Czasem tak bywa, że pewne tomiki chce się czytać według klucza biograficznego. “Garda” Sylwestra Gołębia właśnie taka jest, podmiot liryczny wydaje się mocno przylepiony do autora, siedzi mu wręcz na plecach. Czytelnik ma ochotę grzebać w wersach, przy okazji grzebiąc w trzewiach realnej postaci, która gdzieś tam jest i właśnie je kolację. Tomik sprawia wrażenie czułej, sfabularyzowanej spowiedzi, zamknięcia pewnego okresu lub zamknięcia całego dotychczasowego życia w sześćdziesięciu stronach. Z podsumowań wyłania się poezja z miejsc niechcianych, z terenów opuszczonych fabryk, z krzaków, na których powiewają jednorazówki, zza płotu, gdzie kable mieszają się z kapslami i gruzem. Taką przestrzeń, świat przedstawiony, zapowiada już okładka –Read More →

Psychiatra, ksiądz, prostytutki, prokuratorka, pisarze, śpiewaczki, dzieciaki, które kiedyś kimś zostaną oraz jeszcze inni bohaterowie tworzą wspólnie uniwersum „Saudade”. Osobnym wielkim, pochłaniającym wszystko, bohaterem jest Lizbona, miejsce, które się skrzy, przyciąga i często nie chce wypluć swoich małych mieszkańców. Marta Kucharska powoli, w każdym rozdziale, odpala kolejne życiorysy, uruchamia bohaterów, którzy pod koniec książki stworzą wspólnie swojską ferajnę, a każdy okaże się związany z każdym. Ciekawe jest to powolne dokładanie przez autorkę kolejnych puzzli, dopracowywanie świata, oplatanie czytelnika siecią relacji między postaciami. Nie sposób nie zauważyć, że za próbą budowania własnego stylu i historii stoi też chęć przywołania ulubionych autorów, gra z literaturą hiszpańsko iRead More →

„Histeryjki obrazkowe” cechują ujęcia kontrastowe, zderzanie tego, co stare z drobinami współczesności. Powstaje wrażenie, że bohaterka tych wierszy to ktoś, kto dorastał w świecie wyobraźni, nie zaniedbując klasycznej edukacji i kontaktu ze sztuką, lecz teraz musiał wystawić czułki na świat, który jest czymś całkowicie innym niż tamten stworzony w imaginacji, ukształtowanej harmonią, malarstwem, beletrystyką i pięknym mitem. Bohaterka stara się odnaleźć w świecie bez piękna, na ulice wychodzi szczelnie oklejona bandażem i płótnem. Pełna tęsknoty za starymi czasami, za ludźmi, którzy trzymali klasę, dobrze akcentowali słowa, a w kieszeniach mieli róże. Ulica, przystanek, sklep nie mogą być tylko sobą, muszą zostać zderzone z językiem, wyobrażeniemRead More →

Te obrazy już gdzieś się widziało: problemy ze wstawaniem, picie wczorajszej kawy, zgaga, golenie się przy słabym świetle, zacięcie, skrzepy krwi spadające w ceramiczne kółko. Potem pogoń do drzwi, do auta, zmarznięta ręka trze szron z szyby, korki, para spod masek, za oknami czarno-białe mazy. 8 godzin, powrót, wieczór z alkoholem, nierozgarnięte romanse z samym sobą. Powtórz pięć razy, odpocznij dwa dni, powtórz pięć razy. Franciszek Olejniczak w swoich „Podgłosach” wyświetla przed nami podziemną etiudę. Kamera 8mm śledzi każdy ruch bohatera, czarno-białe kadry zlewają się w smołę i beton, a słońce funkcjonuje jako niedoskonała część scenografii, ukryta w piwnicy zza dymem z dymiarki, burymi ścianamiRead More →

Bartłomiej Siwiec to człowiek orkiestra, w jego szerokim literackim asortymencie poezja goni dramat, proza przeplata się z esejem, a on nadal znajduje jeszcze czas na życie, i na grę w szachy na poziomie turniejowym. Autor „Matki i róży” na poetyckiej niwie pokazał się z interesującej strony, choć można było odnieść wrażenie, że jego poezja opiera się na pewnej prozatorskiej kompresji, a nie na czysto językowym formowaniu wersów. Po lekturze „16 schodów” wie się już, że Siwiec należy do bractwa prozatorskiego, i to, co przynależne prozie, jest dla niego naturalne, odpowiada jego falom mózgowym i z niego w potoczysty sposób wypływa. „16 schodów” to książka, wRead More →

W przedszkolu zabierano nas na strych, gdzie w dziwnie podniosłej atmosferze na starym wyświetlaczu pokazywano nam radzieckie bajeczki. Plastelinowe ludziki, owady, zwierzyna przewalały się w nich po dżdżystej ściółce, a to wszystko wśród nerwowych szarpnięć smyczka. Z czymś podobnym kojarzy się pierwsza część książki „Obiecuję ci niewidzialność” Roberta Jóźwika. Autor zaprasza nas na specyficzny festiwal pod paprocią, na którym natura tworzy swoje korowody i układy choreograficzne. Jeszcze bez obserwatora, wkładającego próbki mchu do słoika i robiącego wymaz z mikroorganizmów, aby później delektować się nimi przez szkiełka mikroskopu. Żyje tu za to królestwo chwastów, zielska, strzelających nasion, kropli wody, które moczą małe skrzydła. Bachiczna uczta istnienia,Read More →

Trawestacją kilku wersów z piosenki dręczącej pokolenia, wylewającej się z salonów i z otwartych okien kamienic, można opisać tomik “Oswajanie chmur” Jarosława Kapłona. Bohaterowie, którzy pojawiają się w tomie, zaskakująco często porównywani są do zwierząt, niezależnie, czy śpią, jedzą, dotykają się czy kochają. Całość dziania się odbywa się w statycznym świecie mieszkań pod pokrywą chmur, które obserwowane są przez stare okna i balkony. Nie są to jednak Miłoszowskie chmury, które pragną być interpretowane i mieć znaczenie. U Kapłona po prostu są i stanowią punkt odniesienia dla mieszkań. Z każdym następnym wierszem zatapiającym się powoli w czerń, nabierają złowieszczego charakteru. Podobnie dzieje się ze światem zewnętrznym, który choć opisywany rzadko,Read More →

Często czytelnik nie wie, jak głęboko sięga literacka gra, którą prowadzi dany autor. Czy polega ona tylko na umiejętnym przesterowaniu swojej biografii, świadomych cytatach, czy może jednak uprawia on, zapożyczając na chwilę określenie ze słownika Geertza, tak zwaną “głęboką grę”. To, co jednak było dla znanego antropologa kultury dogłębnym wejściem w strukturę wybranego środowiska po to, by wyłuskać najważniejsze kody, którymi kieruje się określona społeczność, dla autora może być formą sztukowania wielopiętrowych znaczeń lub zacieraniem granic pomiędzy fikcją i prawdą. Można mieć skojarzenia z ostatnim filmem Quentina Tarantino i pokazanym tam sposobem kreacji prawdy, fikcji, fikcjo-prawdy i całej masy niejasnych ontologicznie tworów, które trudno byłobyRead More →

Gdy ujrzymy tytuł debiutanckiego tomiku Grzegorza Marszałka oraz okładkę, z zatopionym w jesiennej czerni i bieli parkiem, możemy pomyśleć, że w środku czeka nas brud, błoto i grubszego kalibru zniechęcenie. Na szczęście tak nie jest – w „Apostołach złej nowiny” da się wychwycić pozytywny ton, lecz jeśli nawet nie do końca pozytywny, to przynajmniej zróżnicowany, zbilansowany i bliższy życiowego złotego środka niż burej mazi prosto z marginesu życia. Jednak odrobinę złej nowiny także otrzymamy, złej nowiny, którą autor głównie łączy z dojrzewaniem, przejrzewaniem, starzeniem się, przemijaniem, wkraczaniem w wiek średni. Tu i ówdzie w tomiku pojawiają się tęskne, nostalgiczne wycieczki do przeszłości, dzięki którym autorRead More →

Wiersze z tomu “Homo Ferus” Krzysztofa Szewczyka powstawały pomiędzy 1999 a 2004 rokiem, choć równie dobrze mogłyby powstać w latach 70-tych albo dwa dni temu, ponieważ nie ma w nich żadnych wyznaczników epoki, nie spotkamy charakterystycznych przedmiotów, wydarzeń, miejsc związanych z określonym czasem. Jest tylko ten, który mówi, i jego kobieta, mieszkanie, miasto, przez które przetaczają się “kreskówkowi ludzie”. Przy całym szeregu zalet tomiku niektórzy odbiorą to jako jego wadę – czytelnik może podczas lektury poczuć się odrobinę dotknięty postawą bohatera. Nie wiem, dlaczego odbiorca zawsze reaguje uczuleniowo, gdy przekazujący myśli pragnie oddzielić się od masy, zbyt mocno zaznacza swoją indywidualność. Swoiste mówienie z góry,Read More →