Maciej Adamczyk – Mokre rzęsy dziewcząt

“Mokre rzęsy dziewcząt” to historia, która sprytnie łączy w sobie potencjał gromkich wzruszeń i dekonstrukcji miłosnego pola gry. Maciej Adamczyk gra na słowach tak, jakby po gęstych rzęsach przejeżdżał smyczkiem namoczonym w żywicy. To nie 99 problemów, ale 99 stron, a każda z nich to harda emocjonalna przeprawa dla wymagającego czytelnika.

Fragment książki:

No dobra, zaczniemy to. Na początku może się przedstawię, jak na dżentelmena przystało, to wtedy będziecie wiedzieli, co ze mnie za jeden. Wtedy najprawdopodobniej się dowiecie. Bo sprawa ma się tak: jestem (powiedzmy) autorem tej książeczki (moja nazwa na okładce) i będę (powiedzmy) coś dla was opowiadał. I teraz, świeżo po uzyskanych informacjach, ktoś z waszego szanownego grona, zapewne czytelnik albo czytelniczka, być może zakrzyknie: niegościnny obesraniec! Fatalny kutasik! Słabej jakości bilardzista! Tak może się zdarzyć, a sugestie te będą, oczywiście, zgodne z prawdą. Gdyż ja właśnie taki jestem.

A wówczas wy znowu: oj, to niedobrze! Niedobrze, że taki kutasik! Bardzo nam się to nie podoba!

No cóż, mam to w dupie. Lata mi, co wam się podoba, a co nie. Tak to mniej więcej wygląda. Dlatego najlepiej położyć tę książeczkę pod kaloryfer, tak zupełnie bez czytania, i więcej już jej nie ruszać. I niech sobie tam leży! Nie będzie ona przeszkadzać! Chociaż, z drugiej strony, można się trochę przemęczyć, można ją troszkę poczytać, a dopiero później wyjebać przez okno, a to ze względu na dziewczęta, które się przez nią stale przewijają. One bowiem, w przeciwieństwie do mnie, są naprawdę fajne. One wynagrodzą wam wynikający z obcowania z kutasikiem trud z nawiązką.

W porządku. Starczy już tego pieprzenia. Jedziemy od początku.

Żeby ukochać Małgosię, Lena urodziła ją sobie do ich wspólnie zaplanowanej rodzinki, a Małgosia się z tego powodu ucieszyła. Bo wcześniej głaskano ją jedynie po policzku przez brzuszek, w którym sobie siedziała, i nic więcej. Żadnego ukochania Małgosia w brzuszku nie odnotowała. Toteż gdy tylko wymsknęła się na zewnątrz raz a dobrze, urodzona i zadowolona, wyciągnęła w stronę Leny rączki. Wiecie, po co takie rączki wyciągnięte? Ano po to, żeby Lena na nie popatrzyła lub co najmniej spojrzała muskularnym zezem. Ponieważ Małgosia chciała za pomocą rączek ułatwić sprawę, dzięki rączkom pragnęła podpowiedzieć, że oto można nie zwlekać i ukochać ją już w tej chwili, już w tym momencie. Zwyczajnie starała się dać do zrozumienia, że od dawna jest już do ukochania odpowiednia. […]