MATEUSZ WABIK (1975) – magister filologii polskiej UJ. Laureat konkursów: im. Grochowiaka, „Pro Arte”, Turnieju Jednego Wiersza „Pod Jaszczurami”, Gniewińskie Pióro. Tłumaczony na j. niemiecki. Mieszka w Krakowie. Wydał 4 tomy wierszy: PRÓBA GŁOSU (ZLP 1999) PRZESTRZEŃ LOKALNA (STAL 2003) SPISEK (MAMIKO 2009) MARZENIA SŁÓW (MINIATURA 2012) Wiersze z wydanego tomu *** Nie jestem synem niebios ani nieśmiertelnym duchem ani mędrcem, chociaż staram się dzielnie przez nocy cienie straszne płomienie letniego słońca iść w nieznane. Pomiędzy Jestem tutaj pomiędzy osiedlami, łąkami, starym pasem startowym gdzie wiatr, czasem trze o szyby, latem zieleń oblewa szare blokowisko. Tu była kiedyś wioska podkrakowska, potem wybudowano lotnisko, potem zmieniono jeden hangar w muzeum, resztę porosła trawa. Teraz rozlane na dawnych polach, osiedla, strome fale betonowych ścian, szum samochodów, ludzkich rozmów. Czy pobliskie łąki pamiętające jeszcze gorące lata i srogie zimy, zamieszkują duchy? Trudne sprawy Dziadek Pryciak. Miejsce urodzenia – Kiślakówka, daleka Ukraina, nigdy w granicach Polski. Przeżył Oświęcim. Niczym Charon przeprawiał Żydów na wysypisko śmierci. Ale gdyby Ale gdyby Niemcy Ale gdyby Niemcy nie pomagali Ale gdyby Niemcy nie pomagali mojej babce w czasie ciąży, nie byłoby mojej matki, mnie, mojej siostry. Nie zakopuj mnie w piwnicy Czasami leniwy pomruk wiosny zapowiada wrzątek lata. Czasami chciałbym wyjść z domu i znaleźć pracę. Liczę dni w tygodniu ciągnące się jak wagony towarowe – ciężkie jakby przewożono nimi części samolotów na wypadek wojny. A wokół bitwa gromów z piorunochronami stojącymi na baczność przy każdym bloku. Straszny pogrom. Rdza wylewa się z rynien wraz z deszczówką. Deszcz dudni o parapet w „drobnych wartościach rytmicznych”. Zniechęcenia powoduje katar. Przypominam sobie, że dwa dni temu wyciągnąłem czyjś cień ze skrzynki na listy. Będziemy próbować się zaprzyjaźnić. Wróżby Cyganka wróży z ręki zaczepionemu na Plantach przechodniowi. Wróży mu przyszłość, mówi o pieniądzach, miłości, sprawach w pracy. Jest wieczór, ciemno, światło latarni ledwo oświetla ławki, a co dopiero linie papilarne dłoni. Ale przechodzień wie, że chodzi jej przede wszystkim o garść monet lub jeden zmięty banknot, który pozwoli przetrwać jej rodzinie, dzień, dwa trzy. Wspomnienie Cioci Basi Ślizowej Piękne czasy ciociu to były jak na Bonifraterskiej gdzie skrzypiała drewniana podłoga – jakby ktoś stąpał w lesie po śpiewających swoją opadniętą zgryzotę szyszkach – – babcia Władzia obchodziła imieniny, ty lub wujek Leszek. Wtedy w tym wielkim pokoju schodzili się wszyscy, ci jeszcze żyjący jak i ci co już odeszli. Być może dosiadali się do stołu także prababka Stasia z Butyńskich jak i jej mąż Mateusz Wabik. Kto wie? A ty w mikroskopijnej kuchni pomiędzy przedpokojem a pokojem przejściowym przygotowałaś smaczne potrawy, ciasta, sałatki i przychodziłaś do wszystkich jak się już obrobiłaś. Tyle sił włożonych w te kilka godzin, tyle lat się pamięta tamte czasy – meble, stół, wesoły gwar gości. Atmosferę wakacyjnego biwaku gdzie skrzydlate żarty wybiegają z zagród zębów na wolne powietrze. |
2013-05-02