Kiedy ukazało się “Inne miasteczko” – debiutancki zbiór opowiadań Michała Kukuły – byłem przekonany, że to forma zamykania za sobą wieka przeszłości. Załatwiania niedomkniętych niemczańskich spraw, wkładania kilku brakujących puzzli do wspomnień, aby ich gotowy obraz powiesić na ścianie i ruszyć dalej. Niemcza miała być trampoliną do fabuł osadzonych we Wrocławiu, Paryżu czy Nowym Jorku. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka lat później Kukuła wyrzeźbił “Granit” – zwartą powieść gatunkową, której fabularnym sercem znów była Niemcza. W tamtej opowieści listonosz Ziemowit Stopka wracał do rodzinnego miasteczka, a społeczna humoreska przeistaczała się w szkatułkową powieść spod znaku Bahdaja i dzikiej fantastyki. Kto myślał, że autor wycisnął już z Niemczy wszystkie literackie soki – niech przygotuje się na “Powrót“, który… no właśnie, znów prowadzi nas do Niemczy.
Początek nowej powieści może wydać się znajomy: znów powrót, znów rodzinne strony. Ale tym razem bohater nie jest listonoszem, lecz pielęgniarzem. Nie jeździ na starym, poniemieckim rowerze, tylko sunie autem przez mgłę. Bo nowością są tu pościgi samochodowe. To już nie sentymentalna jazda po bruku, a literacki, dolnośląski “Mad Max”. Reszta fabularnych klocków wydaje się na początku osadzona w podobnym rytmie: nowa praca, nieufna ekipa, obchód po miasteczku. Ale bardzo szybko Kukuła zrywa hamulce opowieści…
Rozpędza maszynkę, nie szczędząc niczego ze swoich szalonych pomysłów. Niemcza staje się centrum wszechświata, a w niejednym rozdziale można dostać literackiego zawrotu głowy. Co my tu mamy? Tajne eksperymenty, kompleks Riese, sowiecki program kosmiczny, syberyjskich szamanów, słowiańskich bogów, hipnozę, wygnanych Niemców, ciała astralne… I mógłbym wymieniać tak dalej przez długie kwadranse, bo autor postanowił zmieszać wszystko ze wszystkim, nitroglicerynę z prochem, zasady z kwasem – żeby sprawdzić, czy książka nie wybuchnie, a czytelnik nie dostanie odłamkami w twarz. Jest w tym pisaniu coś z dziecięcego zachwytu nad zestawem “małego chemika”, frajdy chłopaka wychowanego na programach Adama Słodowego, który szepcze teraz: “połącz wszystko ze wszystkim, idź odważnie przez ten literacki labirynt”. Kupuję to – bo dzięki tej dyskotece motywów nie mamy pojęcia, co wydarzy się na następnej stronie. To wielka gra w zaskoczenie, a Kukuła jawi się tu jako alchemik albo mistrz gry.
Co ważne, autor wyraźnie się rozwija. Fabuła jest spójniejsza niż w poprzednich książkach, postacie zyskują nowe warstwy dzięki retrospekcjom, a pomysły wydają się jeszcze bardziej bezczelnie błyskotliwe. Kukuła coraz sprawniej odpowiada na potrzeby współczesnych, przebodźcowanych social mediami czytelników, stosując się do hollywoodzkiej zasady: co 5–15 minut musi nastąpić fabularny wybuch albo zwrot akcji. Dzięki temu zapewnia sobie uwagę nawet tych, którzy codziennie wesoło pląsają na tiktokowym taśmociągu.
Główną zaletą “Powrotu” jest właśnie ta możliwość błyskawicznego wskoczenia do fabularnej kolejki i spędzenia kilku wieczorów naprawdę dobrze się bawiąc. A podczas tej jazdy gdzieś z tyłu głowy odpalają się powidoki opowiadań Niziurskiego, Nienackiego i wspomnianego już Bahdaja, pomacha do nas Stephen King i Philip K. Dick, a w tle przesunie się cień seriali takich jak “Dark” czy “Stranger Things”. “Powrót” i ten retro serial o dzieciakach zakochanych w grach RPG i popkulturze lat 80. łączy szczególnie pomieszanie grozy i humoru. Bohaterowie powieści nawet w najtrudniejszych sytuacjach – kiedy wiszą nad przepaścią, są związani w lochach, ktoś grozi im bronią – potrafią rzucić rubaszną, ironiczną kwestię jakby występowali w kabarecie na pokładzie Titanica. To wesołe mrugnięcie okiem do miłośników wszelkiej maści thrillerów i horrorów.
Już od debiutu Michał Kukuła pokazuje, że gatunkowy kombinezon jest dla niego za ciasny. Przeskakuje między konwencjami jak DJ na kwasie, i co rusz robi rajdy na pole tzw. literatury pięknej. W “Powrocie“, gdy pojawia się tajemniczy dom na pustkowiu i echa wypędzonych Niemców, mamy wrażenie, że tego multigatunkowca nawiedził duch Olgi Tokarczuk – ten znany z jej powieści “E.E.”. Te fragmenty oraz retrospekcje z czasów liceum, gdy bohaterowie jadą autem przez mroczną noc – gdzieś tam za Dzierżoniów, w stronę Gór Sowich – to moje ulubione passusy. Każdy wybierze z tej książki coś dla siebie – a jest z czego wybierać. Trzeba tylko przyjąć reguły tej gry, jaką proponuje autor. Porzucić racjonalność, dać się porwać. Bo jeśli zaczniemy oczekiwać klasycznego kryminału lub ułożonej powieści SF, możemy się poważnie zdziwić.
Michał Kukuła wykuwa swój styl. Sam nazywa to postmodernizmem. Ja nazywam to jazdą bez trzymanki. W trzytysięcznym miasteczku autor odpala narracyjne fajerwerki, zmienia rynek w portal, basztę w obserwatorium dusz, a Niemczę – w dolnośląskie Twin Peaks. Kto zna to miasteczko, będzie zachwycony. Kto nie zna – po lekturze będzie chciał tam pojechać. Żeby sprawdzić, czy naprawdę coś czai się tam za mgłą.
A co dalej? Czy Niemcza wytrzyma kolejną fabularną nawałnicę? Zostańcie na częstotliwości Kukuła FM. Nadchodzi nowy sezon. Będą grzmoty!
Kornel Maliszewski
👉 Kup Powrót.
👉 Przeczytaj rozmowę z autorem: Niemcza jest warta tych emocji – wywiad z Michałem Kukułą