Bartłomiej Siwiec to człowiek orkiestra, w jego szerokim literackim asortymencie poezja goni dramat, proza przeplata się z esejem, a on nadal znajduje jeszcze czas na życie, i na grę w szachy na poziomie turniejowym. Autor „Matki i róży” na poetyckiej niwie pokazał się z interesującej strony, choć można było odnieść wrażenie, że jego poezja opiera się na pewnej prozatorskiej kompresji, a nie na czysto językowym formowaniu wersów. Po lekturze „16 schodów” wie się już, że Siwiec należy do bractwa prozatorskiego, i to, co przynależne prozie, jest dla niego naturalne, odpowiada jego falom mózgowym i z niego w potoczysty sposób wypływa. „16 schodów” to książka, wRead More →

Pragnęłam, żeby ktoś mnie dotykał. Za wyjątkiem Maria, starego zboczeńca, który obłapywał mnie w autobusie za cycki i biodra, albo eks-męża, gdy trafiałam na niego na ulicy, zawsze kończyło się to szamotaniną, wydrapywaniem sobie oczu, wbijaniem w skórę paznokci, zostawianiem odcisków zębów, podduszaniem się tak, że raz ledwo uszłam z życiem, a mój eks wylądował w klinice u Żywago. Ale… nikogo innego nie było. Nawet studenci budownictwa, którym co jakiś czas na prośbę kierownika przynosiłam piwo, zaczepiali mnie rzadko i niechętnie, klepiąc w pośladek. Zresztą ich zabiegi niczym nie różniły się od tego, co robił Mario, i prawdę mówiąc, wolałam już awanturowanie się z byłymRead More →

Często czytelnik nie wie, jak głęboko sięga literacka gra, którą prowadzi dany autor. Czy polega ona tylko na umiejętnym przesterowaniu swojej biografii, świadomych cytatach, czy może jednak uprawia on, zapożyczając na chwilę określenie ze słownika Geertza, tak zwaną “głęboką grę”. To, co jednak było dla znanego antropologa kultury dogłębnym wejściem w strukturę wybranego środowiska po to, by wyłuskać najważniejsze kody, którymi kieruje się określona społeczność, dla autora może być formą sztukowania wielopiętrowych znaczeń lub zacieraniem granic pomiędzy fikcją i prawdą. Można mieć skojarzenia z ostatnim filmem Quentina Tarantino i pokazanym tam sposobem kreacji prawdy, fikcji, fikcjo-prawdy i całej masy niejasnych ontologicznie tworów, które trudno byłobyRead More →

Wystarczy przeczytać kilkanaście wywiadów z pisarzami albo wejść na forum adeptów pisania, aby mieć gotową listę powodów rozpoczęcia przez zainteresowanych klepania w klawisze. Na przykład Faulkner rozpoczął, bo długo przyglądał się Sherwoodowi Andersonowi, starszemu koledze po piórze, który prowadził bardzo łatwe, proste i nieskomplikowane życie. Jeśli pisanie ma polegać na piciu i włóczeniu się, wchodzę w to, powiedział późniejszy Noblista. Inni zaczynają, bo czują, że po prostu muszą wyrzucić z siebie coś, co w nich puchło, narastało, fermentowało. Może wtedy dojść do łatwego wypluwania doświadczeń, łatwej konfesyjności lub wejścia w gotowe, najczęściej przemetaforyzowane, sposoby tworzenia. Zdecydowanie nie jest to przypadek Barbary Korty-Wyrzyckiej, która mimo żeRead More →

Literatura jako skrytka na strychu? Pole utożsamień? Trening relacji i potencjalnych doświadczeń? Czas leci, a my udzielamy różnych literackich odpowiedzi. W jednym tygodniu jesteśmy już pewni, że zwycięży krótka forma – może nawet poezja – bo po prostu nie mamy czasu na nic dłuższego. W drugim zdajemy sobie sprawę z naszej potrzeby ciągłości i zadomowienia się w historii, nosząc w torbach wielokilogramowe sagi, aby przez długie tygodnie być z bohaterami w wyobrażonej kohabitacji. Z jednej strony niechęć i znudzenie, gdy w facebookowej notce nie dostaniemy po pięciu zdaniach gratyfikacji w postaci puenty czy żartu, a z drugiej przyjmujemy bez szemrania czterdziestostronicowe passusy o tym, żeRead More →

“Mokre rzęsy dziewcząt” to historia, która sprytnie łączy w sobie potencjał gromkich wzruszeń i dekonstrukcji miłosnego pola gry. Maciej Adamczyk gra na słowach tak, jakby po gęstych rzęsach przejeżdżał smyczkiem namoczonym w żywicy. To nie 99 problemów, ale 99 stron, a każda z nich to harda emocjonalna przeprawa dla wymagającego czytelnika. Fragment książki:No dobra, zaczniemy to. Na początku może się przedstawię, jak na dżentelmena przystało, to wtedy będziecie wiedzieli, co ze mnie za jeden. Wtedy najprawdopodobniej się dowiecie. Bo sprawa ma się tak: jestem (powiedzmy) autorem tej książeczki (moja nazwa na okładce) i będę (powiedzmy) coś dla was opowiadał. I teraz, świeżo po uzyskanych informacjach,Read More →

Piotr Stareńczak – urodzony w 1987, poeta, prozaik, eseista. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Współtwórca grupy literackiej “Et cetera”, która działa od 2006 roku. Wiersze i eseje publikował w Akancie, Okolicy poetów – Kwartalniku, Atheneum, Pedagogia Christiana, Filosofiji. Dotychczas wydał trzy książki. Bezdomny z dworcowej poczekalni wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, gdy ubrany na czarno młody mężczyzna w kapturze zbudził go ze snu, ale szybko zmienił swoje nastawienie, gdy nieznajomy wręczył mu butelkę taniego wina i chociaż czerwcowy dzień był upalny mężczyzna nosił skórzane rękawice, ale bezdomny nie przywiązywał do tego szczegółu żadnej wagi, sam przez okrągły rok nosił gruby sweter iRead More →

Tajemnicze opowiadania pełne przygód utrzymane w klimacie realizmu magicznego. Nikt jeszcze tak nie pisał o Niemczy, niewielkim miasteczku położonym pomiędzy Wrocławiem a Kotliną Kłodzką. DELI BAL To już dziś? – zapytała retorycznie Magdalena.– Tak, tej nocy – odpowiedział Kazimierz Dąbek – zadbaj moja droga, abym mógł szybko wyjść. Przygotuj jakiś mały prowiant i kawę.– Dobrze.– Zapakuj mi jeszcze jakieś papierosy.– Miałeś nie palić – ganiącym tonem odpowiedziała Magdalena.– Kochanie, w tych okolicznościach przyrody wolę nie rzucać z nałogiem. Wolę się jeszcze te kilka godzin potruć, niż denerwować się i palnąć jakąś głupotę.Dobrze, dobrze, dostaniesz te swoje fajki. Tylko obiecaj, że to ostatni raz, kiedy wykorzystujeszRead More →

Ubierzcie kask, ochraniacz na zęby i puchowy skafander, bo Setki oceanów to zderzenie z hokejową bandą, wizyta w sierocińcu podczas huraganu i wyprawa Apollo 420 z głową pełną ekstazy. W wesołym miasteczku tej prozy pędzimy po rozgałęziającym się fabularnym rollercoasterze, odwiedzając dom strachów, salkę humoru i filozofii, aby na końcu na strzelnicy po wielu wybornych strzałach wygrać miśka. Pawłowi Stelmachowi udała się misja niemożliwa, czyli pożenienie ze sobą Palahniuka i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – gruba akcja z bronią w ręku rozpływa się tu we wzruszeniu i namacalnej prawdzie o świecie. Setki oceanów wciąga się ze smakiem pierwszego steku, jedzonego przez kowboja wybudzonego z trzydziestoletniej śpiączki, przy okazjiRead More →

Podobno polityka wydawnicza ostatnich lat doprowadziła do uwiądu formy zwanej opowiadaniem. Ale to tylko pozory. W czytelniczym podziemiu opowiadania rozchodzą się jak świeże bułeczki (koniecznie z rodzynkami), rozkwita ich czarny rynek. Jednym z najlepszych towarów, jakie tam znalazłem, były opowiadania Jakuba Tabaczka. Czytane kilka lat temu, tak samo smakują dzisiaj. Mocno, wyraziście, charakterystycznie, z niepokojącą domieszką szaleństwa, groteski, absurdu. Nie wiadomo, kiedy i jak realizm staje się w nich własnym przeciwieństwem, sztuką zaprzeczania i powątpiewania. Najwyższą sztuką. – Karol Maliszewski Jedno z opowiadań ze zbioru: KapciePannie Wiewiórce Tomek miał być tym jedynym. Wszystko zaczęło się układać tak, jak nigdy układać się nie miało w zwyczaju. Powoli,Read More →