Marta Kucharska – Saudade

Marta Kucharska – ur. 22.05.1984. Do tej pory prozę i poezję publikowała m.in. w Odrze, Toposie, Twórczości, Akcencie, Ricie Baum, Wyspie, Latarni Morskiej, internetowej stronie Biura Literackiego. Finalistka jednego z Połowów organizowanego przez Biuro Literackie, wyróżniona drugą nagrodą w konkursie TVP 2 „Dolina kreatywna”. Wydała do tej pory zbiór opowiadań „Kino objazdowe” i tomik wierszy „Abisynia”, nagrodzony 2 nagrodą w ogólnopolskim konkursie Złoty Środek Poezji za debiut poetycki. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.

Fragment książki:

Czyściec

Czyściec polega na tym, że nie ma w nim ciebie. Chodzę jego ulicami, taki blady i senny, mijam naszych wspólnych znajomych, witam się z krewnymi, którzy odeszli kilka lat przede mną. Są mili i gościnni, zapraszają mnie na niedzielny obiad, oprowadzają po mieście i opowiadają długie i nudne historie, jak na nowo ułożyli sobie życie. Częstują mnie też setkami dobrych rad, na przykład co zrobić, by ukrócić sobie męczarnie w czyśćcu albo dostać kredyt na życie wieczne w niebie (póki co, moja zdolność kredytowa jest żadna, jak oświadczył wysuszony anioł-urzędnik w banku „Gloria e Stefan”). Słucham ich jednym uchem, bo wcale nie jestem zainteresowany niebem, w przypadku, gdy nie znajdę tam ciebie, a przypuszczam, że od razu do nieba się nie dostaniesz, niezłym przecież byłaś ziółkiem. Stąd raczej poczekam.

Tak więc jest całkiem czysto i miło. Nieustannie kwitną drzewka migdałowe i bladoróżowe magnolie, które wydzielają z siebie delikatny, mydlany zapach. Gdy wychodzi się na miasto, zapach ten miesza się z kropelkami, jakie nadciągają ze strony oceanu, i idąc ulicą co chwilę odnajduje któryś z zapachów, jakim pachniałaś: Giorgio Armani, Coco Chanel, Chloe. Niestety, nawet gdy odnajduję twój zapach, i z bólu zaczynam wyć do ciebie, nie jestem w stanie sobie ulżyć, gdyż nie mam prawej ręki (na tym między innymi polega piekło czyśćca).

Ale poza tym nie jest źle. Mam tu swoich przyjaciół, z którymi regularnie umawiam się na karaoke, choć nadal nienawidzę śpiewać (pewnie dlatego, że mój głos jest ciągle piskliwy jak u kastrata, a w dostępnym w konkursach karaoke repertuarze nie ma nic nad religijne pieśni i kilka utworów Amalii Rodrigues). Co jakiś czas chodzimy też na paintballa albo do kasyna, co akurat jest nielegalne, i gdzie można przegrać wszystkie swoje grzechy za cenę czyichś dobrych uczynków. Hazard tu jest ryzykowny, a to ze względu na panujące w czyśćcu obostrzenia, zabraniające gier pod karą dostania „zawiasów” na najmniej sto następnych lat, jak i możliwość przejęcia po kimś rozmaitych grzeszków, co wydłuża czas oczekiwania na przelot do raju (czy wiesz, że tutaj również pracuje Lufthansa i British Airlines? Swoją drogę ciekawe, jak wysoki musieli zapłacić okup, by wygrać ten przetarg?), mimo to chętnych nie brakuje. Korzystam z tej rozrywki rzadko, i wolę już wypady do kina „Sant Gabriel”, gdzie nieustannie wyświetlają Casablancę, albo do kawiarni „Verandas”, która wygląda niemal tak samo jak nasza, tyle, że nigdy nie spotkałem tam ciebie, a ty przecież nigdy nie stroniłaś od mocnych trunków.

Powiem ci coś jeszcze, choć może nie powinienem. Mam tu nawet swoje kochanki. Spotykam się z nimi co jakiś czas, idziemy na spacer do Miejskiego Ogrodu, gdzie wszystkie drzewa mają ciepłe, pożółkłe liście, tak jak lubisz, a koło fontanny Świętego Szczepana stoi ojciec Roberto (on też najwyraźniej musi coś mieć na sumieniu, skoro od razu nie poleciał do raju, lecz nie miałem odwagi zapytać go co. Złośliwi jednak mówią, że jest tu już od stu dwudziestu lat i nie zapowiada się, by miał stąd na dniach odlecieć). Ma on tu własny kram, w którym sprzedaje jadalne kasztany i cukrową watę. Te kochanki bardzo lubią, gdy kupuję im słodycze, zupełnie jakby były małymi dziewczynkami. Potem idziemy do „Verandas” albo „Casa dos biscos”, zamawiamy duże ilości alkoholu, tańczymy. Jedziemy do niej albo do mnie, albo do któregoś z hoteli, które pracują równie nielegalnie jak kasyna.

Choć spotykam się z pięknymi kobietami, nie wyłączając modelek, jakich we wczesnochłopięcym wieku wycinałem fotografie, nigdy nie przeżyłem tu orgazmu. Z tego co mówił mi mój zaufany przyjaciel, na tym polega między innymi piekło czyśćca. Stąd po pewnym czasie wszyscy stają się wykastrowanymi aniołami, eunuchami, o załzawionych oczach, podobnymi do chorych z zespołem Marfana. Dlatego też spotykam się tu z innymi kobietami. By, gdy się pojawisz, być gotowym cię objąć. I pamiętać, jak to się robi.

O ile w ogóle się pojawisz, bo póki co czyściec polega na tym, że nadal nie ma w nim ciebie. Nie dostałem telegramu, że może być inaczej.

Marta Kucharska. Saudade. Nowa Ruda: MaMiKo, 2016