Bożena Kaczorowska, rocznik 58. Urodziła się w Konstancinie, w miejscu granicznym pomiędzy stolicą a kurortem. I tak jej już zostało, chodzić wciąż po krawędzi różnych światów, gubiąc się i szukając swojego miejsca na ziemi. Z wykształcenia złotnik i dekorator wnętrz. Mieszka na warszawskim Ursynowie. Laureatka wielu konkursów poetyckich. Publikowała w Okolicy Poetów, Własnym Głosem, oraz na portalach internetowych, między innymi: Śląska Strefa Gender, Mustango, poezja polska, a także w licznych antologiach pokonkursowych. Homerowe przypowieści Spowiadam się z historii, która nigdy nie miała miejsca. To jedna z takich chwil, w których mogę zmienić wszystko, albo zapisać od nowa. Z drugiego końca płynie do nas żółta rzeka. Rwie brzegi sukienki, kołysze biodrami naszych dziewcząt. Na wiosnę porodzą się niemowlęta. Przycisną drżące piąstki do nabrzmiałych piersi kobiet, a mokre od śliny języki wyssą im wszystkie słowa. Mam pseudonim, zapasowy klucz do bramy, imię, które nie ma końca. Wędrowny mędrcu, przewodniku, prowadź! Pod stopami mam lodowce, zatopione Antarktydy i weneckie lustra. Jestem cieniem, zakładnikiem przewodnika, a dzień jest nocą, a noc jest przewidzeniem. Unosić się lekkomyślnie Czy myślisz jeszcze o lesie – zerwana borówko? Albo ty, szyszko – czy znajdujesz w sobie korzenie sosny? Nie skacz w ciemno! Nie bierz tego tak poważnie. Chodzi przecież tylko o to, aby obok piątku ukazała się kolejna sobota, i bawiła nas do samego rana. Przenośna szarfa, kolejnej już miss pokoju, ćwiczy samotnie partytury śmiechu. Jak spod ziemi wyrasta lekkomyślny księżyc. Lewituje spokojnie nad oceanem jej sukni. Koronki Jest pewne misterium w haftowanych przez babcię obrusach. Oczka, przez które patrzymy na świat – na kąpiące się w balii dziewczyny. Kuzynka Marta skrywa znamię na udzie. Trze je szorstką gąbką. Mocno. Aż do krwi. Ale to nie pomaga. Więc moczy je we wrzątku. Znamię jest pieczęcią od Pana Boga, ma ją chronić przed oczyma chłopców. Tak, mówi babcia – a gdy ona mówi, to nikt się nie sprzeciwia. |
2013-05-03