Dariusz Adamowski – Gub, trać, porzucaj

ROZPRUWACZ

To co zasłonięte musi zostać odkryte. Trudzimy się,
by to zobaczyć i dlatego tak często zostawiamy głowy
na torach, dlatego spadamy z najwyższych pięter.
A gdy leżymy, nóż kroi głęboko. Cięcia przebiegają
wzdłuż linii podstawowych wiązań. Potrzeba bardzo ostrych
narzędzi i wielkich prędkości, by sprawdzić, czy jesteśmy stworzeni
z tej samej substancji, która nadaje nam zewnętrzny kształt.
Czy utrzymuje nas przy życiu pięciopalczaste złudzenie?
Jeśli tak, zaiste powstaniemy z martwych i zapiszemy przestrzeń
jak zwykłą kartkę. Jeśli nie, zstąpimy do niższych wymiarów
i będziemy się kurczyć w bóstwach do nieskończoności.

Zajrzyj w ciemność krwi, w lepkość szpiku. Oto twoja droga.
Oto nóż.



POCZTÓWKA Z EFEZU

Upał w Efezie. Od samego rana
słońce wypala marmurowe kości,
kolumny, łuki. Pergaminy ciała
ogarnia rozpacz, choć się o nie troszczysz.

Kiedy oglądasz rzymski dom publiczny,
drogę portową, teatr i akropol,
docenisz dzieło dawnych budowniczych
i tych co miasto stawiali na nowo.

Ono wygrało – twój bilans jest marny,
bo czas i przestrzeń mogą z ciebie zadrwić.
Archeologia to czasem zbyt mało.

Gdy wszystkie miękkie tkanki pożrą larwy,
pewnie nikomu nie będzie się chciało,
pozbierać puzzli, ułożyć nas w całość.





DRUGI WIERSZ PUBLICYSTYCZNY

Siedemnastu Chińczyków ginie z samego rana
w fabryce fajerwerków. (Ktoś wciąż decyduje,
który ogień jest sztuczny, a który pożera i trawi.)
Więc giną a potem przechodzi im ptasia grypa.
Przychodzi po nich jesień lub spóźniona wiosna.
Ktoś wyrywa im z ust termometr a z rąk – pilota
do niedzielnego nieba. Dochodzą więc, osobno,
do kresu, dzielą się, pozostając sobą, albo stając się kimś
podobnym do mocno zamazanej twarzy ze snu.
Dotykają horyzontu zdarzeń, bo świat to za mało
i wtedy bungee przestaje się rozciągać a oni
zwijają przestrzeń, zwijają cały interes. Wracają
rakiem lub innym kretesem do miejsca na wspak.
Przelatują przed oczami całego wszechświata,
który wiwatuje, choć jest bardzo, bardzo mały.
Jak iskierka w fabryce sztucznych ogni. Jak Big
Bang.