Muzyczny geniusz nie-muzyczny
Jak się zmieniły czasy, można zobaczyć po retransmitowanych programach z ubiegłego stulecia i przełomu wieków np. audycji filharmonicznych dla młodej nowojorskiej publiczności pod kierownictwem Leonarda Bernsteina. Mogąc jedną z nich znów zobaczyć, nie oderwałam od niej ani na chwilę ani oka, ani ucha. Dotyczyła muzyki baletowej i ptaków. Nowojorska Filharmonia złożona z panów w wieku, którego się już na ogół tu nie widuje na estradach, wyglądała jak armia skrytych wybawicieli od powierzchownego, ale i również pompatycznego kursu istnienia. Oboista, który wyglądał jak doświadczony wiekiem mongolski lama, mrużył oczy, i uśmiechał się jakże szczęśliwy w samadhi muzycznego samostanowienia i swej niezbędności w harmonii zbiorowej, przenosząc to jeszcze na wręcz bajeczne inspiracją, zaskakujące zdyscyplinowaną fantazją, wydobywane gdzieś z samego wnętrza sola. A sam dyrygent-w swej kosmicznej prędkości refleksu, zarówno muzycznego jak i ruchowego i umysłowego, lśnił od mozartowskiej lekkości i czarodziejskiej mocy obcowania zarówno z wzniosłymi jak i z ciemnymi stronami wyrazu, wręcz był mistrzem w przechodzeniu poprzez nie „suchą stopą”. A był on w dodatku równie biegły w mowie, zawrotnie żywy entuzjazmem i wobec form muzycznych, fabuł, ich szczegółów, jak też i niewidocznej światłej abstrakcji, podporządkowujący swej radości i światłu dzielenia się wirtuozostwo posługiwania się słowem. Zarazem też wyposażony w jakiś zmysł samokorygujący wobec bieżących zadań kontekstu, nieraz ukrywający niemal kunszt bezpośrednio wyrażanej umiejętności wszystkiego. Jeśli każda wypowiedź, w tym sztuki, dokonuje się tu z gracją, pełnią, całkowitym zakresem pojmowania i transcendentalnym wydźwiękiem, to mamy do czynienia z muzycznym geniuszem nie- muzycznym. Geniusz słoneczny nie dołoży swego ciężaru do ciężarów ziemi, lecz chwytając w szczęśliwej chwili cały niezłożony promień z zasobu słońca, może przyjąć lub nawet przejąć jego przesłanie i inspirującą z niewidzialnego centrum uniwersalną strukturę.
Halszka/Halina /Podgórska-Dutka urodziła się w Tarnowie tuż po wojnie w rodzinie imigrantów kresowych. Posiada wykształcenie artystyczne i uniwersyteckie. Wieloletni związek małżeński z wszechstronnym artystą, nieżyjącym już Leszkiem Dutką i szerokie kontakty z gronem wybitnych twórców krakowskich od młodości, wywołały w niej zainteresowanie, a potem pasję zajmowania się wieloma dyscyplinami sztuk. Jako art. muzyk grała w zespole kameralnym (Cap. Crac), potem w symfonicznej orkiestrze PRiTV w Krakowie. Później stopniowo zajęła się pedagogiką, latami ucząc gry instrumentalnej i zespołów kameralnych w szkołach muzycznych średniego stopnia i A.M., równolegle pisząc i wydając publikacje literackie oraz organizując wystawy z malowanych od lat siedemdziesiątych obrazów. Ma na koncie wydanych prawie dwadzieścia pozycji literackich, często ilustrowanych własnymi obrazami, a są to: tomiki poetyckie, opowiadania, powieści, eseje o sztuce, myśli o kulturze, dzienniki, forma dramatyzowana( wyd. Marial, Mamiko,Miniatura, Signo). Okresowo pisała również do czasopism recenzje z nowo wydanych książek i teksty krytyczne dla portalu internetowego. Należy do kilku ugrupowań artystycznych, uczestnicząc w licznych prezentacjach artystycznych indywidualnie i zbiorowo, w tym również do dwóch zagranicznych związków literackich drukując utwory w ich publikacjach. Nagrodzona za działalność na polu kultury, nie opuszcza nadal pozycji kogoś w pełni zaangażowanego w złożoną rzeczywistość własnego życia obecnego czasu, a także tego co wokół i również w szerokiej perspektywie cywilizacyjnej. A jej spotęgowana wielodyscyplinarnym warsztatem myśl, zaciekawiona badawczo wszelką prawdą i jej wyrazem artystycznym, nie pomija żadnego z wyzwań kulturowych- drogą słowa się z nimi pasując.