Znory To miasto to czysta poezja Dosłownie żadnego wyrazu Potworek, co jeszcze mnie nie zjadł I tylko obgryza swój pazur A jednak ma w ślepiach coś, przy czym Mam pewność, że gdzieś tam dzień po dniu Trwa życie, trupienie zdobyczy I walka o własne terrorium Bad trip Nie chciałem ci mówić, ktoś jednak powinien Że szarą stąd jesteś, więc powiedz, aktorko Jak widzisz swą przyszłość w tej pięknej krainie Gdzie w drodze po suchar utyka się w korkach Wiesz, życie na zewnątrz to nie jest videał Jeżeli nie wierzysz, zaczekaj do rana Bo teraz jest znośnie – działanie na zerach To gapić się w ekran i liczyć baranów Syfstem zwabija Zmęczony ludziku, zmruż czasem tak oczki Byś zdołał przeczytać, gdy pisze coś maczkiem Nim cudne reklamstwa na wszelkie bolączki Do reszty słabiutką rozgłupią ci czaszkę Patrz, wszędzie sprzedają niebiańskie inferno Co kupisz tym razem – promocję czy hicior? Czym innym tej ziemi być częścią znamienną Czym innym machinie powierzać tryb życia Pracujesz jak robot i myśląc niewiele Mydlane bajeczki wyławiasz z kanałów A cała ta płapka, byś kiedyś w fotelu Bujanym truł dzieciom jak nigdyś bywało |
2019-05-14