Krzysztof Bieleń – Błystki wahadłowe

Krzysztof Bieleń, urodzony w 1967 r. w Kolbuszowej; absolwent slawistyki UJ; laureat licznych konkursów poetyckich, między innymi Tyskiej Zimy Poetyckiej, Złotego Środka Poezji (za debiut), Konkursu Jednego Wiersza. Jego wiersze ukazywały się na łamach “Frazy”, “Więzi”, “Fragile”. W formie książkowej opublikował dotychczas Roztwór nienasycony i Wiciokrzew przewiercień.



Zachód słońca w Kłapówce


Jakże wyniosłe widoki są teraz częścią mojej wsi:
nad domem, w którym przyszedłem na świat,
gęstnieje ołowiana szarość, a nad łąkami wisi
ściana chmur; przydrożny zagajnik wciąż rośnie,
a wygląda tak, jakby przestał rosnąć i zawisł
nad fosą. Nad stawem zaś, jako i nad groblą, wisi
rybołów (zrazu głowę bym dał za to, że to błotniak
stawowy). Jedynie rowy, pastwiska i nieużytki
są wciąż na swoim miejscu, choć wskutek suszy
trawa, o tej porze roku zwykle zielona i soczysta,
przybrała kolor ochry, przechodzącej miejscami
w bladą, jakby wymuszoną, czerwień. A słońce,
zachodząc właśnie, czyli tuż nad ziemią wisząc,
ma odcień lekko przypalonej skórki chleba bez kwasu.



Paląc odrostki winorośli


Palę w tym starym piecu (zbudowanym dawno
temu ze staromodnych kafli przez zduna Sychtę)
suche odrostki winorośli, mocno przyciętej w zeszłym
roku, co było konieczne, bo okryła liśćmi niemal
całą drewutnię, łącznie z drzwiami i wąziutkim oknem.
Ogień z tego niewielki (choć miły), więc i ciepła mało,
tyle co brudu za paznokciem czy na łyżce dziegciu.
Ale gdy tylko mu dorzucę smolną drzazgę, od razu
cała sprawa wygląda poważniej, a zarazem jaśniej,
bo nagle płomień się rozrasta, a jego giętkie języki
zaczynają się z czasem zakrzywiać niby żebra łodzi.
I widząc to, gotów jestem wierzyć, że gdybym miał
tu łódkę, niechby płaskodenną ze szklanego włókna,
nie musiałbym się uczyć chodzić po wodzie.