na Świecie”, nazwał kiedyś Wencla “płaskim ideologiem kultury”. Ja piszę: “woda tych słów przemienia nas w drwinę z modlitwy (…)”. Moje sacrum znajduje się w każdym razie gdzie indziej niż mojego o kilka lat starszego poetyckiego imiennika. A cytat rzeczywiście pochodzi z wywiadu z Lechem Janerką. Kiedy przeczytałem to krótkie zdanie, od razu wiedziałem, że musi uzupełnić pierwszą, egzystencjalną część motta z Emila Ciorana, która traktuje o pisaniu o śmierci. Swoją nową książkę wydałeś u Karola Maliszewskiego w Nowej Rudzie. Tym samym okazuje się, że jesteś kolejnym poetą ze Śląska, który w tym roku wydaje książkę poza regionem. Dlaczego tak się dzieje? – Drobna korekta: tomik “sacro casco” ukazał się w wydawnictwie Mamiko Poli Maliszewskiej, żona Karola. A dlaczego poeci ze Śląska wydają książki poza regionem? Widocznie nie ma u nas wydawnictwa, które profesjonalnie zajmowałoby się wydawaniem najnowszej poezji. To smutne, ale prawdziwe. Jedyną właściwie sensowną alternatywę na Śląsku stanowiło dla mnie wydawnictwo Instytutu Mikołowskiego, ale tam terminy były, niestety, zbyt odległe. Rozmawiał Marcin Mońka GW Katowice nr 189, wydanie z dnia 14/08/2006 – 15/08/2006 |
2006-05-21