Pojawiają się już w pierwszym wierszu. Czterolistne konie – bo o nich mowa – na Muradach, czyli w krainie, gdzie konie są najszczęśliwsze. I nie tylko konie… Murady (które czytam sobie jako murawy rade z naszego po nich stąpania) to bowiem przestrzeń magiczna i mityczna, w której dzieci oswajają patyki-znajdy, sznurki, szkiełka, wyobrażenia przepastnych i niczego […] Czterolistne konie Moniki Marii Olech to poezja niezwykle osobista i osobna; refleksyjnie i z refleksem oddająca współczesne rytmy życia i myślenia. Kreatywna tym rodzajem kreatywnoś[ci], który okazuje się filarem sztuk[i] przetrwania. Sięgająca często po francuskojęzyczne wtrącenia, co uwiarygodnia opisywaną w niektórych częściach rzeczywistość emigracyjną, prowadzi jednak nie tylko do „poznawa[nia] cudzych tajemnic istnienia”, ale i pozwala „poznać tajemnicę własną”.
Weronika Stępkowska
ona, my i reszta istoty rzeczy
Jafrodyta wyróżniała się spośród nas.
brązowozłote włosy opasały kark,
gibkie ciało wprawiało w drżenie powietrze,
a ona sama dominowała bielą i niewydobytym
ja zawisłym w eterze.
boska J.
kiedy wzbijała się w niebo
plotkowało całe osiedle, stare miasto i…
– kpisz! pępek świata nie istnieje! – wtrąciła
siłaczka z przedmieść, zaskoczona konkluzją.
drugie pół
chodziło do nieba razem z nią,
otoczone pełnym szkłem, pomagierami i zbiorowym amokiem.
tylko trzeźwiał każdy sam,
indywidualnie.
tylko płakali niektórzy samotnie,
histerycznie.
z nieba w nieładzie,
z życiorysem pod kapturem.
widzisz, najgorsze były przebudzenia.
świadomość panoszyła się uczulona na monotonię
i nie miała za grosz taktu.
p o n i e d z i a ł e k
sinobury księżyc otrzepie kolana z zakurzonej nocy
spędzi z powiek ofiarę ze snu
nad portretem miasta zawiśnie brzask
pięciolinie oświetlą splecione constans
a potem skończy się most i obudzisz się
obok unurzana w skowronkach
zaplątana w jeszcze wiotkie struny świeżości
na palcach rozczeszę czas pomiędzy dobranoc a dzisiaj
niepytana pokażesz zmęczone stopy
ciągle śpieszymy się do siebie
zwłaszcza przez sen
bez uniesienia
umarło. lecz zanim,
upadło, brzęknęło, potoczyło się po podłodze cicho,
jeszcze ciszej, strzepnęło z promieni szadź i dym z komina.
zachody zwyczajnie mogą zmęczyć.
wieczorem padał śnieg, powoli, spiralami, szeptem.
tylko Tomasz podnosił głos, znów za cokolwiek obrażony.
Irmina lubi haft krzyżykowy, skrycie nienawidzi Tomasza,
ale nie potrafi bez niego żyć.
jej dzieci, bo jego nie wszystkie.
możemy mówić o uczuciach, występują.
Piotr jest wszystkim dla rodziców,
matka jest wszystkim dla Marzeny,
Sławomira wychowali dziadkowie.
ma pod opieką alkoholiczkę i zachowawczość.
Kazimierza, wujka, pomijamy,
nie jest niczemu winien.
zostały cztery kąty, cztery koty, pies i miejsce na miłość.
Monika Maria Olech – (ur. W 1975 r. w Dusznikach-Zdroju) – poetka, melorecytatorka i pisarka przed pierwszym wydaniem, przez kilka lat współtworzyła redakcję działu poezji Portalu Pisarskiego, gdzie również publikowała. Wydrukowana kilkukrotnie pod bacznym okiem redakcji periodyka Wytrych. Z pierwszej pasji technik budownictwa, z drugiej dyplomowana masażystka, providerka Metody TRE® zafascynowana człowieczą złożonością ciała i psychiki. Poza pracą i pisaniem obieżyświat, ultramaratonka i trenerka, rozkochana w długich dystansach, samotności tychże, kilkukrotnie stawała na podium francuskich biegów długodystansowych. Z pasji do rysunku czasem łapie za ołówek zamykając emocje między rysikiem i białą przestrzenią, z miłości do dźwięku tworzy melorecytacje własnych tekstów, zespalając je z utworami znanych kompozytorów. Artystyczne i filozoficzne spojrzenie na świat w antycznym kulcie cyfry 3 objawia się czasem tworzeniem tryptyków: zespoleń wiersza, tegoż aranżacji muzycznej i zamykającego trójkąt rysunku. Zdarza jej się coraz częściej popełniać wiersze jednocześnie dwujęzyczne. W codzienności znajduje również czas dla innych, jako jedna z fundatorek i preseska Fundacji Dusznickie Iskry, wespół z gronem przyjaciół i wolontariuszy organizuje od 7 lat Górski Festiwal Dyscyplin Męczących i akcje charytatywne. Mawia, że zaplanowała żyć co najmniej lat 130, bo „tyle jeszcze jest do o(d)garnięcia”. Swoje życie i pasje dzieli między Polskę i Francję, mieszkając na stałe od 13 lat w tej drugiej.