Piotr Stankiewicz – Elementarz

Piotr Stankiewicz, urodził się w 1983 roku. Mieszka pod Warszawą, tęskni za żeglarstwem. Nie pije. Pisze.



Impresja

wschód słońca
wybieg wyobraźni

rzadka chwila kiedy do oczu
zniża się gwiazda

oto – ­­mówię wesoło –
teraz jesteśmy równi sobie

ja już nie taki maleńki
ona nie niedosiężna

przechadzam się z nią pod rękę
przyglądam się ciekawie

a potem zamykam oczy
stajemy twarzą w twarz

i karmię się gwiazdą




Widzenie z malowidłem

błądząc w labiryntach Kapadocji
spotkałem Chrystusa na tureckim kazaniu
i na turecką modłę

przebitego w sercu skały
w jaskini-świątyni
z zaczynu epoki
z której nie zostało już nic

Panie Boże! – najdawniejszy i karygłodny
Pantokratorze nic niemogący

wiara będzie trwać dotąd
dopóki nie zetrą cię z ciemnej ściany
błyski fleszy

a więc niedługo

jak zagubiony w katakumbie Tomasz
wyciągam dłoń uzbrojoną w Nikona
i przykładam rękę




Most Brooklyński

nad East River w obcozwańczej stolicy
która widziała już wszystko
i której nikt nie zdziwi
dotarłem wygodnie
bez cienia potu na czole
samolotem kilka przystanków metrem

nie przyszedłem sam
przeciwnie jestem jednym z bardzo wielu
roztopiony w dziesięciu milionach Latynosów Chińczyków i Włochów

z których każdy wiedzie tutaj za nos
swoją pamięć i swoją niepamięć
cały swój świat
pod nieskończone przęsło

Amerykanie wzruszają na to ramionami
nie mają pojęcia
a mają siłę nie mieć



Stankiewicz Piotr. Elementarz. Nowa Ruda : Wydawnictwo MaMiKo, 2013.



Tom „Elementarz”. Opinie.


Karol Maliszewski

Stankiewicz pisze tak, jakby rewolucji w języku poetyckim ostatnich dwóch dekad nie było. Jakby tego typu rewolucje wcale nie były potrzebne, a istota poezji pozostała klarowna i niezmienna. Czystość i jasność to główne cechy wiedzionego przezeń monologu. Jest w tym szacunek dla odbiorcy zatracającego się w ideowym i artystycznym chaosie współczesności, coś w rodzaju podania ręki i wyprowadzenia z ciemności. Na szczęście tej prostocie udaje się nie osunąć w banał i nie popaść w dydaktyzm.

Józef Baran

Uważam, że zbiorek “Elementarz” (na razie w maszynopisie) Piotra Stankiewicza jest wart publikacji, a autor staje się coraz bardziej rozróżnialny w tłumie początkujących poetów. Przede wszystkim nie rozrzuca bezmyślnie słów na wiatr, w najlepszych utworach ma pomysły (co jest rzadkie w dzisiejszej młodej poezji), trzyma się konkretu, a równocześnie nie rezygnuje z refleksji. Intelektualny tok wiersza, uporządkowanie, kondensacja wyrazu mogłyby być zbyt monotonne, gdyby młody poeta nie przerzucał akcji wierszy to tu, to tam, nasycając je – egzotycznym dla nas – lokalnym kolorytem zwiedzanych miast i miejsc.
Jestem za, choć proponowałbym usunąć parę mało wyrazistych i na mój gust zbyt abstrakcyjnych wierszy.



Leszek Żuliński

Skomponowany przez Piotra Stankiewicza tomik pt. Elementarz byłby jego debiutem książkowym. Autor pisze od wielu lat, wiersze publikował w prasie, otrzymywały one liczne wyróżnienia na konkursach poetyckich itd. Ta inicjacja książkowa mogłaby – moim zdaniem – mieć miejsce już dużo wcześniej, więc dobrze, że autor w końcu doprowadził jej projekt do finału.
To bardzo solidna i dojrzała propozycja. Stankiewicz ma jasny styl, jest komunikatywny i powściągliwy w środkach wyrazu, waży słowa, nie popada w pułapki typowe dla debiutantów i umie panować nad żywiołem języka. Dzięki temu warsztat jego twórczości nie budzi uwag krytycznych, raczej imponuje swoją klarownością.
Najistotniejsze jest jednak to, że Stankiewicz ma w swoich wierszach sporo do powiedzenia. Jest wyczulony na liryzm, dzięki któremu w końcu poezja istnieje, ale równoważy tę cechę z baczną obserwacją świata i wmyślaniem się w to wszystko, co frapuje ludzi wrażliwych. Innymi słowy mówiąc, sądzę, że są to wiersze spostrzegawcze i myślące; ich ciężar refleksyjny jest intrygujący, zaskakujący wieloma wnikliwymi spostrzeżeniami. To cenny przymiot współczesnej poezji: ona nie tylko ma nas wzruszać, zapewne bardziej zmuszać. Do czego? Do myślenia nad zwyczajną fakturą codzienności, w której poeta odkrywa sensy ukryte, dodatkowe i nowe… Tak właśnie się tu dzieje.
Dlatego polecam ten tomik do druku; w przekonaniu, że nowa poezja i nowy autor wpiszą się w dorobek poetycki naszego czasu dobrym, osobnym i rozpoznawalnym walorem.



Kazimierz Rink

…bez wahań, Panie Piotrze – książka może z powodzeniem trafić do drukarni i wydawnictwa. Doprawdy nie ma się do czego przyczepiać. Przede wszystkim widać tu wykrystalizowany i przejrzysty warsztat poetycki, swoistą eklektyczność drążonych wątków i tematów, świeżość pomysłów, oryginalne puentowanie tekstów. Nie ma werbalnych “przesłowień”, za to wiersze – takie odnoszę wrażenie – są nie tylko sensownie napisane, ale od strony epicko-fabularnej bardzo dobrze, logicznie i precyzyjnie opowiedziane. Widać, że szuka Pan własnego, dla siebie niezwykle istotnego charakteru “poetyckiego pisma” i to jest cała rzeczy istota.

Nie wiem czy to książka debiutancka, bo jeśli naprawdę to byłby to debiut z doprawdy wysokiej, by nie powiedzieć górnej półki. Nic nie daje się też zarzucić “chronologii wewnętrznej” i kolejności ułożenia wierszy w ramach całości. Mam wrażenie, że dość starannie Pan to wszystko przemyślał. Nie wiem co powie o tych wierszach inny pruszkowianin, lew krytyki polskiej Leszek Żuliński, mnie najzwyczajniej przypadły one do gustu i czytałem je z wyjątkową wprost przyjemnością. Przede wszystkim dlatego, że są to za każdym razem wiersze o czymś, a nie oparte na jakichś subiektywnych, irracjonalnych abstraktach. Cóż mi wypada? Życzyć tylko powodzenia!