Mądre szeptanie. Wiersze Joanny Brzostowskiej

Jest cienki jak liść i jak liść zielony. Słaby i niedojrzały? Wszak mógłby takim być. Poetycki debiut Joanny Brzostowskiej nie musi być jednak traktowany z delikatnością i wyrozumiałością właściwą dla pierwszych taktów wygrywanych przez artystę. Wręcz przeciwnie, to poezja świadoma swojego powołania i drogi, którą ma podążać.

Tym, co zwraca szczególną uwagę w lekturze, jest spójność poszczególnych tekstów składających się na tę książkę. Właściwie książeczkę, ponieważ tomik zamknięty w 32 stronach jest cienki jak liść, którego wyobrażenie przywołuje na okładce. Pomimo skromnych rozmiarów mamy do czynienia z poważną propozycją literacką.

Kluczem do niej jest otwierający całość wiersz „Cisza”. Właściwie, gdybym miał zamknąć swoją wypowiedź w jednym słowie streszczającym tomik, byłoby nim tytułowe słowo pierwszego wiersza. Utwory nie krzyczą, ich rytm, melodyjność, a w wielu przypadkach również rymy nadają im muzyczności ułatwiającej medytację.

Tak, ponieważ w ciszy lepiej słychać takt serca, tętno biegnącej krwi, tok myśli. Inwokacyjna „Cisza” przywołuje skojarzenia z norwidowską „Samotnością”, w której biegowi myśli towarzyszy jedynie poruszenie pajęczej sieci czy powiew wiatru. Możliwość nastawienia wewnętrznego ucha na głębokie „ja” pozwala analizować to, co zakryte wirem codzienności. Taką peregrynacją w głąb „ja”, próbą odczytania siebie, znalezienia swojego indywidualnego głosu w lawinie świata są „Nerwy na skórze”.

Co wynika z tego poszukiwania? Odkrycie osamotnienia w świecie poza granicami własnej skóry. Nerwy na skórze odbierają bodźce z zewnątrz, konstytuują także granicę mojego „ja”. Jednostkowe doświadczenie jest jednak również doświadczeniem uniwersalnym, jako że dotyka każdego z nas, każdego Istnienia Poszczególnego, jak powiedziałby Witkacy.

To poezja dalece metafizyczna, tak rzadko obecna na kartach współczesnej literatury. Podmiot liryczny w wierszach nie utyskuje na rzeczywistość i swoje w nim zagubienie, a kieruje czytelnika ku transcendencji. Za prostymi obrazami, może lepiej jest powiedzieć obrazkami, kryje się otchłań. Jak ukryć otchłań za prostym obrazkiem? Trzeba być artystą.

Za przykład nie posłuży poruszający wiersz „Krzyż przy chodniku”. Kiedy świat idzie dalej całkiem obojętny na śmierć, kiedy już nawet „wierny towarzysz znicz/dawno przestał czuwać” jedynie matka płacze, a nokturn jej łez jest wzmacniany przez deszcz. Ten ostatni nie czyni tego ze współczucia, pozostaje bowiem częścią niemego i obojętnego świata. Tylko łzy i pamięć matki świadczyć będą o zgasłym życiu, tak długo aż same nie zgasną.

Osamotnienie wobec doznań granicznych jest zasadniczą treścią tej książki. Doznanego tak osamotnienia nie unieważnia również relacja z drugim człowiekiem („Życzenie”, „Płatek śniegu”). Związek ufundowany na miłości czy przyjaźni nie przekreśla tej metafizycznej samotności, jakkolwiek pozwala łagodzić codzienny ból z nią związany. Stąd trudno pogodzić się z odejściem, obojętnością, niezrozumieniem.

Jednak, zdaje się mówić poetka, trzeba się z tym pogodzić, ponieważ odejście jest wpisane w ów przeklęty kołowrót istnienia. Wiersze nie dają prostego pocieszenia, nadziei na zmianę, na nadejście wiosny po długiej i mroźnej zimie. Nie są jednak zwierciadłem depresji, a prawdziwej mądrości. Przed ucieczką w poczucie bezsensu ratuje nas empatia („Nowa modlitwa”) i zalecane przez stoików pogodzenie się z tym, co nieuchronne („Przyjaciel”, „Dorastanie”).

W świecie chaosu, nadmiaru pustych informacji, obojętności, zdrady i okrucieństwa można jednak, ba trzeba, dać świadectwo człowieczeństwa. Poetka wierzy w Człowieka, pomimo wszystko i tę nadzieję pozostawia nam w stanowiącym piękną puentę wierszu „Pies”.

“Nerwy na skórze” Joanny Brzostowskiej są umiejętnym dialogiem z tradycją modernistyczną, kierującą nas ku zagadnieniom penetrowanym przez poetów przełomu XIX i XX wieku. Nie lękajmy się jednak, nie ma w nich młodopolskiej maniery. Prezentowane wiersze są poskładane z prostych narzędzi i nie znajdziemy w nich pretensjonalności. Graficzny układ wersów oraz wspomniana muzyczność, a nawet rymy, mogą być ukrytą wskazówką takiego „flirtu” z historią literatury, co dodaje jedynie smaku lekturze. Należy życzyć sobie jak najwięcej takich debiutów.

Joanna Brzostowska, Nerwy na skórze, Wydawnictwo MaMiKo, Nowa Ruda 2021, s.32.

Paweł Kołodziejski