Piotr Marcin Kraska – ROK END LOL

Już sam tytuł tomu Piotra Marcina Kraski wiele obiecuje i obietnicę tę spełnia z naddatkiem. To jakby trzy tomiki w jednym – każdy z nich zostaje zapowiedziany osobnym segmentem tytułu i każdy mówi własnym, indywidualnym stylem, idealnie korespondującym z treścią. Wszystkie one łączą się jednak w harmonijną całość, co ostatecznie potwierdza maestrię poety. Kraska prezentuje nie tylko niezwykle wyostrzoną świadomość potencjału języka, ale również doskonale potrafi się nim bawić. Oryginalna kompozycja i językowa inwencja nowego zbioru wierszy budzi wielki apetyt na kolejne dokonania młodego twórcy./prof. dr hab. Anna Burzyńska

Piotr Marcin Kraska, wykorzystując różne słowniki i głosy, poezję nostalgiczną, surrealną i konkretną, stwarza bajkowo-rzeczywiste uniwersum. Humor miesza się tu z horrorem, egzotyczne flashbacki z oddechami w zatłoczonym polskim autobusie, pełna powaga i namysł z kolorowymi balonami pełnymi wspomnień. “ROK END LOL” jest jak odnaleziona płyta z występami komika, który sam zaplanował swój pogrzeb./Kornel Maliszewski



WIOSNA

Obudziłem się na krańcu. Niekompletny. Puzzle trzeba poskładać w bliżej znajomą całość. Tafla kałuży, w którą uderza spadający sopel? Marzanna powinna była już dawno się utopić, stracić tchnienie, a nie pływać pod lodem, roztaczając zimne macki. Wiatr, zielony kataryniarz, wygrywa majaczące nuty. Tylko ja to słyszę? Idę brzegiem Wisły. Zdejmuję czapkę, szalik, rękawiczki. Nie trzęsę się ze strachu przed Królową Śniegu, która rzuca się do rzeki jak Wanda, siostra Marzanny.



zapach szkolnych fartuszków mieszał się z wonią chloru
po zajęciach pływania na basenie miejskim krytym
pewnego popołudnia pani od plastyki ogłosiła że koniec
z fartuszkami tarczami i w ogóle makroumundurowaniem materii
umiałem zrobić kilka długości skacząc z słupka na głębię
CZERWIEC 1989 – pęknięcia rybich łusek



#
murawa stygnie
dżin kopie piłkę w górę
obrona ni drgnie
#



4.

Zaśmiej się, zaśmiej tęgo, rubasznie!
Nieco buńczucznie czy wręcz wulgarnie!
Wady swe spiętrzyć musisz banalnie;
W żart je obrócić! Ciut nierozważnie…

Wytknij im, sobie, kwaśne bolączki,
Co wkurwia do cna i spać nie daje,
By w krasnym raju odkryć te gaje,
Które napełnią żebrzące rączki.