Gdy masz piętnaście lat i świat jest poskładany z cudzych opowieści, jeszcze nie wiesz, że nikt nie chce ich słuchać. Gdy masz dwadzieścia i w twoim kraju historia jest bronią, uczysz się milczeć. Ale zawsze jest ktoś, kto pamięta – i zawsze istnieje cena za wspomnienia. To książka o tych, którzy pamiętają. I o tych, którzy chcieliby o nich zapomnieć. „Stary przyjaciel” to przejmująca mieszanka realizmu i dystopii, gdzie historia splata się z teraźniejszością, a pamięć staje się aktem oporu. Jeśli chcesz wkroczyć tam, gdzie inni boją się nawet spojrzeć – otwórz tę książkę, Przyjacielu.
Moja planeta obraca się dookoła dwóch gwiazd, z których jedna jest niebieska, a druga czerwona. Może to prawda. Może nie. Może mieszkam na Ziemi, a podwójną gwiazdę wymyśliłam w tym momencie, żeby chronić Starego Przyjaciela. Nawet jeśli mnie o to podejrzewasz, proszę cię, abyś nie szukał ani mnie, ani jego. We Wszechświecie jest wielu starych ludzi, którzy po życiu pełnym turbulencji, o których nigdy ci nie powiedzą, po latach utrzymywania twarzy nienaruszonej łzami, uśmiechem ani poczuciem winy – choć zawsze były gdzieś pod powierzchnią – zasługują na spokój w wysokich górach. Stary Przyjaciel jest ostatecznie Przyjacielem i na spokój zasługuje. Umówmy się, że mieszka dziś na odległej planecie, bliżej gwiazdy niebieskiej (choć czerwona jest z nią związana grawitacyjnie, więc od niej też nie może być daleko). Że ma dom w górach pełnych kosmicznych krów, kosmicznych szarotek i kosmicznego śniegu. I że karmi tam kosmiczne koty. I jest bardzo miły dla innych w kosmicznym Internecie, i troszczy się o młodych ludzi.
Jeśli chcę przenieść tę historię daleko i wysoko, tak daleko i wysoko, jak mieszka teraz Stary Przyjaciel… Muszę pomyśleć o kolorach. Czy świat wygląda inaczej pod niebieską gwiazdą? A pod czerwoną? Czy światło obydwu się miesza? Czy jest fioletowe? Czy kolory górskich pastwisk są takie same, jak na Ziemi? Nigdy nie dowiemy się, czy mój kolor czerwony wygląda tak samo, jak dla kogoś innego. Niestety, prawdopodobnie wcale tak nie jest. Nie myśl jednak, że możesz przy mnie powiedzieć zdanie w rodzaju „każdy ma swoją czerwień”. To nieprawda. Możemy mieć inne oczy i inne połączenia w mózgu, ale długość fali świetlnej zawsze będzie po prostu taka, jaka jest. Nie będę udawać, że rzeczywistość jest inna niż naprawdę. Obiecuję jednak, że nie będę nazywać kolorów numerami. Umówmy się jeszcze raz – że na tej odległej planecie, pomimo światła dwóch gwiazd, które może zamieszałoby w ziemskiej głowie, pomimo atmosfery, która może rozprasza inaczej – kolory nazywają się tak samo.
I trawa w ogrodzie, od którego zacznę, była zielona. Zupełnie wiosenna, młoda zieleń z odrobiną złota. W zieleni rosły kwiaty, cynobrowe cynie, fioletowe irysy i białe narcyzy z czerwonymi obwódkami. Krzaki jeżyn pięły się wzdłuż pergoli, świeżo wyrwane rdesty gniły w kompostowniku, na letni zbiór czekały pomidory i agrest. Przy płocie niósł się zapach starego drewna przemieszany z zapachem małych cierpkich winogron. Tak było, kiedy żył mój dziadek – dawno temu. Tam lubił znikać, kiedy chciał być sam, a często chciał być sam. Był poważny. Dużo milczał, ale czasami krzyczał, jakby kiedyś stały się rzeczy tak złe, że teraz trzeba było zbudować ceglany płot dookoła domu i nikogo nie wpuszczać. Nie oszczędził mi opowiadań, a ja nie znałam innego poważnego mężczyzny, więc słuchałam i przejmowałam się aż do bólu, bo ból został nieopowiedziany i niedokończony, i ktoś musiał go dokończyć tak, jak kończy się zadanie domowe. Nawet jeśli to była dziesięcioletnia dziewczynka.

Agnieszka Płonka – ur. 1989 w Krakowie, z wykształcenia geofizyk. Filozofuje i podróżuje. Mieszkała w pięciu różnych państwach w Europie, zjechała autostopem Arktykę i jeździła konno w Arizonie. Kiedyś zajmowała się tomografią sejsmiczną, obecnie udziela korepetycji oraz uczy matematyki studentów Wyższej Szkoły Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu. Pracuje w dwóch organizacjach pozarządowych: amerykańskiej Liberty International i polskiej Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości, gdzie odpowiada za finanse i zarządzanie projektami. Dzięki pracy kontynuuje podróżniczą pasję i nawiązuje międzynarodowe przyjaźnie (pracuje z młodymi ludźmi m.in. z Nigerii, Malawi, Nepalu czy Indii). Interesuje się psychologią kliniczną oraz wszystkim, co można po jeffersonowsku określić jako life, liberty and the pursuit of happiness. Mieszka w Tarnowie, gdzie opiekuje się siedmioma kotami. Nakładem wydawnictwa MaMiKo ukazały się jej dwie książki poetyckie: Bitwy anielskie (2022) oraz Świat miał być z betonu (2023).