Mariola Mikołajczak – Bałkany magiczne

Bałkańskie opowieści wracają w magicznym wydaniu. Mariola Mikołajczak, znana ze swojego ciepłego, humorystycznego i spostrzegawczego stylu, postanowiła znów udać się na spalone słońcem południowe bezdroża. Co poznamy tym razem? Athos, czyli klasztorną republikę, do której nie mają wstępu kobiety. Tajemnice bułgarskich nekrologów i pieśni. Bałkańską moc słów oraz imion. Winne swawole pod wezwaniem Św. Tryfona i tysiące innych ekscytujących opowieści. Rozluźnijcie się i poznajcie historie, w których naukowe smaczki podawane są z dziką lekkością, a codzienne anegdotki mają swoje drugie dno. Nazdrave!


Wypijmy za zdrowie nieboszczyka

– Proszę państwa, za chwilę zaczniemy podchodzenie do lądowania. Prosimy o zgaszenie papierosów i zapięcie pasów bezpieczeństwa.

Głos stewardesy jest jak zawsze miły i kojący. Jest druga połowa lat dziewięćdziesiątych minionego wieku. Wiele rzeczy na pokładach samolotów jest jeszcze dozwolonych. Na trasie do Sofii wciąż można palić, chociaż tylko na tylnych siedzeniach wyznaczony jest „przedział dla palących”. Nikt jeszcze nie wypatruje terrorystów na pokładzie, 11 września wydarzy się dopiero kilka lat później. Nagle stewardesa oznajmia:

– Pani (tu pada moje imię i nazwisko) przewożąca gaz, proszona jest o zgłoszenie się do obsługi samolotu po wylądowaniu. – Nie wiem, czy musiała to mówić, nie wiem, czy kogoś obchodziły cudze bagaże, które zostały odebrane przy odprawie, zafoliowane i przekazane do kabiny pilotów. Czuję się głupio i spuszczam głowę, chociaż wiem, że nikt z pasażerów mnie nie zna. Dopiero po wylądowaniu zobaczą, kto odbiera pakunek od załogi.

Podchodzę do uśmiechniętej służbowo stewardesy. Wręcza mi torebkę z zafoliowanym aerozolem, patrzy z lekkim politowaniem i ni stąd ni zowąd pyta:

– Po co to pani?

– Mieszkam naprzeciwko cmentarza – odpowiadam głupio i silę się na uśmiech. Moja odpowiedź niczego nie wyjaśnia, a ta dziewczyna ma prawo myśleć, co chce o moim zdrowiu psychicznym. Widzę po jej oczach, że myśli o nim nie najlepiej.

Gaz dostałam przed wylotem od męża. Miał mi służyć do obrony przed bezdomnymi psami. Włożyłam go bezmyślnie do bagażu podręcznego, w tym głównym przeszedłby prawdopodobnie bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi. Był mi naprawdę potrzebny, bo spędzałam wtedy dużo czasu na cmentarzach lub w ich pobliżu, a właśnie tam gromadziły się bezdomne psy, które pod koniec lat dziewięćdziesiątych były prawdziwą plagą we wszystkich bułgarskich miastach i żaden kmet, czyli burmistrz nie potrafił sobie z nimi skutecznie poradzić. Na grobach znajdowały pożywienie, więc było im tam dobrze. Zawsze znalazło się coś do przekąszenia, w końcu niemal każdy odwiedzający groby przynosił małe zawiniątko z jedzeniem i zostawiał je swoim zmarłym. Dusze miały się czym pożywić, a i psy chętnie z tego korzystały. Owoce były dla psów bezużyteczne, ale już ciastka bardzo im smakowały. Poza tym na cmentarzach nikt nie zakłócał im spokoju. Tam czuły się bezpieczne. Krążyła plotka, że to wszystko przez Wietnamczyków, którzy nagle opuścili Bułgarię. Dotąd chętnie studiowali w bratnim kraju komunistycznym, pracowali na budowach i w burgaskiej rafinerii, w wolnych chwilach gotowali sobie podobno psie mięso, aż nagle po upadku komuny spakowali się i wyjechali. Zostały psy i koty, których, jak powiadano, nikt odtąd nie zjadał, więc stały się problemem. Koty były nieco mniej uciążliwe, bo chociaż wszędobylskie, to jednak nie atakowały ludzi.

Mimo dzikich psów, ciągnęło mnie na cmentarze i w ich okolice. Chodziłam tam przede wszystkim z powodu nekrologów. […]


Mariola Mikołajczak – profesor nauk humanistycznych, slawistka, bułgarystka. Pracuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej zainteresowania naukowe skupiają się wokół historii języka bułgarskiego i innych języków południowosłowiańskich, a także dialektologii historycznej i związków języka z folklorem.

Jest autorką kilkunastu książek naukowych i popularnonaukowych, redaktorką tomów zbiorowych, tłumaczką dzieł dawnej literatury słowiańskiej oraz autorką dwóch książek beletrystycznych o tematyce związanej z Bałkanami: „Powiedz mi swoje imię” (Mamiko 2011) oraz „Bałkański szkicownik” (Mamiko 2016). Kilka jej opowiadań zostało opublikowanych w bułgarskich czasopismach literackich.

W wolnych chwilach tłumaczy na język polski utwory pisarzy współczesnych. Za przekład „Ballady o lutniku” Wiktora Paskowa (Wydawnictwo Poznańskie 2020) otrzymała nagrodę Związku Tłumaczy Bułgarii.