Autor składa podziękowania Urzędowi Miasta Czeladź za finansowe wsparcie, dzięki któremu tomik mógł ujrzeć światło dzienne. dawid markiewicz – (1982) poeta, fotograf. autor dwóch arkuszy poetyckich i tomiku „absynt”. publikował m.in. w: „śląsku”, „pro arte”, „plamie”, „lampie”, „odrze”, „kursywie”, „twórczości”, „portrecie”, „frazie”. laureat konkursów. z zaangażowaniem oddaje się ćwiczeniom poskramiania ego. lubi kabaretową muzykę spod znaku brechta i weila. sex, drugs and razorlight marihuana ciągle pachnie tak samo, druga płyta razorlight sączy się z głośników. gramy w mortal kombat, spuszczając wpierdol wszystkim wojownikom. endurance trwa, chociaż po każdej rundzie mamy mniej energii. piwo filtruje nasze nerki. zamiast orgazmu jest fatality. fuckality, jakby powiedziała magda. zasypiamy, pokonani przez własne słabości. wieża technicsa nadal przemawia głosem wokalisty razorlight. podobno rano gonna be alright. dog in the fog przez kufel wzniesiony ku niebu przeciekają pomarańczowe promienie słońca i piwo wygląda jak oranżada albo sok z grejpfruta. to pierwszy ciepły dzień w tym roku, więc leżymy gdzieś na plaży, podziwiając zachód i młode dziewczyny w plisowanych spódniczkach. czasami widać im majtki, najczęściej białe, kiedy beztrosko krążą po falujących wydmach piasku. mają jeszcze dużo czasu, ale już wydają się wiedzieć o życiu więcej niż bezpański pies, który za szumem fal dotarł na brzeg i próbuje wydostać się z tej mgły, która rozchodzi się w wielu różnych kierunkach. słońce zachodzi za horyzontem i młode dziewczyny wracają do wynajętych pokoi. my kończymy piwo i idziemy po następne. james dean pozuje do zdjęć jak się czułeś tego deszczowego dnia, podglądany przez tego gościa przy płocie? widział dokładnie tyle, ile chciał. ulica tonęła w deszczu. twoja przygarbiona sylwetka odbijała się w kałuży. szedłeś szybko, szczelnie zawinięty w nieprzemakalny płaszcz. migawka szybko rejestrowała obraz. chesterfield wilgotniał w kąciku ust. mijałeś znajome lokale, sklepy i sale kinowe. właściwie nie lubiłeś pozować do zdjęć, ale czego nie robi się dla sławy. patrzyłeś w rozedrgany portret pod nogami, rozdeptując go z głośnym chlupnięciem. trochę nieśmiało rozglądałeś się na boki. autobus już czekał. ostatni raz odwiedziłeś rodzinne fairmont. miałeś dwadzieścia cztery lata i jeszcze nie wiedziałeś, że pięćdziesiąt parę lat później, ktoś będzie mógł wytrzeć sobie okulary ściereczką z twoim zdjęciem, jeśli tylko wpłaci 15 złotych na konto użytkownika allegro. |
2009-05-01