Krystyna Łukasik – Trzecia prawda

Kilka wierszy z “Trzeciej prawdy”


Nauka pisania wiersza
/dedykowana niektórym młodym poetom/


Wiersz ma być prosty
podmiot, orzeczenie.
Czasem dopełnienie
bliższe i najbliższe.
Unikaj dalszych
bo zajedziesz za daleko
co równa się za blisko,
a wiesz co bliskie
to zamazane
albo wręcz niewidoczne.
Chcesz o stole, dobrze
a więc blat
i nogi cztery,
mówisz trzy, masz rację
awarie sprzętom i ludziom
zdarzają się.
Tak nawet tylko dwie
ale wtedy ktoś
np. podmiot liryczny
musi blat podtrzymać.
Z drugiej strony
to jest z pierwszej.
Inaczej runie.
A wtedy zamieszanie
przewartościowanie
rozbicie na części
tego cholernego stołu?
czy twego jestestwa?
a może człowieczeństwa
w ogóle, jako takiego?
Nie wolno czytającego
czytającej,
-odpowiednie podkreśl-
zostawić bez odpowiedzi
co autor chciał i t d

Jeśli nie chciał niczego
w tym wiersza
To po co pisze?
licentia poetica
niczego nie wyjaśni.
Nie gmatwaj wiersza
nie gmatwaj świata
jeszcze ci mało
a czego tak
a czemu siak?
dlaczego górale zasiali owies
a nie żyto?
Że ziemia licha?
A od czego nawozy
zresztą sztuczne?
Bo co masz prawdziwego?
twoje wnętrze?
Nie rozśmieszaj.
Nadmiar śmiechu
jak każdy nadmiar szkodzi
a żyć trzeba
to znaczy higienicznie.
To write or not to write?
Czytelnik i tak
ci nie odpowie,
wie jeszcze mniej niż ty
chyba że on zostanie
poetą a ty tylko czytelnikiem
to jest nawet czytelnikiem.
I to jest jakieś rozwiązanie.


Luty 2004




Świat beze mnie



Pomyśleć że mogłoby
mnie nie być
a świat byłby
taki sam
Obojętne słońce
świeciłoby po swojemu
pory roku
nie zmieniałyby
kolejności przychodzenia
I nikomu
nie brakowałoby
mojej osoby


Ciekawe czyj
byłby mój mąż
kto by był
matką mojego syna
czy ktoś
pielęgnowałby moje kwiaty
do kogo by należał
mój kot


A może jednak
nie jest tak źle
i coś znaczę


Mój mąż z nikim
by się nie ożenił
(gdzie znalazłby
taką drugą jak ja)
Mego syna nikt
by nie urodził
tak udanych kwiatów
nikt by nie wyhodował
a kot plątałby się
nadal po śmietnisku


Może więc i słońce
świeci trochę
dla mnie
a gwiaździste noce
są tylko moje



Wrzesień 2003



Poemat o płocie


Płot w miastach – relikt
w wioskach miasteczkach
jeszcze pełen ważności
odgradza zwaśnionych
przybliża gadatliwych
łączy nieśmiałych

Kura mi przelazła
na waszą stronę
wiatr mi strącił
barchanowe majtki
już ją wypędzam
już je oddaję

Celowe lub przypadkowe
dotknięcia rąk
wymiana zdań
o gotowaniu obiadów
o polityce rolnej
sprzeczka o budowę drogi

Niejeden raz zakradł się
do sadu przez płot
niby z łakomstwa
a tu murawa słońce
płochliwy wiaterek
a córka gospodarza
że oczu nie oderwiesz

Niejeden uciekł przez płot
od złej połowicy
Niejeden skakał przez płot
w ucieczce przed kłonicą
a jeden to tak skoczył
że zmienił bieg historii

Sztacheta temu
kulas przetrąciła
owemu rozpłatała łeb
żerdź z płotu
pewniejsza w obronie
niż szabla czy pistolet

Na płocie swojskie garnki
i piejące koguty
Zza płotu słoneczniki
u podnóża nagietki
płoty to folklor
wzruszają rodaków
a zachwycają niejednego
zblazowańca z Zachodu

O ludzie polski
o narodzie polski
chroń płoty
Jeśli już wszystko
w kraju zniszczą reformy
niech choć płot się ostoi
i uratuje nasze
dziedzictwo narodowe
Styczeń 2004