Piotr Tomczak – Starość szaf

Starość szaf


Zapach drewna, które wiele przeszło, wilgoć, rozsychająca się, rozeschnięcie, wilgotniejące, tłusto. Spękania i skrzypienia. Szuflady wciąż się wysuwają, nocami i dniami, szafy przestawiają się po pokoju, rozrastającym się w pokoje, ciągnące się od ulicy całkiem głównej, choć nieco pobocznej, aż do jakichś wstydliwych zakamarków miasta. Układają się w nieudane, a długotrwałe kompozycje przepierzeń dzielących ten pokój ze mną. Dlaczego kojarzy mi się to z jasną zielenią? Czy może zielenią odwłoków much ścierwnic czy opakowań choinkowych lub powszednich cukierków? Było już kilka remontów, malowań. Wyrywałem wszystkie zbędne półki, popękane, pomalowane na biało, wydawały się nie spełniać żadnej praktycznej funkcji. Ostatnio przeniosłem meble z tego pokoju do nowego miejsca w Paryżu. Ogląd sąsiednich mieszkań, urządzonych ze smakiem, w przeciwieństwie do mojego, mimo starań, sprowokował
pytanie: „Po co?”.




W górę, w górę!


Ostatnio często sobie przypominam o sklepach umieszczonych na szczycie wielopiętrowej nadbudówki usadowionej od pewnego czasu na szczycie naszego czteropiętrowego bloku. Nie muszę zatem jeździć do centrum miasta po zakupy, wystarczy wyjść na korytarz, i wsiąść do windy. Potem, na czwartym piętrze, zrobić przesiadkę do tej, w której ciśnienie zatyka uszy, i wysiąść kilkadziesiąt pięter wyżej, w galeriach handlowych, po części niewykończonych, i kupować, co się chce. Nie trzeba się już męczyć podróżą, wystarczy, żeby się przypomniało i pokonać strach.




Później niż „Matko, jestem głupcem”


Czy jest to zestaw fotografii, czy film? Nie jest wiadomo, czy jest to przedstawienie autentyczne. Wydaje się, że tak, że jest. I że jest to jednak film, w kilku ujęciach pokazujący zasadniczo nieruchomego. Wywiera duże wrażenie, z kilku przyczyn: jest jednym z ostatnich wizerunków, jest wizerunkiem cierpiącego, jest jednym z ostatnich wizerunków cierpiącego,
jest jednym z pierwszych zastosowań kamery filmowej, i to do postaci, która raczej kojarzy się z popiersiami, płaskorzeźbami, rysunkami, obrazami, co najwyżej fotografiami, rękopisami i drukami. Byłem podobnie zaskoczony, widząc fotografię Fryderyka Chopina. Nieoczekiwana bliskość.