Fragment poematu:Ojcze, nie wiem jak zacząć, znowuOdbierasz mi broń. Ojcze Wielki i Niepojęty,O głosie grzmiącym niby piorun w majową,Duszną noc, o brodzie przystrojonej srebrnymi nićmiDoświadczenia, o dłoniach mocarnych jakDwa lemiesze, którymi wyrywasz najdzikszeChwasty i czynisz ziemię posłuszną swej niewzruszonejWoli. Ojcze, Twoje rozliczne prace gospodarskieTo niedościgłe dla mnie mistrzostwo.Nigdy nie dorównam Tobie w utrzymywaniuStałej i bezpiecznej temperatury pieca centralnegoOgrzewania, niezbadane pozostaną dla mnie tajemniceElektryki, ciesiółki, smołowania dachu,Uszczelniania rynien, nikt tak jak TyNie potrafi nieporządku w obejściuZmienić w cudny ład, nikt tak jak TySurowo nie obchodzi się z rozpustną asymetrią,Dając jej popalić tak, że znika w wielkim przerażeniu.Pod Twoim surowym spojrzeniemKulą się zwierzęta i nawet rośliny zdająSięRead More →