Kornel Maliszewski: Zadebiutowałaś w kwietniu tego roku zbiorem haiku “Ślady istnień”, a już dwa miesiące później dałaś się poznać jako prozaiczka w książce o tym samym tytule, lecz z dopiskiem “…Opowieści”. Jak wyglądała Twoja literacka droga do tych debiutów? Czy wszystko zaczęło się w głębokim dzieciństwie, czy może artystyczne przebłyski pojawiły się trochę później?
Anna Plaskowska: Pamiętam, że w dzieciństwie z niechęcią podchodziłam do nauki czytania i pisania, za to po opanowaniu podstawowych umiejętności dosyć szybko zaczęłam sama pisać. Zapał był słomiany, więc „utworów” nie powstało zbyt dużo, ale jedno z moich opowiadań, pisane w ósmej klasie szkoły podstawowej, zostało wyróżnione w młodzieżowym czasopiśmie. Pamiętam, bo dodało mi to skrzydeł… na krótką chwilę.
Do pisania zaczęłam wracać w dorosłym życiu. Wtedy dopiero odkryłam, czym jest haiku. Od niedawna próbuję swoich sił w dłuższych formach prozatorskich. Wynika to z wewnętrznej potrzeby i z przekonania, że nigdy nie jest za późno, żeby nauczyć się czegoś nowego.
Przywitałaś się z czytelniczkami i czytelnikami pokaźnym zbiorem haiku. Haiku to szczyt językowego minimalizmu, a przy tym utwór o restrykcyjnej strukturze. A polszczyzna kojarzy się często z egzaltacją i językowym rozbuchaniem. Dlaczego rozgościłaś się właśnie w świecie haiku?
Właśnie prostota i szczerość urzekły mnie w haiku – pozwoliły moim myślom odpocząć. Mam wrażenie, że po zrzuceniu balastu słów – co początkowo rzeczywiście było bardzo trudne – głębiej osadziłam się w rzeczywistości. Najlepiej poczuć na własnej skórze, jak ta niepozorna forma potrafi prowadzić do świata pełnego obrazów i znaczeń.
Co powiedziałabyś osobom, dla których haiku to zbyt skondensowana forma artystyczna niczym np. “Czarny kwadrat…” Malewicza? Niektórzy nie są predestynowani do zgrania się z tego rodzaju krótkimi literackimi muśnięciami? A może odbioru haiku trzeba się po prostu nauczyć?
Czarne kwadraty, podobnie jak czarne kropki, o których wspomina Latika ze „Śladów istnień. Opowieści” są bardzo potrzebne. Pozwól, że przytoczę fragment:
„Matka odłożyła filiżankę, po ruchu jej warg wywnioskowałam, że coś do mnie mówi. Patrzy na mnie. Mówi do mnie?! Musiałam się skoncentrować. Spojrzałam na filiżankę w czarne kropki i dopiero teraz dotarło do mnie, po co babci była ta porcelana. Każda kropka przywoływała mnie do porządku, a gdy dłużej na jedną patrzyłam, to cała moja świadomość spływała w to jedno wypunktowane miejsce, a potem odbijała się od niego jak piłeczka tenisowa i uderzała w głowę. Aż w końcu wszystko wróciło na miejsce. Cała ja.”.
Haiku są jak czarne kropki na filiżance babci. Pozwalają osadzić się w świecie i poczuć się jego materialną cząstką. Zbytnie intelektualizowanie nie pomoże odbiorcom. Podstawą jest odczucie tego, co zostało napisane, bez nadmiernego teoretyzowania. Czytanie i pisanie (przede wszystkim haiku) ma punkty wspólne z odpoczynkiem i dlatego namawiam do spróbowania odbioru – podobnego do samego procesu pisania – głównie z pomocą zmysłów.
Przekonałaś mnie, aby głębiej wniknąć w świat haiku. 😊 Jednak w Twoim życiu pojawiła się także proza. Czyli poprzez haiku nie da się wyrazić wszystkiego? A może Twoje opowiadania to naturalne dopełnienie tych kilkuwersowych utworów? Twoje dwie książki dzielą ze sobą wspólny tytuł – budujesz więc swoje czułe uniwersum ponad gatunkowymi podziałami?
Haiku i opowieści powstawały w podobnym czasie. Utwory poetyckie tworzyłam przede wszystkim w parku i w lesie. Powstawały w zarysach na podstawie obserwacji podczas spacerów z synem, a potem naszych biegów (szybko przekonałam się, ile sił ma w sobie moje dziecko i nie miałam wyjścia, jak uruchomić w sobie dodatkowe pokłady energii).
Utwory były krótkimi przebłyskami, które w wolnych chwilach przekształcałam w odpowiednią formę. Podczas pisania haiku wróciła chęć zmierzenia się z dłuższą formą prozatorską. W związku z tym, że sama poczułam, jak ważna jest rola natury i drugiego człowieka w naszym życiu, postanowiłam przekazać to również w prozie. Przyroda i codzienne obserwacje poprowadziły mnie dalej niż początkowo zamierzałam, poza haiku – mam jednak nadzieję, że szkicowość, niedopowiedzenia, określone pytania udało mi się – chociaż częściowo – przenieść i do tej dłuższej formy prozatorskiej.
Skupmy się teraz właśnie nad Twoim prozatorskim debiutem (“Ślady istnień. Opowieści”). Podczas lektury tej książki zwraca uwagę jej tematyczne i gatunkowe bogactwo, w jednej powieści zaklęte jest dziesięć innych. Miałem wrażenie, że w ramach jednego tekstu obcuję z mitologiczną przypowieścią, współczesnym romansem, powieścią historyczną, a także… poradnikiem terapeutycznym. Dodam, że mimo tej obfitości książka wcale nie rozłazi się w szwach – tylko poszczególne składniki tworzą wyważoną miksturę. Tak Ci się po prostu pisało, czy był to świadomy wybór bogactwa?
Dziękuję za miłe słowa. Osobiście miałam pewne obawy dotyczące konstrukcji tej książki, jednak ostatecznie uznałam, że stworzona przeze mnie bohaterka – młoda, energiczna, poszukująca kobieta – nie może być monotematyczna. Jej życie, sposób patrzenia na świat i styl wypowiedzi powinno cechować bogactwo. Gdybym miała przedstawić Latikę po latach, to w jej los wpisałabym więcej statyczności. Nie chciałabym jednak pozbawiać jej chęci zadawania pytań, eksperymentowania i odkrywania świata.
Przyznaję, opowieść o autyzmie rozrosła się bardziej niż planowałam, a stało się to ze względów osobistych. Pisanie zbiegło się z czasem, gdy szukałam informacji o spektrum autyzmu, a im więcej czytałam, tym większy chaos rodził się w mojej głowie. Poprzez postać Latiki chciałam podzielić się informacjami, do których w tamtej chwili dotarłam, przemyśleniami i wątpliwościami. Latika zadaje inne pytania niż ja sobie zadawałam, jednak zbiera informacje podobne do tych, które ja zdobyłam.
Obecnie jestem na innym etapie poszukiwań niż przedstawiona przeze mnie bohaterka, jednak zapewne jej wiedza też po pewnym czasie ulegałaby zmianie. Coraz więcej publikacji poświęconych jest spektrum autyzmu, gdyż tego wymaga sytuacja, w jakiej jesteśmy – w społeczeństwie wzrasta współczynnik diagnoz spektrum autyzmu, więc nie wyobrażam sobie, że nie zdobywamy informacji o tym odmiennym wzorcu rozwojowym. Jeśli żyję w społeczeństwie, to staram się zrozumieć inne osoby.
W Twojej książce przeważa jednak bajkowy, mityczny świat. Natura jest magiczna i eteryczna, istnieje niematerialna rzeczywistość, z którą komunikują się szeptuchy. A nad wszystkim góruje Wszebora, niczym Drzewo poznania dobra i zła. I te mity w “Śladach istnień” to nie jakaś zamierzchła przeszłość, tylko żywa energia, która wpływa na teraźniejszość. Odnajdujesz się w takiej literaturze? Myślenie naturą, mitem, intuicją to coś Ci bliskiego?
Przyciąga mnie przestrzeń kryjąca się między słowami i chociaż uważam, że powinniśmy dążyć – w miarę możliwości – do wyrażania siebie i przedstawiania świata poprzez słowa, to jednak nie jesteśmy w stanie zamknąć, czy raczej zawrzeć wszystkiego w tym, co ma granice – nasz głos czy zapisane wyrazy, zdania, piktogramy mają wyraźny początek i koniec. Świat zdaje się wymykać tak ścisłym ramom. Wracając do wcześniejszego pytania o haiku – warto podkreślić, że utwory te nie powinny być zamkniętymi myślami, chociaż posługują się dosyć ściśle wyznaczoną liczbą sylab. Ich istotą jest niedopowiedzenie i możliwość interpretacji.
Bohaterka mojej prozy dąży do połączenia tego, co zmienne, dynamiczne z tym, co stałe. Uznałam, że powinna tworzyć haiku, któremu tego typu synkretyzm nie jest obcy. Oczywiście nie bez znaczenia jest powiązanie haiku ze światem natury.
Miałem wrażenie, że z Twojej książki płynie ciche przesłanie. Można je streścić jako “bądź uważna na głosy przeszłości, bo wszystko się powtarza.”
Wszystko się powtarza, a jednocześnie zmienia. Moja bohaterka ma poczucie stąpania po śladach – ślady to przecinają się, rozchodzą, to nawarstwiają, jednak wśród nich kryje się jeszcze nienaruszona, dodatkowa przestrzeń. Czasem jeden krok pozwala ją odnaleźć. To sposób szukania własnej drogi…
Nie znam Mińska Mazowieckiego, stąd spytałbym jeszcze o to, ile w “Śladach istnień” jest realnych przestrzeni, postaci, wydarzeń, a na ile jest to “świat wyobrażony”?
Z okna swojego mieszkania widzę willę doktora Jana Huberta (od 2005 roku jest to oddział Muzeum Ziemi Mińskiej), często spaceruję w okolicach sosny Wszebory, więc niewątpliwie realna przestrzeń była ważna. Pragnęłam nie tylko ją opisać, ale również uzmysłowić Odbiorcom, jak miejsca i legendy z nimi powiązane mogą na nowo ożywać.
Większość postaci pochodzi jednak z wyobraźni. Bywa, że mijam jakąś osobę i zaczynam się zastanawiać nad tym, kim jest, co robi, co dla niej jest ważne – niewątpliwie to zasługa dramy, która jest mi bardzo bliska. Oczywiście nieznajomym nie zadaję tego typu pytań, ale zdarza mi się rozwijać ich losy w prozie.
Jak wyobrażasz sobie idealną czytelniczkę, idealnego czytelnika swojej twórczości?
Widzę przede wszystkim wrażliwą, poszukującą, twórczą osobę, jednak nie chciałabym narzucać modelu czytelnika – pragnęłabym za to, aby każdy, kto sięgnie po tę prozę, odnalazł przestrzeń dla siebie, przede wszystkim dla własnych rozmyślań.
A na koniec spytałbym o Twoje inspiracje. O to wszystko, co uczyniło Cię takim człowiekiem, taką pisarką, jaką teraz jesteś. Proszę o listę książek, filmów, miejsc, sztuk teatralnych, płyt, ludzi, zdarzeń. Czytelnicy bardzo lubią takie listy, bo mogą znaleźć coś, czego jeszcze nie znają.
Jest tego wiele, więc skoncentruję się na tych rzeczywiście szczególnie mi bliskich. Są pisarze, którzy zaintrygowali mnie jeszcze w czasach szkoły podstawowej (więc bardzo, bardzo dawno temu) i ich twórczość z entuzjazmem odkrywałam po latach – to przede wszystkim Miron Białoszewski i Adam Mickiewicz.
Chłonę książki Joanny Bator, Olgi Tokarczuk, Yoko Ogawy, Harukiego Murakami, Érica-Emmanuela Schmitta. Czytam utwory Wiesława Myśliwskiego, Sylwii Chutnik, Zyty Rudzkiej, Zośki Papużanki… Co jakiś czas wracam do „Podróży Bena” Doris Lessing, „Ostatniej taśmy” Samuela Becketta i „Biegnącej z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés.
Ostatnio przeczytałam trochę książek dotyczących świata przyrody – mogę polecić przede wszystkim „Pieśń ziemi” Robin Wall Kimmerer. Co ciekawe zainteresowałam się tą książką przez jej tytuł – kilka lat wcześniej czytałam „Pieśń ziemi” Lee Seung-u i byłam ciekawa, czy publikacje te może łączyć coś poza tytułem. Oczywiście w mojej biblioteczce znajdują się także: poezja, poradniki, literatura dla dzieci, młodzieży. A na honorowym miejscu haiku!
Jest mnóstwo książek, których jeszcze nie przeczytałam, a chciałabym je poznać i zapewne są takie, które powinnam znać, a nic o nich nie wiem.
Inspiracji może być wiele i warto ich szukać nawet wtedy, gdy czas temu nie sprzyja, a może właśnie szczególnie wtedy…
Rozmawiał Kornel Maliszewski
Anna Plaskowska: urodzona w 1981 roku w Stoczku Łukowskim; miłośniczka literatury, autorka opowiadań i haiku. Z wykształcenia nauczycielka języka polskiego oraz instruktorka teatralna. Jej utwory były nagradzane w konkursach powiatowych i ogólnopolskich; ukazywały się w czasopismach oraz antologiach.Od 2022 roku członkini Polskiego Stowarzyszenia Haiku. Debiutowała tomikiem poetyckim „Ślady istnień. Haiku” (Wydawnictwo Mamiko, 2024). Obecnie mieszka w Mińsku Mazowieckim z mężem Jackiem, córką Zuzią, synem Wiktorkiem oraz kotami Gwiazdką i Biszkoptem.
Zobacz także:
⭐ Dzięki ciszy mogę czasem opuścić gardę – rozmowa z Anną Paszkiewicz
⭐ Duchy, mam nadzieję, nie mają do mnie pretensji – rozmowa z Justyną Nawrocką
⭐ Nawet po śmierci jesteśmy ciałem – rozmowa z Beatą Gruszecką-Małek
⭐ Kolega podarował mi starą, poniemiecką maszynę do pisania – rozmowa z Alicją Mielcarek