Iwona Świerkula – Puerto Znikąd

Wszystko zaczęło się od tytułu…

Znikąd pojawiło się „Puerto Znikąd”. Postanowiłam tak zatytułować tomik o wędrówkach po polskich miasteczkach. Wierszy było już całkiem sporo, kiedy zaczęłam malować egzotyczne krajobrazy i zrodził się szalony pomysł, aby to one stały się ilustracjami do tomiku. Jednak obrazy nie pasowały do zebranych utworów, więc zaczęłam wymieniać wiersze.

Naprawdę nie planowałam pisania o Karaibach. Nigdy nie byłam w Ameryce Środkowej. W młodości dane mi było dotknąć jedynie Ameryki Północnej i Południowej, ale nie tamtych okolic. Gdybym miała więcej pieniędzy, to kupiłabym bilet i po sprawie.

Zaczęłam więc czytać, czytać… O miejscach nawiedzanych przez trzęsienia ziemi, tajfuny, powodzie i na dodatek z nierozliczoną historią. O ludziach stamtąd. Niektórzy z nich mnie zafascynowali. Tak było z Krzysztofem Kolumbem, z którym chyba się polubiliśmy.
Oto świat, który zaczął się od dwóch słów…


Plener

rzeka usztywniona mostowym chomątem
przekłada jedno niebo w drugie

Kasia wyciąga z wody
rozbełtane dłonie

wokół karuzela łąk
garbate pola

kobiecy przy sztalugach
pichcą widoki

w pajęczyny chmur łapią się jaskółki
czasem samoloty

ale jak dogadać się z czasem
co jak pies nie znosi smyczy

Kasia chwyta za pędzel
kapią na ziemię kolory Karaibów

Poleska dżungla

już wieczór zaczyna
poruszać biodrami
drży gałąź
może kukułką

nad polem zawisł bażant
bez gracji kolibra
koło lasu krowy
pasą się spokojnie

ktoś trącił taflę
czy to wina czapli
że na jeziorze
popękały ryby

rosną ślady w przeciwne strony
zanim podpełzną cienie
jeszcze można wytropić
tego który tędy przechodził

Mansarda

zaraz kolorystka jesień zmiesza liście
aż osiągną właściwą tonację brązu
na strychu ruchy palców wygłaskują pędzle
mamroczą wspomnienia

tam na Karaibach pora deszczowa
w chmarach głodnych komarów
tu wieczór poźnoletni
i cierpliwy olej

w dole platany
w dojrzałych zieleniach
ale gdy wybuchną czerwienie
ogień skremuje kształty

dość niedosypiania
by łączyć cynober z umbrą
dość wina z pękatych butelek

trzeba dokupić farbę
zanim w oparach indygopodobnych
rozpłyną się tęsknoty