Krzysztof J. Lesiński – Grzechy najwspanialsze

czerwcowy świt

poranna zorza nad lasem
blednie szarzeje zaczyna
ustępować niewidocznemu
jeszcze słońcu

z rzednącej mgły na łące
wyłaniają się rozkraczone
krzewy i wysmukłe brzozy

zza nich wychodzi ojciec
z wędkami w ręce
(pamiętam te czeskie klejonki)

krępa sylwetka krok pewny
jak zwykle
lekko pochylona głowa
widać że zamyślony

zamykam oczy
słyszę ptasi koncert

Październik 2007



nowy dzień

upstrzony srebrem
bezkres rozlanego granatu
pomału blednie
gwiazdy oddalają się
toną w otchłani kosmosu
maleją tracą blask

nad lasem
horyzont szarzeje
by za chwilę
zaświecić jaskrawym różem
porysowanym pasmami
fioletu

malarska impresja świtu
w słyszalnej ciszy

przerwana nagle
ogromną pomarańczową
kulą słońca
i hałaśliwą radością ptasią

czerwiec 2007



Bory Tucholskie

Za tę ziemię mężczyźni bez
strachu umierali, zabierając
z sobą obraz strzelistych sosen
i zapach piołunu, pomieszany
z macierzanką. A wokół piasek

złoty Borów. A w domach
kobiety w rozpaczy bezdennej,
bez mężów, zasmarkane, bez
ojców dzieci. Bory szumiały
im do snu o miłości kołysankę.

Do ziemi jałowej, do tych żółtych
piasków, do Borów zielonych, do Wdy
srebrnej wstęgi. Bo w korzeniach
sosen kości ojców. Dziś pnie
pachnące żywicą w ramionach,

w nocy mlekiem, w spazmach kobiety.
Jak przebiśniegi wiosenne, pierwszy
krzyk noworodków. Ta ziemia nie umrze,
ona rodzi. Na niej miłość chroniący
mężczyźni, szerokobiodre kobiety.

sierpień 2009



sulmin

piękno pól szept drzew
smak wiatru

w wieczornej ciszy
spokojny oddech
nieskończoności

nie wiesz
czy stoisz na progu
domu
czy świata

sierpień 2010



***

sierpień ciepły
jeszcze

słońcem świeci
wrotycz
siwe ostów
rozczochrane głowy

w ustach smak
pachnących wiatrem
jabłek

chłodne wieczory
gwiazdom
o jesieni szepczą

sierpień 2009





MIĘDZY EPIKUREM A EKLEZJASTĄ

„grzechy najwspanialsze” Krzysztofa J. Lesińskiego zachwycają prostotą, celnością i śmiałością ekspresji intelektualnej. Pierwszy rozdział tego tomu to pytania o sens ostateczny ludzkiego istnienia i częste (może niekiedy aż natrętne) nawiązania do gorzkiej mądrości Eklezjasty: „Wszystko to marność”. Poeta spiera się z Bogiem, z dogmatami kościelnymi, ze szlachetnymi, aczkolwiek nafaszerowanymi fałszem i pruderią hasłami typu: „człowiek to brzmi dumnie”.

Czy bóg
to filozoficzna doktryna
czy są sprawiedliwe wojny
dlaczego niewinnością pachną dzieci

– te i podobne pytania ostateczne w rodzaju: jaki sens i znaczenie ma to, że żyję małą chwilkę na tej Ziemi, gdzie przyszło mi się przez przypadek narodzić, i czy ktokolwiek kiedykolwiek po mojej śmierci będzie wiedział co mnie bolało, cieszyło, martwiło, jaki byłem samotny i jakiego znalazłem Boga? – stanowią oś tematyczną i problemową pierwszej części zatytułowanej „Wciąż idę”.
Poecie bliska jest myśl zawarta w religiach Dalekiego Wschodu, gdy na te egzystencjalne rozterki znajduje taką oto eschatologiczną odpowiedź :

WIARA

trzeba
utracić tożsamość
rozpłynąć się
w bezmiernej otchłani
oceanu czasu
żeby uzyskać
spokój
i nieśmiertelność
anonimową

W drugiej części znajdujemy wiersze (niekiedy bardzo piękne) głoszące pochwałę ziemskiej miłości, kobiecego ciała, miłosnego aktu, erotycznego zespolenia. Ukoronowaniem tej części jest „Litania”, wiersz-perełka, w polskiej erotyce nie znajdujący sobie równego, bo z jednej strony bardzo śmiały, wręcz wydawałoby się fizjologiczny i ekshibicjonistyczny, a jednak nie przekraczający granicy dobrego smaku, zachowujący walor liryczny.
Apostrofa:„najsłodszy nasz grzechu/ zmiłuj się nad nami” przypomina liryczno-erotyczne zaklęcia z wierszy Marii Pawlikowskiej –Jasnorzewskiej, wspaniałej poetki opiewającej również wartość cielesnych uniesień.
Poetyckim dopełnieniem zbioru są utwory zamieszczone w trzeciej części zbioru i zainspirowane pięknem przyrody „małej ojczyzny” Lesińskiego, umiejscowionej na Kaszubach, gdzie autor ma dom w Sulminie i gdzie mnie też gościł w czerwcu 2010. Nie tylko dlatego, że tam byłem i nalewki gospodarza rzadkiej smakowitości piłem – mogę docenić wyborność takiego oto drobiazgu poetyckiego:

SULMIN

piękno pól szept drzew
smak wiatru

w wieczornej ciszy
spokojny oddech
nieskończoności

nie wiesz
czy stoisz na progu
domu
czy wszechświata

Ten ostatni dział wierszy poświęconych ziemi, niebu, gwiazdom, dębom i klonom sulmińsko-wojtalowskim (Wojtal to druga mała ojczyzna Lesińskiego znajdująca się w Borach Tucholskich) stanowi myślowo – zmysłową kontrpropozycję w stosunku do postnych biadoleń Eklezjasty.
Zresztą, w ogóle liryka autora „Najwspanialszych grzechów” jest rozpięta między przeciwnymi biegunami, zbudowana na paradoksach i antynomicznych prawdach. Przyświecają jej biblijny Eklezjasta, kochający uciechy i rozkosze życia doczesnego Epikur oraz, gdzieś w tle, Wergiliusz i nasz Kochanowski, opiewający sielskie uroki natury i prowincji.
…I na tych wewnętrznych sprzecznościach i dramatycznych wątpliwościach – nieobcych nikomu kto ma wyobraźnię i wrażliwość – wyrażonych bardzo celnie i prosto zasadza się urok liryki Krzysztofa.

Józef Baran
sierpień 2010




***

Krzysztofa J. Lesińskiego znam z wierszy i z kilku rozmów telefonicznych, znam tak dobrze, że zaprzyjaźniłem się z nim na ślepo i na odległość. Potrzebę poezjowania Krzysztof poczuł, gdy mu się urodził syn, ujawniał swoje wiersze dopiero w wieku emerytalnym. Szczęśliwie znalazł mądrych doradców w Piotrze Cieleszu i Józefie Baranie.
Z jego czterech zbiorków poetyckich znam dwa późniejsze („kamień pokaleczony czasem” i „lęki niepokoje”), obydwa bardzo lubię. Jest to piękna poezja bezpośredniej ekspresji uczuć i refleksji nad własnym życiem.
„Grzechy najwspanialsze” są prawdziwą niespodzianką. Nie ma w nich poezji naiwnej, zastąpiła ją poezja, można powiedzieć uczona, kunsztowna w swoich formach, pisana w kolaboracji sztuki słowa z innymi sztukami.
Autorowi „grzechów najwspanialszych” nie marzy się „potrząsanie nowości kwiatem”, chce opowiedzieć siebie i swoją duchową istotność w zgodzie z duchem tradycji poetyckiej od antyku po czas dzisiejszy. Wzorów dla siebie szuka u poetów i poetek, których podziwia. Bezpośrednią ekspresyjność i bezpośrednią opisowość zastępują teraz wyrafinowane poetycko ekfrazy i intelektualna poezja w poezji. Ta przemiana nie kłóci się z osobową autentycznością wcześniejszych wierszy.

Henryk Bereza
wrzesień 2010




***

Bywają okresy, w których słowa zatracają swoje właściwe znaczenie. Podobnie jest z nazwami i określeniami tego, co robimy w życiu. A przecież dla każdej rzeczy i dla każdego działania można znaleźć adekwatne określenie. Słońce jest słońcem, księżyc księżycem, ziemia ziemią. Kamień, roślina, zwierzę i człowiek mają swoją funkcję. Niektórzy ludzie pozostają w wymiarach kondycji ludzkiej poddając się temu, co im zostało narzucone. Czasami starają się z tego wyzwolić, wykorzystując swoje, zdolności myślowe i manualne. Typowe jest to dla artysty, gdy tworzenie pozwala mu na określenie własnego miejsca w otaczającym go świecie.
Spotkałem takiego artystę. Nazywa się Sylwester Chłodziński. Jest rzeźbiarzem w pełni rozumienia tego słowa. Dobrze, że Krzysztof J. Lesiński zaprosił do swoich wierszy rzeźby swojego przyjaciela, Sylwestra Chłodzińskiego. Przeczytajcie wiersze Krzysztofa, obejrzyjcie rzeźby Sylwestra, nie starając się znaleźć w tym połączeniu ilustracji wizualnej lub słownej. Po prostu stańcie w tym magicznym kręgu zakreślonym przez tych dwóch artystów. Może wtedy poezja stanie się POEZJĄ a rzeźba RZEŹBĄ. To, co określił Gustaw Flaubert podróżując: „obserwować bez wartościowania, zrozumieć bez osądzania”.

Prof. Harry Stonehage




Zbiory poetyckie Krzysztofa J. Lesińskiego

zabierzcie ode mnie złe myśli – 2001
dałeś mi dar – 2002
kamień pokaleczony czasem – 2006
lęki niepokoje – 2008
pokaleczony czasem – 2009
taniec z pamięcią – 2010
grzechy najwspanialsze – 2011