Sierpień macha nam już z szybko oddalającego się pociągu, możemy jednak w każdej chwili przywołać sobie jego rozedrganą atmosferę, jego kolor, jego moc. Wystarczy tylko rozpalić zapałkę wyobraźni albo odpalić “Kłosy sierpniowe”, zbiór wierszy, w których swojska młodość chlusta nam w twarz w każdym wersie. Emocje buzują, a sowizdrzalski sznyt Kleina otwiera nasze zakutane serca. Zima idzie, ale spokojnie – gdy “Kłosy…” płoną, można przecież ogrzać wnętrze.
Ćma
jesteśmy niezwykłym gatunkiem
pięknym
oświeconym
wiemy doskonale
że musimy rano wstać
pójść po raz wtóry do znanego nam miejsca
by osiągnąć wielkość
by osiągnąć bezpieczeństwo
zdajemy sobie sprawę
z procesów pomiędzy pierwszym uśmiechem
a ostatnim tchnieniem w białej pościeli
rozumiemy
że miłość to reakcja chemiczna
odizolowana w geniuszu wszechświata
a jednak wciąż pozostają nam ledwie domysły
i ślepe przypuszczenia
dlaczego maleńka ćma
samobójczo trzepocze skrzydłami
w kierunku fałszywego ognia
Droga
długa trasa
cała we mgle
bez pewności czy cokolwiek co zrobiłem
naprawdę wpłynęło na świat
trzy godziny
no i Kraków
ze złudną nadzieją że chociaż raz
udało mi się wściec boga
łaskocząc go w bose stopy
mijają nas auta
jadą w góry
a ja umieram z lęku że znów się zgubię
i że w końcu nie odnajdę się z powrotem
korony drzew
nadal zielone
podczas gdy mogę się mylić we wszystkim
i zdać sobie sprawę o włos za późno
spadł deszcz
jest mokro
a w gardle stoi świadomość potencjału krzywdy
który noszę w sobie
i podle pielęgnuję
białe jezioro
chyba zmarznięte
i próbuję wydobyć z wątroby choć fragment wiersza
który oddałby całe to szaleństwo
ludzie wokół
wciąż gadają
a mi tak trudno o sen
gdy nie ma w nim ciebie
więc nie ryzykuję
i ślinię szybę autobusu
jak daleko jeszcze?
Umieram za te bzdety
całkiem możliwe że wszystko dotąd
to tylko słowa
które układają się dziś w rzędzie
i
o zgrozo
tworzą poezję
całkiem możliwe
że wszystkie moje łzy
to dziś rzeka
rwąca swym prądem
w czułe objęcia spełnienia
całkiem możliwe
że każda moja wielka miłość
to ledwie kamień
na którym stawiam stopę
by ostatecznie sięgnąć szczytu
dzieciństwo
czyli ziemia i fałszerstwo
dojrzewanie
to ekscytacja i rozczarowanie
dorosłość
a więc niepokój i stagnacja
i przerwa gdzieś na plaży
na najpiękniejszą chwilę życia
i cichy powrót do wierszy
przysięgam wam
umieram za te bzdety
lecz nie brałbym się za nie
gdybym choć trochę nie wierzył
że zdolne są uleczyć duszę
Kacper Klein urodził się 18 czerwca 1998 roku w Pucku, maleńkim miasteczku portowym na północy Polski. Słowo pisane przewijało się w jego życiu regularnie, bo poza epizodami pracy dziennikarskiej dla amatorskich portali internetowych, ukończył studia anglistyczne ze specjalizacją tłumaczeń wydawniczych na Uniwersytecie Gdańskim. Uczy angielskiego, tłumaczy filmy i seriale, ale nic zachwyca go tak bardzo, jak obcowanie z literaturą piękną – głównie Charlesa Bukowskiego i Francisa Scotta Fitzgeralda.
„Kłosy sierpniowe” to jego debiutancki tomik, w którym skupił się na własnej perspektywie na sprawy ważne i nieważne, zamykając je w symbolach okien, ptaków, nałogów i bóstw. W licealnym czasopiśmie „Wspak”, które niegdyś współtworzył, wspomniał, że chciałby być poetą. „Kłosy sierpniowe” wieńczą długą drogę do spełnienia największego z jego marzeń i wyrażenia siebie bardziej szczerze, niż kiedykolwiek przedtem.