Jacek Ostrowski – IPN

Jacek Ostrowski z pochodzenia po dziadkach po części Litwin ( z Gedroyciów), po części Niemiec, po części Macedończyk ( z tak odległego kraju przybyła do Polski rodzina jednej babki), a po części Polak, urodzony w 1957 roku w Płocku jest z wykształcenia informatykiem. Po ukończeniu liceum chciał studiować archeologię, ale dostał się na prawo. Kierunek ten jednak mu nie odpowiadał i przerwał studia. Zabrał się za hodowlę kaczek. Po kilku latach porzucił to zajęcie i zatrudnił się na poczcie, gdzie ‘dochrapał’ się do stanowiska kontrolera Urzędu. Po następnych kilku latach porzucił stanowisko kierownicze i rozpoczął pracę jako kierowca. Po jakimś czasie założył własną firmę transportową, która też długo nie działała. Uruchomił jeszcze kilka różnych przedsięwzięć gospodarczych, ale ze zmiennym szczęściem. Wielokrotnie sezonowo zatrudniał się na budowach w Niemczech. Po latach wznowił naukę na kierunku kompletnie nie odpowiadającym jego zamiłowaniom, co było wielkim wyzwaniem. Jednocześnie zatrudnił się jako przedstawiciel handlowy. Dało mu to dużo czasu na zgłębianie tajników wiedzy informatycznej. Po uzyskaniu ‘papierka’ zatrudnił się w Szpitalu w dziale informatycznym, ale po miesiącu podkupiła go firma komputerowa w której przepracował następnych kilka lat. Przygoda z tą Firmą zakończyła się sześć lat temu i teraz wykazuje się w nowej dziedzinie życia. Odnośnie pisania, to pierwszą ksišżkę napisał 24 lata temu, ale przeleżała w szufladzie do dnia dzisiejszego. Szuflad jest kilka i zapełniają się nowymi pracami. Sś to głównie opowiadania. Ksišżka ‘IPN’ powstała w trzy tygodnie pod wpływem wydarzeń politycznych. Jest to jedyna powieść polityczna autora. Do tej pory unikał tego rodzaju tematów jak ognia. Jest to pozycja debiutancka , ponieważ pisze dla przyjemności i nigdy nie zależało mu na wydaniu swojej twórczości.


Fragment powieści “IPN” Jacka Ostrowskiego.

Przyszedł marzec 1968 roku, studenci zbuntowali się przeciw władzy ludowej. Władza nie chciała użyć wojska, miała lepszy pomysł, postanowiła wykorzystać wieczny konflikt między tymi, którzy dążą do władzy przez wiedzę, a tymi, którzy bez dążenia do wiedzy dążą do władzy.
Skrzyknięto pospolite ruszenie z zakładów pracy i oczywiście Ursusa nie ominięto. Janek dostał piękną długą białą pałkę, hełm i błogosławieństwo Partii. Gromadnie, autobusami dotarli do centrum Warszawy. Rozpoczęło się polowanie i tu wreszcie ukazały się prawdziwe zdolności naszego bohatera. Tak jak jego matka podbijała normę, tak on teraz podbijał oczy, odbijał nerki i wątroby zbuntowanej młodzieży. Jego zaangażowanie nie uszło uwadze nadzorujących akcją. Nazwisko Pietrzak zostało zapamiętane! W połowie maja wezwano go do budynku dyrekcji, do pokoju nr 217 na drugim piętrze. Czuł, że to wielki dzień i z tej okazji założył nowy fioletowy garnitur z krempliny i nowe czarne lakierki. Odpacykowany jak „stróż w Boże Ciało” stanął przed obskurnymi szarymi drzwiami z małą tabliczką z nr 217 i mocno zapukał.
– Wejść! – usłyszał zachrypły głos z wewnątrz.
Nacisnął klamkę i znalazł się w przestronnym pokoju. Rozejrzał się ciekawie wokoło. Duże nowoczesne biurko pośrodku, regały na wysoki połysk przy ścianach, a w nich jakieś mądre książki oprawione w skórę, nigdy nie widział tak ładnych książek. Podszedł do niego sprężystym krokiem niewysoki, szczupły mężczyzna w czarnym garniturze. Krótko przycięte włosy, mała łysinka na tyle głowy, szare bystre oczka spoglądały zza okrągłych drucianych okularów.
– Witam Towarzyszu – wyciągnął rękę do nowoprzybyłego – cieszę się ze spotkania, chciałem bardzo Was poznać.
– Dzień dobry – odpowiedział .
– Siadajcie! – gospodarz wskazał Jankowi krzesło przy biurku i sam zajął miejsce w fotelu naprzeciw chłopaka.
– Napijecie się? – wyciągnął z szafki butelkę wódki z czerwoną kartką i dwa kieliszki.- Jestem w pracy!
– Nie bójcie się, my tu stanowimy prawo. Jak ja częstuję to tak jakbyście nie pili. Zresztą oddani Partii towarzysze nie muszą się bać.
– To nalejcie – szepnął niepewnie.
– No już lepiej – zaśmiał się i sprawnie napełnił kieliszki. – To na zdrowie – podniósł swój i opróżnił jednym haustem. Janek uczynił to sam
– No dobrze, przejdźmy do rzeczy – gospodarz wolno cedził słowa bacznie przyglądając się chłopakowi –jesteśmy zachwyceni Waszą postawą podczas marcowych antypaństwowych zajść. Wasza postawa stała się wzorem dla innych towarzyszy. Jesteście gwiazdą i takich ludzi nam potrzeba.
Janek siedział i nie wierzył własnym uszom. Jeszcze wczoraj do głowy by mu nie przyszło, że następnego dnia będzie pił wódkę z taką „szychą”. Widać, że to jakiś ważny towarzysz, chciałby też kiedyś być taki jak on.
– Wiecie, kim jestem? – spytał mężczyzna.
– Kimś bardzo ważnym – wydusił przejęty młody Pietrzak.
– Owszem – tamten roześmiał się – jestem majorem Służby Bezpieczeństwa i moim zadaniem jest wyszukiwanie wrogów ludu i ich eliminowanie. Potrzebuje do tego odpowiednich zaufanych ludzi, ludzi dojrzałych ideowo, rozsądnych i oddanych towarzyszy. Rozumiecie?
– Tak! – Janek kiwnął głową, ale tak naprawdę to nie wiele z tego rozumiał. Jak mu ktoś pokaże konkretnego typka to może mu obić mordę, ale jak rozpoznać takiego wroga?
– Wybrałem Was – kontynuował funkcjonariusz – chcę mieć Was w swoich szeregach.
– Mnie? – z wrażenia gorąco uderzyło chłopakowi do głowy. Nie wierzył własnemu szczęściu – co za wyróżnienie! On – zwykły robotnik, z którego wszyscy śmieją się, robią mu kawały, będzie pracował dla takiego gościa. Patrzył z coraz większym podziwem i oddaniem na swojego rozmówcę. Nie zawiedzie się , dokopiemy wrogom Polski Ludowej, będzie obijał mordy wszystkim kogo mu wskażą.
– Panie majorze stłukę na kwaśne jabłko każdego, kogo wskażecie! – wykrzyknął z entuzjazmem.
– Nie, nie – oficer pokręcił głową – do bicia mamy prymitywnych pachołków, a Wy – tu zrobił małą przerwę – Wy jesteście bystrzy, inteligentni i ja mam dla Was ściśle tajną misję. Będziecie naszym tajnym agentem!
Jankowi zrobiło się prawie słabo z wrażenia. Czuł , że to historyczna chwila w jego życiu, że otwierają się przed nim drzwi do wielkiej kariery. Przecież on będzie takim drugim Kapitanem Klosem, którego uwielbiają tłumy.