Marek Pacukiewicz – Budowa autostrady

Marek Pacukiewicz – ur. w 1978 r. Kulturoznawca, autor książki Dyskurs antropologiczny w pisarstwie Josepha Conrada; w przygotowaniu Grań kultury. Transgresje alpinizmu. Wiersze i prozę publikował m. in. w „Kreasach”, „FA-arcie”, „Studium”. W 2011 r. za tomik Budowa autostrady otrzymał wyróżnienie w XVII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina.




TABULA

Pamiętaj, nigdy nie wiesz
Kiedy znajdziesz się w kraju poety.

Po wojnie planowano nawet przenieść tu centrum miasta
Teraz znajdujemy się jednak na zadupiu

Zapomniany bilbord pozostał daleko od uczęszczanych tras
Już dawno niczego nie reklamował, choć przecież kiedyś dużo się na nim działo

Kształtne części ciał opiewały aktywne cząstki życia
Kolorowe cienie przynosiły wieści z odległych utopii

Życie wycofało się stąd jednak. Obrazy powróciły do swych siedzib
Warstwy szarego papieru zdrewniały, płyta pilśniowa powoli wrasta w mur

Poddawana erozji, nieczuła milczy na temat swych mocodawców
Pozostał tylko artefakt o nieznanym przeznaczeniu, skamieniały cień

A może jednak chce nam coś powiedzieć?
Że to milczenie jest przeznaczeniem głębi wywiedzionej z przedmiotu?

A pamięć to tylko przedmiot wypłukany z treści?
Może właśnie w ten sposób opadają zasłony?

Jeżeli więc kiedyś tu trafisz, pamiętaj:
Nie wierz nigdy poecie.


SZCZĄTKI

Kim będę, jeśli odnajdą mnie
kiedyś w tym miejscu
podczas budowy autostrady
archeolodzy przyszłości?
O czym powie im treść
żołądka? Czy kształt czaszki
będzie znaczący? Znajdą mnie
na śmietniku czy na cmentarzu?
Będą to szczątki
wymagające rekonstrukcji,
a może kompletna narracja
przemieniona w minerał?
A potem? Pokroją mnie,
wystawią w gablocie,
pochowają? Prace rozpoczęto
już dawno, a jednak
na razie nie znaleziono
nikogo, nie wiem więc,
czy mogę domagać się
odnalezienia w przyszłości,
skoro dzisiejsza ziemia
dostarcza tak mało.
I skąd ta pewność, że linia
budowy doczeka się realizacji
i połączy z sobą dwa mgliste,
obce sobie plany
łańcuchem przyczynowo-skutkowym
odległego pokrewieństwa.
Na razie, pośród przyszłych ruin,
na placu budowy, nie wiem nawet
z którą z przeplecionych w tej perspektywie
warstw powinienem się identyfikować.
Być może przyszli badacze autostrad
zaklasyfikują mnie po prostu w poczet
budowniczych autostrad. Na razie
to ja jestem w lepszej sytuacji:
wiem o nich więcej
niż oni o mnie.


ARTERIE

Rozmnożone żyły przetaczają drogocenne ładunki
z miejsca na miejsce – przeznaczeniem
jest żywotność układu. Nie wszystkie części
są sprawne, czasami wycieka skądś płyn
grożąc budynkom, niszcząc okoliczne pola,
na szczęście wzrost temperatury przyspiesza
osuszanie asfaltu. Tlen powoli wypełnia tunele
zabezpieczone na wypadek pożaru, dzięki czemu
produkty spożywcze i surowce naturalne
nieustannie krążąc w końcu dotrą nawet
w najodleglejsze rejony.
Pusty śmiech ogarnia
na widok tej taniej podróbki
tablicy anatomicznej: bajpasy, okrężnice,
zaślepione (na razie) wyloty tras, które
naiwnie ilustrują życie. A jednak linie
wzbierają kolorem. Pozbawione powiek
gałki oczne patrzą uważnie. I gdzieś
zaczyna nieść cię to niczyje spojrzenie,
chociaż dobrze wiesz, że zakorkowane arterie
przenoszą tylko piasek a ślepy ruch
omija porzucone ciało.


OPIS AUTOSTRADY

– Gdzie jedziesz? Dokąd się wybierasz?
– Kiedy nocą wyjeżdżasz
na nieoświetloną autostradę,
reflektory zamiast drogi
podświetlają wijącą się nad asfaltem
mgłę. – Kiedy wjeżdżasz
do kolejnych miast i kluczysz
objazdami naprędce sztukowanymi
na życzenie wybiegających w przyszłość
arterii łączących z sobą coraz szybciej,
coraz więcej, zaczynasz
wierzyć w powtarzalność
opustoszałego świata. – Kiedy
mrużysz zmęczone oczy, ciemnieje
wsteczne lusterko i gubi gdzieś
przeczuwaną po bokach przeszłość,
tak jakbyś naprawdę był tylko
bezwładną masą w tym
panteistycznym równaniu na prędkość.
– Kiedy wypatrujesz innych świateł
(„chatynki na skraju lasu”,
„odblasku na słupkach zliczających dystans”,
chociażby „tautologii świateł pozycyjnych”),
czasami niebezpiecznie znosi cię
na pobocze albo lekko wypycha
ku osi jezdni, ale nie stanowisz
większego zagrożenia, twoja obecność
tutaj, na każdym kilometrze, jest
niedostrzegalna, być może z racji swej
przypadkowości – może być przecież
i tak, że po prostu źle skręciłeś
na którymś skrzyżowaniu, zjechałeś nie tak
na rondzie i jedziesz teraz w zupełnie mylnym,
przeciwnym tobie kierunku nawet o tym
nie wiedząc. – Kiedy samochody
wokół ciebie nieruchomieją
uspokojone twoim pędem,
dochodzi cię gwar wskazówek
wnikliwie opisujących twoją sytuację
i miejsce, w którym się teraz znajdujesz:
– „Skąd wracasz?”, „Kim jesteś?”
– mijasz kolejne zjazdy, nie potrafiąc zdecydować,
który wybrać lub decydując za późno.