Blinde Passagiere. Pasażerowie na gapę.

2:47 Szanowny czytelniku, jeli masz wątpliwości trzymając w ręce tę książkę, wiedz, że to ty jeste pasażerem na gapę. Nie oglądaj się za siebie, spójrz w lustro utkwione w cianie metra. Otwierając książkę kupujesz bilet, który jednak do niczego cię nie uprawnia.
2:55 Reklamy rozwieszone na stacji informują o wielu możliwościach, kup samochód, kup mleko, kup u nas, kup, kup, kup. Kupiłeś książkę. Nie wiesz, dokąd taka rozrzutnoćś cię zaprowadzi. Powodzenia pasażerowie na gapę. Bon voyage….papa. Frag.wstępu Tomka Zacharewicza

Einsteigen – Aussteigen
(ein fahrplan statt einer einführung)




Noch nie ist es mir gelungen in Berlin um Ein Uhr nachts auszusteigen.
Jedes Mal wenn ich auf den Fahrplan schaue, scheint es, als
wäre Eins die einzige Zeit, in der ich es tun kann. Doch irgendetwas
stört, legt sich auf den Weg, liegt dort so lange bis die Uhren zu eilen
beginnen, zu beschleunigen, zu hetzen und Eins flüchtet. Es ist als
wäre zwischen mir und der Stadt eine Grenze, Gedärm, ein Magen
der jene verdaut, die sie überqueren wollen. Die Zollbeamten fressen
die Minuten wie Säure und legen Solitär. Sie schauen in die
Passphotos wie in die Karten des Gegners und sagen – “um eins will
dich dort niemand”.
Der Hunger der Stadt wächst erst nach halbstündiger Erwartung.
Deshalb erreiche ich die Tische der Berliner Strassen um ein Uhr
zweiundfünfzig. Ich bin schon zu spät und weiß nicht wie mich die
Nacht aufnehmen wird. Ich steige ein, will die Stadt mit dem Bus
durchkreuzen, aber ich bin schon zu spät, obwohl der Bus kommt
während meine Verspätung weiter wächst. Obwohl ich zu spät bin,
lerne ich in dieser Verspätung rechtzeitig zu sein. Rechtzeitig an der
Masurenallee aussteigen, rechtzeitig am Hermannplatz aussteigen.
Rechtzeitig denken, dass man gleich da ist. In einer fremden Stadt
die eigene Stadt finden.
Ich steige aus, obwohl der Plan nichts erzählt von nächtlichen Kneipen,
in denen zwei Türken sitzen. Männer, die Passanten beobachten
um zwei Uhr dreißig. Typen, die glücklicherweise nicht rauskommen
um zu fragen wie spät es ist und wieso ich so sehr zu spät bin.
Zwei Kerle, denen ein warmer Hocker lieber ist als ein Gespräch mit
jemandem um zwei Uhr dreißig auf der Karl Marx Strasse. Und selbst
wenn ihnen ein Gespräch lieber wäre, was würde ich ihnen sagen.
“Wo ist this place I´m looking for?”, die Zunge und die Grammatik zu
brechen fällt mir genauso leicht wie das Abnehmen des schweren
Rucksacks auf der Suche nach der zweiten Querstrasse und der
Tankstelle an der Ecke.
Ich steige aus und denke, wieso schaffe ich es nie in Berlin um Eins
auszusteigen. Wäre ich um Eins ausgestiegen, hätte ich dann dieselben
zwei Türken gesehen, mit denen ich um zwei Uhr dreißig lieber
nicht sprechen wollte. Hätte der Mann um zwei Uhr fünfundvierzig vor
meinen Augen die Morgenzeitungen in die Briefkästen an der Reuter-straße getan.
Waren alle wie ich so viel zu spät und doch immer noch rechtzeitig.
2:47 Geehrter Leser, wenn du, dieses Buch in der Hand, Zweifel
hast, wisse, dass du der blinde Passagier bist. Schaue nicht zurück,
schau in den Spiegel in der S-Bahnwand. Sobald du dieses Buch öffnest,
kaufst du eine Fahrkarte, die dich jedoch zu nichts berechtigt.
2:49 Du fragst: was ist das für eine Fahrkarte, die dir keine sichere
Reise erlaubt? Ich antworte: was ist das für eine Reise, in der die
Emotionen so genau gemessen sind wie die stetige Körpertemperatur.
2:51 Die Reise selbst darf nicht zu früh beginnen. Sie kann ein Erfolg
werden, wenn wir rechtzeitig da sind. Wir haben Glück, wenn wir es
im letzen Moment schaffen. Doch wenn es zu spät ist, kannst du die
Reise vergessen. Noch schlimmer ist es, wenn du an einem Ort stekken
bleibst, von dem du nicht einen Schritt in jedwede Richtung tun
kannst. Es bleiben jedoch Zweifel, ob das Ende tatsächlich so sein
muss?
2:55 Die Werbetafeln an der Haltestelle informieren über viele
Möglichkeiten, kauf einen Wagen, kauf Milch, kauf bei uns, kauf,
kauf, kauf. Du hast ein Buch gekauft. Du weißt nicht, wohin dich diese
Verschwendung führen wird.
Viel Glück, blinde Passagiere. Bon voyage…bye bye.
Tomek Zacharewicz




wsiadam – wysiadam
(czyli rozkład jazdy zamiast wstępu)




Jeszcze nigdy nie udało mi się wysiąść w Berlinie o pierwszej w nocy.
Za każdym razem, gdy patrzę na rozkład jazdy, wydaje się, że
pierwsza to jedyna pora, kiedy mogę to zrobić. Coś jednak przeszkadza,
kładzie się na drodze, leży tak długo, aż zegary zaczną pędzić,
przyspieszać, gonić i pierwsza ucieknie. Jest tak, jakby pomiędzy
mną a miastem była jakaś granica, trzewia, żołądek trawiący tych, co
chcą ją przekroczyć. Celnicy jak kwas zżerają minuty układając
pasjansa. Patrzą w zdjęcia paszportów jak w karty przeciwnika
i mówią – “o pierwszej nikt tam cię nie chce”.
Głód miasta rośnie dopiero po półgodzinnym oczekiwaniu. Dlatego
docieram na stoły berlińskich ulic o pierwszej pięćdziesiąt dwa. Już
jestem spóźniony i nie wiem, jak przyjmie mnie noc. Wsiadam, chcę
przeciąć miasto autobusem, ale już jestem spóźniony, choć autobus
podjeżdża, gdy moje spóźnienie wciąż rośnie. Choć jestem spóźniony,
uczę się bycia w tym spóźnieniu na czas. Na czas wysiadać na
Masurenallee, na czas wysiadać na Hermannplatz. Na czas myśleć,
że już blisko. W obcym mieście odnaleźć własne miasto.
Wysiadam, choć plan nie mówi nic o nocnych knajpach, w których
siedzi dwóch Turków. Mężczyzn obserwujących przechodniów o drugiej
trzydzieści. Facetów, którzy na szczęście nie wyjdą zapytać,
która godzina i dlaczego jestem tak bardzo spóźniony. Dwóch gości,
którzy wolą wygrzany stołek od rozmowy z kimś o drugiej trzydzieści
na Karl Marx Strasse. Nawet gdyby woleli rozmowę, co bym im
powiedział. “Wo ist this place I’m looking for?”, łamanie języków i gramatyki
przychodzi mi tak samo łatwo jak zrzucenie ciężkiego plecaka
w trakcie poszukiwań drugiej przecznicy i stacji benzynowej na rogu.
Wysiadam i myślę, dlaczego nigdy nie mogę wysiąść w Berlinie
o pierwszej. Czy gdybym wysiadł o pierwszej, zobaczyłbym tych
samych dwóch Turków, z którymi o drugiej trzydzieści wolałem nie
rozmawiać. Czy mężczyzna o drugiej czterdzieści pięć na moich
oczach wkładałby poranne gazety do skrzynek na Reuterstrasse.
Czy wszyscy tak jak ja, byliby tak bardzo spóźnieni ale jednak wciąż
na czas.
2:47 Szanowny czytelniku, jeśli masz wątpliwości trzymając w ręce tę
książkę, wiedz, że to ty jesteś pasażerem na gapę. Nie oglądaj się za
siebie, spójrz w lustro utkwione w ścianie metra. Otwierając książkę
kupujesz bilet, który jednak do niczego cię nie uprawnia.
2:49 Pytasz: co to za bilet, który nie pozwoli mi bezpiecznie
podróżować? Odpowiem: co to za podróż, w której emocje są tak
dokładnie zmierzone jak stała temperatura ciała.
2:51 Sama podróż nie może się rozpocząć zbyt wcześnie. Ma szansę
powodzenia, kiedy jesteśmy na czas. Mamy szczęście, gdy uda
nam się przybyć w ostatniej chwili. Gdy jest jednak za późno,
o podróży możesz zapomnieć. Jeszcze gorzej, gdy utkniesz w miejscu,
z którego nie możesz zrobić nawet kroku w dowolnym kierunku.
Pozostają jednak wątpliwości, czy rzeczywiście taki musi być koniec?
2:55 Reklamy rozwieszone na stacji informują o wielu możliwościach,
kup samochód, kup mleko, kup u nas, kup, kup, kup. Kupiłeś książkę.
Nie wiesz, dokąd taka rozrzutność cię zaprowadzi.
Powodzenia pasażerowie na gapę. Bon voyage….papa.
Tomek Zacharewicz