Michał Trusewicz – Zakwity

Poetycki wielogłos z kraju oblężonego chorobą.

Michał Trusewicz – ur. w 1995 roku. Studiuje na Uniwersytecie Warszawskim.


Weronika, Siedlce

dom pachniał lawendą, mgłą i snem
zawsze jakimś cudem cię budziłam
może zapinaniem kurtki
poniedziałkowym ziewaniem

czy wzięłaś śniadanie
refrenem wyznaczałaś rytm poranków

po 12 latach wreszcie odpowiedziałam
mamo, zjem w pracy
wtedy poczułam, że Świat zbliżył się do nas
i zaczęło pachnieć cementem, spawaniem, olejem

czułyśmy Jego obecność
to on zmienił nasze buty w werandzie
przybrudził twoje noski, wydłużył mój obcas
jednak zawsze rano powtarzałaś to pytanie
czy wzięłaś śniadanie

tylko w ten sposób mogłaś nas ocalić
zanim rozpadniemy się na osobnych ludzi

gdy zadzwonił twój lekarz dwa lata później
całe metro pachniało lawendą

12 lat temu Świat zapłodnił mnie cementem
graviditas extrauterina
poroniona przyszłość



Amadeusz, Zielona Góra

widzę że stoisz (odsuwam ci krzesło)
pocierasz chusteczką usta, zmazując delikatną szminkę
przyciszasz muzykę – nieśmiertelne Wonderful life
zmieszanym wzrokiem porządkujesz wzorki na tapecie
gazety na stole pulsują reklamami książek autora piszącego o tym samym

o niczym nie wiesz (skąd ten wniosek?)
może nie dosłyszałem
Świat stoi za firankami przekrzykuje słowa wyjęte z ust

wyrzucam zdanie o pociągu
chociaż dobrze wiem, że jestem spóźniony

odkładasz szklankę na miejsce
poruszasz się cicho jak późny listopad
kropki twego potu na czole, jaśminowe krople perfum na szyi
przed drzwiami czekasz
z czapką, bo wietrznie

mnie chwytasz za rękę
nie wypuszczasz
dzisiaj na pewno nie pójdę


Michał Trusewicz. Zakwity. Nowa Ruda : MaMiKo, 2016