Katarzyna Nandzik – Kiedy wypowiem

Poezja zawsze była formą ustawiania swojego głosu w ramach poplątanych strumieni wersów. Niektóre z tych poetyckich wypowiedzi mają w sobie nutkę szaleństwa, inne są czyste i krystaliczne niczym rosa w Tybecie. “Kiedy wypowiem” to eleganckie połączenie tych dwóch sposobów wyrażania myśli, bo na tej poetyckiej karuzeli czasem siedzą ludzie z krwi i kości, a czasem kamienni mędrcy, który swobodnie uśmiechają się w kierunku czytelników. To poezja niczym eksponat z Sevres!

Katarzyna Nandzik (Tomaszewicz) – ur. 1988, mieszka w Katowicach, pedagog, nauczyciel, dziennikarz, redaktor, absolwentka polonistyki Uniwersytetu śląskiego, uprawia poezję oraz pisze felietony, autorka artykułów ukazanych w czasopiśmie katolickim, publikowała w miesięczniku literackim “Akant”, czasopiśmie “Migotaniu”, w dwutygodniku “artPapier” oraz na łamach Przystani Biura Literackiego.


Poezja zawsze była formą ustawiania swojego głosu w ramach poplątanych strumieni wersów. Niektóre z tych poetyckich wypowiedzi mają w sobie nutkę szaleństwa, inne są czyste i krystaliczne niczym rosa w Tybecie. “Kiedy wypowiem” to eleganckie połączenie tych dwóch sposobów wyrażania myśli, bo na tej poetyckiej karuzeli czasem siedzą ludzie z krwi i kości, a czasem kamienni mędrcy, którzy swobodnie uśmiechają się w kierunku czytelników. “Kiedy wypowiem” to poezja niczym eksponat z Sevres!


***

twoje dłonie zamknięte
twardy orzech nie do zgryzienia
po jednym paluszku
otworzę i wyjmę orzech
wcisnę ci bazie w ręce

przecież już wiosna
rano budzi trzepot skrzydeł ptaków
ich śpiew
jak zmartwychwstanie

po nocy długiej
zatrzęsła się ziemia


***

nie umiała mówić
nie umiała mówić kiedy była dzieckiem
nie umiała mówić kiedy była dorosła
odjęło jej mowę
a raczej jej odjęto
nie umiała krzyczeć
krzyk ugrzązł gdzieś w gardle
aż bolały ją szczęki
od bez słowa do bez słowa
traciła oddech
bolały ją kończyny
a kiedy tropiła właściwe myśli
była jak dziecko we mgle
o stu twarzach


***

piszę dla ciebie książkę
o tobie we mnie o tobie
wertuję białe stronice
z wypowiedzianym na języku
spieszę gdy zacznę pisać
spieszę się żeby zdążyć
zanim wyprę
kurzem zarośnie i cichym dźwiękiem
odkładanych sztućców po niespożytym