prywatne życie aniołów w długim zdaniu moszczę papucie w kroku spokojniejszy spostrzegam klucze do pokoju aniołów bardziej gotowy do snu w oniryczne katastrofy bydlęce rogi niechby strach ostateczny popatrzył na swoją dłoń filmowe ujęcie z oczu King Konga a kruszyna sączy wystraszoną bieliznę niepostrzeżenie wycierając małym palcem zabrudzone szminką kąciki ust żeby ten dreszcz na który we dnie nie ma czasu był opatrunkiem kleił dziarskie piekielne poparzenia masochistyczne złudzenie że świat tonie w cierpieniu masz nowe wiadomości odczytać odczytać i znowu sześćdziesiąt dziewięć wskazówek na lepsze życie albo znacznie więcej powodów międzyludzkich najdoskonalsza pierwsza liczba przestaje być stałą parafrazą ku uciesze społecznej informacji tam dociera doskonały kształt jajka w konflikcie z kulą pęka podczas pilnej obserwacji Andrzeja siedzącego na progu trzyschodka w Głuszycy ten ma dopiero palec mały serdeczny i krwawiący kciuk od obgryzania paznokcia materiały dydaktyczne krążą od ręki do ręki wiedza z tabeli piękna i mądra jak studium wiru Leonarda maszyny hydrauliczne pękają podobne komarom wyciśniętym z ręki ssące rozlewiska starszych słuchaczy studiów uniwersyteckich niebo wskazując palcem nie widzę obcego jak chrust przynosi z dalekiego lasu a żart w ustach zmęczył go szukając w powtórkach na przyjemne spotkanie to na ciebie patrzę z wycinanek i znam precyzyjne zagięcia aby wzór równomierny pomnożył odbicia jak ta gałąź sucho rozmienia ogień nie podaję ręki zieleni bo mleczne drzewo bez liści rośnie w czystym strumieniu w najdalszym środku nocy słowa do melodii niewidzialny poszedłby za mną gdziekolwiek jesteś gdziekolwiek poszłaś zanurzyłby czy wśliznął ostrą dłoń w jej dłonie a potem ostrą dłoń w koronki królowej niepomarszczonej i niezmiętej wielce pani panującej medal chcę nowy medal w jego imieniu jak wuj mój dziadek pokrzyżowany virtuti za ręce potem niewidzialny spytałby o migawki jak biegną skrawki równowagi lokaj szal na biegunach w białe liście haft bieliźniany cypry karaiby samochód jak na ulicy swędem cudze słowa ze wszystkich naczyń po kucyku po kucyku zamknięty oddech świeży czy nie od tej strony na grzędzie ogryzki wypowiedzi *** róże kręgle potoczyste panie cyranki goździki farbą w pionie akwarelą w doniczkach chwilowe wianki budzące królowanie przy drzewach krzakach rynnach bielących zwiotczałe gałązki styropianu wnet kobieta myje głowę za grosz dla niej nachalna bielizna rumian drżąco rozczesywany serdecznymi opuszkami w niej chleb zieleni się kakao tam krągły garncarz poklepuje wianki oliwa sączy wolno wysycha tylko na słowo nadający się kolor |
2010-05-01